Fundacja Mistrzom Sportu
18.Dywizja Zmechanizowana im. gen. broni Tadeusza
Creative Green

GŁÓWNI PARTNERZY

Quanta cars
Fight Time
Gorący potok
Masters
VOYTEX
OCTAGON - polska marka sportowa

PARTNERZY

Trenerzy Polskiego Związku Kickboxingu - Bartosz Baczyński, Pointfighting

28.11.2018
Trenerzy Polskiego Związku Kickboxingu - Bartosz Baczyński, Pointfighting
Trenerzy Polskiego Związku Kickboxingu - Bartosz Baczyński, Pointfighting

Redakcja: Tradycyjne pytanie na początek rozmowy, jak zaczęła się pańska życiowa przygoda z kickboxingiem?

Bartosz Baczyński: Mój tata trenował karate i zabierał mnie, kilkuletniego dzieciaka, ze sobą na zajęcia treningowe w Warszawie. Kiedy poszedłem do szkoły podstawowej, zostałem zapisany do istniejącej tam sekcji tej dyscypliny. Po kilku latach moich treningów, ojciec zobaczył ogłoszenie o naborze do ursynowskiej sekcji kickboxingu prowadzonej przez Piotra Siegoczyńskiego. To nazwisko było na tyle znane, że postanowiliśmy wspólnie, że zajmę się nowym sportem. Wtedy w grupie trenowali sami dorośli, a ja miałem zaledwie 12 lat. Ale nie zniechęciłem się i w tej chwili moja przygoda z kickboxingiem trwa już 18 lat.

Wracał pan poobijany do domu po rywalizacji treningowej ze sporo starszymi od siebie?

Nie, skądże, nie było mowy o prawdziwych sparingach z dorosłymi w tym wieku. Trenowaliśmy przede wszystkim technikę, która była inna niż w karate, szczególnie jeżeli chodzi o techniki ręczne. Potem dołączyło kilka osób w podobnym wieku, co ja i było łatwiej. Muszę przyznać, że dużo jednak pracowałem sam. Kiedy nikt ze starszych nie chciał ćwiczyć z dzieckiem, wówczas trenowałem indywidualnie na worku. Byłem bardzo zdeterminowany i nie było mowy o rezygnacji. Od małego miałem wpajaną filozofię pracy i dyscypliny. Dlatego samotne treningi mi nie przeszkadzały, zresztą całe życie dodatkowo sam ćwiczę i dzięki temu mam w dorobku liczne sukcesy.

Jakie osiągnięcie były pana udziałem w zawodach krajowych i zagranicznych?

Najważniejszym sukcesem był brązowy medal Mistrzostw Świata, które w 2009 roku odbyły się w Lignano Sabbiadoro. W formule semi contact, czyli dzisiejszym pointfightingu, na podium stanęli także Piotr Siegoczyński - złoto w weteranach, Wojciech Górecki - brąz w weteranach, a także Dominika Ziemnicka - brąz. Dla mnie to był debiut w tak ważnych zawodach seniorskich. Rok wcześniej pojechałem na Mistrzostwa Europy do Bułgarii, gdzie przegrałem pierwszą walkę po dogrywce, czyli jednym trafieniem. Duże emocje towarzyszyły wyjazdowi i samemu startowi w Lignano. W pierwszej walce znów trafiłem na rywala ze Słowenii, ale nie tego samego co rok wcześniej w ME w Warnie. Tym razem zwyciężyłem przed czasem. Kolejny pojedynek również przed czasem wygrałem z reprezentantem Wielkiej Brytanii, była to moja 2 wygrana we włoskim turnieju i tym samym zapewniłem sobie ten cenny krążek. W półfinale przegrałem z Węgrem Richardem Veresem, który wciąż walczy, a podczas ostatnich ME w Mariborze zajął 2 miejsce w kategorii -74kg i jest aktualnym Mistrzem Świata. Brąz był dla mnie podwójnie ważny, bowiem zapewnił udział w 1 edycji Igrzysk Sportów Walki w Pekinie.
Zawody w Chinach w 2010 roku były szeroko reklamowane, m.in. dlatego, że odbywały się na obiektach Olimpiady 2008. W składzie polskiej reprezentacji w kickboxingu byli też pański kolega klubowy z KS Piaseczno Mariusz Niziołek oraz Tomasz Mordarski, Alicja Piecyk i Kinga Siwa.
To był mój wyjazd życia. Cały rok mieliśmy z Mariuszem na przygotowania i przepracowaliśmy ten okres niezwykle ciężko. Turniej w Pekinie był ogromnym wydarzeniem, ale i presją. Byłem jedynym przedstawicielem polskiego semi contactu i miałem wrażenie, że wszystkie oczy są na mnie zwrócone. Niestety, przegrałem obie walki w wadze -63kg, w tym o brąz, bo takie też były rozgrywane w Azji. Już po zawodach była okazja trochę zwiedzić stolicę, byliśmy także na Wielkim Murze Chińskim.

Na polskich matach długo nie miał pan sobie równych.

Przez niemal 10 lat byłem Mistrzem Polski w pointfightingu, a zdobyłem też raz tytuł w light contact. W obu formułach wystąpiłem na jednych zawodach ostatni raz podczas Mistrzostw Europy w Mariborze w 2014 roku. Nie udało mi się stanąć na podium. Dwa lata później w greckim Loutraki prowadziłem już jako trener reprezentację Polski, a niedawno znów w Mariborze kadra pointfightingu za sprawą Bartka Mienciuka zdobyła pierwszy brązowy medal ME za mojej kadencji.

Ma pan dopiero 30 lat. Młody wiek trenera jest ułatwieniem czy także czasem utrudnieniem?

Trenuję kickboxing od wielu lat, od dawna prowadzę też treningi. Już jako zawodnik doradzałem swoim koleżankom i kolegom podczas walk. Na swoim przykładzie mówię, co robić aby wygrywać, czego unikać, co się sprawdzało, a co szło w złym kierunku. Mam mnóstwo doświadczeń. Jeszcze będąc kickboxerem uczestniczyłem w obozach jako zawodnik, szkoliłem się ze znakomitymi zawodnikami z całego świata, m.in. ze Stanów Zjednoczonych jak np. 38-letni dziś Raymond Daniels. Jeździłem na obozy na Węgry, trenowałem z Włochami, czyli najsilniejszymi krajami w mojej formule. Widziałem ich metody szkolenia, rozmawiałem z nimi na różne tematy dotyczące kickboxingu. Myślę, że mimo młodego wieku mam bardzo bogatą wiedzę i nie ma drugiej osoby w Polsce z takim doświadczeniem w pointfightingu. Wiek nie jest żadną przeszkodą, liczą się umiejętności.

Rozważyłby pan powrót na planszę gdyby pojawiła się ciekawa propozycja?

Jestem trenerem i na tym koncertuję się w 100 proc. Nie znoszę półśrodków, jeśli coś robię to na całego i jak najlepiej. Nie mogę być jednocześnie i zawodnikiem i szkoleniowcem. Podjąłem już decyzję.

A kiedy wybrał pan pointfighting?

Na początku kariery startowałem w wersjach light contact i pointfighting i jako młody człowiek nie wiedziałem do końca co mam wybrać. Za namową trenera Piotra Siegoczyńskiego postawiłem na ówczesny semi contact. Mieliśmy silną drużynę klubową, a kadra Polski opierała się właśnie na reprezentantach KS Piaseczno. Dlatego nie miałem problemu z szybkim rozwojem w tej formule, jeździłem z nimi na zawody i wzorowałem się na moich starszych kolegach i koleżankach. Jestem wdzięczny, że trafiłem na wielu świetnych ludzi w karierze sportowej.

Prowadzona przez pana reprezentacja zaczęła międzynarodową rywalizację skromnie, choć obiecująco.

W wieku seniorskim bardzo trudno wyszkolić zawodnika pointfightingu. Potrzebujemy świeżej krwi, a taka jest w kadetach i juniorach. Problemem są rezygnacje tych młodych osób w momencie przechodzenia do seniorów. Jedni przeprowadzają się do większych miast, wybierają studia, pracę i całkowicie znikają z kickboxingu, inni przechodzą walczyć w innych formułach. Cieszę się, że dzięki pracy takich trenerów jak Emilia Szabłowska i Rafał Karcz oraz wielu szkoleniowcom klubowym, którzy rozwijają sekcje młodzieżowe, jest szansa, że za jakiś czas seniorów zasilą utalentowani zawodnicy. W tym gronie są moje podopieczne Justyna Tadros i Patrycja Jaworska, ale tych obiecujących osób jest więcej. Nie wiem tylko, jaką ścieżkę kariery wybiorą, bo walczą też w innych formułach. Oby zdecydowali się na pointfighting.

W jaki sposób trener reprezentacji Biało-Czerwonych zareklamowałby pointfighting?

To bardzo dynamiczna formuła, w której trzeba szybko myśleć, szybko reagować oraz trzeba mieć perfekcyjną technikęNie ma czasu na błędy, bo każdy natychmiast będzie wykorzystany przez rywala. Nie ma możliwości przyjęcia i oddania. Są to szachy na macie, podejmowane decyzje są bardzo strategiczne i muszą być podejmowane w ułamku sekundy. Często jedna decyzja potrafi zaważyć na dalszym przebiegu walki. Liczba zdobywanych medali na imprezach międzynarodowych pokazuje jak niezwykle wymagająca jest ta formuła walki. Tylko wybitne jednostki są w stanie rywalizować na arenie międzynarodowej.

Plany na najbliższe sezony?

Chciałbym zbudować jak najsilniejszą reprezentację, która będzie rywalizowała jak równy z równym z takimi zespołami narodowymi jak Węgry, Włoczy, czy Irlandia. W tych ekipach jest po kilku bardzo dobrych zawodników, nie pojedyncze jednostki. Wszystko wymaga czasu, poświęcenia zawodników i zmiany struktury szkolenia w klubach. To długotrwały proces, ale wierzę, że będziemy odnosić sukcesy.

Wielkim mistrzem pointfightingu (semi contact) był Piotr Siegoczyński, dziś prezes Polskiego Związku Kickboxingu. Poznał pan wielokrotnego mistrza świata i Europy kiedy jeszcze sam walczył w kickboxingu.

Piotr Siegoczyński był dla mnie inspiracją jeśli chodzi o ten sport. Pamiętam jego ostatnie lata kariery zawodniczej, kiedy startował mi.in w Mistrzostwach Polski w Piasecznie i walczył w międzynarodowych turniejach weteranów. Był świetnym zawodnikiem, a potem trenerem. Świetnie przygotowywał nas pod względem fizycznym i technicznym, a ponadto bardzo zwracał uwagę na sferę mentalną. Duży ukłon dla niego za wykonaną pracę na rzecz całego polskiego kickboxingu. A jako prezes Związku znakomicie sprawdza się w swojej roli, dzieje się wiele dobrego, prezes jest na każdych zawodach, wszystkiego dogląda. Bardzo podoba mi się sposób jego działalności, zresztą wiele osób dostrzega pozytywne zmiany.
WSPÓŁPRACA:
WAKO
WAKO EUROPE
Ministerstwo Sportu
Antydoping
Prawo Sportowe
Fundacja Mistrzom Sportu
SportAccord
IWGA
Fisu
Polski Komitet Olimpijski
18.Dywizja Zmechanizowana im. gen. broni Tadeusza Buka
Centralny Ośrodek Sportu
Copyright 2014 - 2024 Polski Związek Kickboxingu
Created by: KREATORMARKI.PL