Fundacja Mistrzom Sportu
18.Dywizja Zmechanizowana im. gen. broni Tadeusza
Creative Green

GŁÓWNI PARTNERZY

Quanta cars
Fight Time
Gorący potok
Masters
VOYTEX
OCTAGON - polska marka sportowa

PARTNERZY

Mistrzowie Polskiego Związku Kickboxingu - Mariusz Cieśliński

07.12.2018
Mistrzowie Polskiego Związku Kickboxingu - Mariusz Cieśliński
Mistrzowie Polskiego Związku Kickboxingu - Mariusz Cieśliński

Redakcja: Pana nazwisko kojarzone jest i z wieloma sukcesami, i ze startami w licznych formułach nie tylko w kickboxingu. Walczył pan w kilku dyscyplinach w sportach walki.

Mariusz Cieśliński: Uważany jestem w środowisku za najwszechstronniejszego, najbardziej uniwersalnego polskiego kickboxera i wypada mi się z tymi opiniami zgodzić. Moje pokolenie nauczone było rywalizacji w kilku wersjach, począwszy od semi contactu, dzisiejszego pointfightingu, i light contactu. Aby dostać się na Mistrzostwa Polski w nielegalnej wówczas formule full contact, trzeba było powygrywać w ciągu roku w turniejach kwalifikacyjnych w swojej strefie. Dopiero w ten sposób wyłonieni najlepsi zawodnicy z całego kraju spotykali się w walkach o medale MP. W kickboxingu startowałem także w low kicku, K-1 Rules. Walczyłem ponadto w muay thai - boksie tajskim, odmianie nazywanej savate oraz zdarzyło mi się stoczyć jeden pojedynek na zasadach mieszanych sztuk walki. Chciałem wszystkiego spróbować i jako sportowiec jestem spełniony.

Kariera obfitowała w spektakularne osiągnięcia, a pierwszymi były złote medale full contact - Mistrzostw Europy w greckiej Kavali w 1992 roku oraz Mistrzostw Świata w Budapeszcie w 1993 roku.

Z wielkim sentymentem wracam zwłaszcza do węgierskich zawodów. Jechaliśmy na MŚ po nieudanym turnieju tej rangi w Paryżu w 1991 roku, gdzie na podium w full contakcie stanął tylko Marek Gębal. A przecież niewiele wcześniej brylowali w MŚ Marek Piotrowski i Bogdan Sawicki, a na ME medale zdobywali Przemysław Saleta, Bogusław Chryciuk i Wojciech Cieślak. W Budapeszcie nie należeliśmy do faworytów, jednak bardzo chcieliśmy pokazać, że Polacy nie zapomnieli jak się walczy na najwyższym poziomie. W mojej kategorii -51kg wszyscy rywale byli rosyjskojęzyczni, ale to ja zwyciężyłem. Ze złotymi krążkami do Polski wracali także Piotr Bartnicki i Agnieszka Rylik oraz Dariusz Jung w low kicku. Imprezy pod egidą WAKO zawsze były bardzo ciężkie, nikt za darmo medali nie rozdawał.

W połowie lat 90 został pan Mistrzem Świata w savate, a potem Mistrzem Świata ISKA low kick. Ostatnie lata minionego wielu to następne złote medale MŚ i ME full contact oraz mistrzostwo i wicemistrzostwo Europy low kick - wszystkie osiągnięcia w wadze -54kg.

Zacznę od tego, że lubiłem próbować różnych nowości, stąd wybór padł na francuską sztukę walki savate. W tym kraju nauczyłem się tego sportu. Co 2 tygodnie walczyłem w jakimś regionie Francji, a w międzyczasie uczestniczyłem w kursach i treningach. Specyfika savate polegała np. na braku możliwości blokowania low kicków, trzeba było przepuścić kopnięcie albo przyjąć je nogę. Różnice dotyczyły głównie wykonania technik. Bardzo miło wspominam savate i wszystkie inne konkurencje. Wielką przyjemnością był start w MŚ FC w 1997 roku przed swoją publicznością w Gdańsku. Mieliśmy 3 złote medale - ja, Mirosław Karwiński i Roman Bugaj oraz 4 srebrne i 3 brązowe.

Na stoczonych ponad 300 walk brakuje m.in. pojedynków w boksie, choć i z tym sportem jest pan blisko związany.

Współpracuję z takimi pięściarzami-trenerami jak Piotr Wilczewski i Krzysztof Sadłoń. Jednym z moich podopiecznych bokserów jest walczący na zawodowych ringach Michał Leśniak. Bardzo zdolnym chłopakiem jest nastolatek Jakub Szydełko. Niestety był już krzywdzony przez sędziów i zraził się do boksu, dlatego zastanawia się nad powrotem do kickboxingu. Mam pomysł na jego karierę.

Skąd się wzięła w pańskim sportowym życiorysie praca w charakterze szkoleniowca żużlowców - klubowych i w polskiej reprezentacji.

Współpraca ze Spartą Betard Wrocława zaczęła się w 1999 roku i trwa, z przerwami, do dziś. W kadrze Polski zajmowałem się przygotowaniem ogólnorozwojowym żużlowców, a w klubie także suplementacją i konsultingiem szkoleniowym. Bazę mamy na wrocławskim Stadionie Olimpijskim, gdzie znajduje się świetnie wyposażona salka do sportów walki, a poza tym każdy zawodnik dostaje własną rozpiskę trenigową. Są świadomi swych obowiązków, poza tym podczas rozmaitych testów sprawdzamy co zrobili, jakie są aktualne parametry itd. Niektórzy żużlowcy mają bardzo dobre wyniki podczas tych sprawdzianów, zresztą bardzo dobrze radzą sobie w innych sportach, np. piłce nożnej czy snowboardzie.

Żużlowcy przejawiają predyspozycje do kickboxingu i innych sportów walki?

Jednym z najbardziej uzdolnionych w temacie sztuk walki jest Maciek Janowski - kopie, boksuje, klinczuje, potrafi zrobić z miejsca salto w tył. Sprawnością mógłby zaskoczyć niektórych kickboxerów. Czasem zakłada rękawice i powalczymy, oczywiście typowo rekreacyjnie, ale i tak nie ma ze mną szans, mimo że skoczyłem 46 lat. Indywidualnie pracuję m.in. z innym utytułowanym żużlowcem Jarkiem Hamplem i nie tylko jemu, ale i wszystkim polecam kickboxing i boks tajski. To nie jest tak, że są to sporty tylko dla młodych i wyczynowo uprawiane. Przeciwnie, bardzo fajnie wpływają na nasz ogólny rozwój i każdy może spróbować obydwu dyscyplin. Moim zdaniem to podobne zajęcia do biegów czy jazdy rowerem, ale pod warunkiem, że pod okiem wykwalifikowanych trenerów.

Dla kontrastu - czy pan próbował swych sił na profesjonalnym motocyklu do jazdy na żużlu?

Nigdy nie jechałem na sprzęcie wyczynowym i nie zamierzam. Zwykły człowiek nie potrafiłby odpalić takiej maszyny, nie sposób przejść tzw. procedury startowej. Motocykl żużlowy to nie motor typu ścigacz czy do crossu itd. To przede wszystkim bardzo duża moc i brak hamulców. Sprzęt tylko dla zawodników profesjonalnych, nie na okazjonalną przejażdżkę.

Właściwie to dlaczego nie został pan piłkarzem, żużlowcem albo nie zajął się innym sportem?

W rodzinnych Świebodzicach mój tata pracował w piekarni, a obok znajdowała się szkółka bokserska Victorii Wałbrzych. Wychodziłem z domu na drugą stronę ulicy i już byłem na treningu. Początkowo słowo trening było na wyrost, ja po prostu naśladowałem starszych tam ćwiczących. Potem trafiłem do Wrocławia i zacząłem trenować kickboxing. Wkręciłem się w ten sport i zostałem. Potem przyszły wszystkie sukcesy, o których rozmawiamy, następnie tytuły zawodowego Mistrza Świata ISKA w muay thai. Walczyłem m.in. w Nowym Jorku oraz Bangkoku.

Które tytuły przyniosły panu najwięcej satysfakcji? Które walki wspomina pan najlepiej?

Byłem pierwszym Polakiem, który został zawodowym mistrzem świata w boksie tajskim, w 2005 roku w Nowym Jorku pokonałem Taja Faphimaia Bunkerda. O pas Mistrza Świata walczyłem też w Polsce, a w jednej z walk zwyciężyłem przez nokaut w ostatniej rundzie w sytuacji, w której przegrywałem na punkty. To była spektakularna obrotówka chyba na 20 sekund przed końcem. W narożniku miałem wówczas Andrzeja Palacza i Przemka Saletę. A jeśli chodzi o całoktszałt, wiele zawdzięczam trenerowi Ludwikowi Denderysowi.
W przeszłości, wraz z Jakubem Cuszlagiem, walczyliśmy w meczu Europa - Azja w Kirgistanie. Na stadionie w Biszkeku było 25 tysięcy ludzi. Przez wiele lat mój tata zbierał wszelkie wycinki z gazet dotyczące moich walk, a potem nadeszła era internetu i wszystko się "zazębiło". W ten sposób powstała taka prywatna kronika.

W jaki sposób dziś rozwija pan kickboxing i boks tajski w Świebodzicach i na Dolnym Śląsku?

Od 2010 roku we współpracy z Urzędem Miasta mój klub K.O. Gym prowadzi specjalny program "Kickboxing jako alternatywa na spędzanie wolnego czasu". Dzieci do 17 roku życia trenują za darmo, ale nie ma żadnej taryfy ulgowej. Niektóre osoby trafiają z jakimiś pasami z innych sportów, a okazuje się, że nie potrafią prostego skippingu czy przewrotu w przód. Mnie nie zależy na komercji, tylko wychowaniu dobrych zawodników, stąd treningi są ciężkie i część młodzieży rezygnuje. Ale ci wytrwali zostają i zawzięcie trenują. Nasza salka parę lat temu była zagrzybioną norą, ale popracowałem przy niej i udało się stworzyć fajne warunki do pracy.

Z perspektywy lat - co dał panu kickboxing?

Na pewno mnóstwo przyjaciół i wiele wspomnień. Tego nigdzie i za żadne pieniądze się nie kupi. Naprawdę poznałem wielu wspaniałych ludzi u nas w Polsce i w innych krajach. Często jeżdżę np. na Białoruś, gdzie doszkalam się pracując z tamtejszymi trenerami. Cały czas jestem w dobrej formie, chociaż ostatnią walkę stoczyłem przed 3 laty. Tak na marginesie, pokonałem wtedy w Niemczech miejscowego zawodnika Ali El-Saleha, chociaż mało kto dawał mi szanse.

Przed laty miał pan okazję sparować z innym legendarnym zawodnikiem, wielokrotnym Mistrzem Świata i Europy Piotr Siegoczyński. Jak pan ocenia jego pracę w roli prezesa PZKB.

Zapamiętałem Piotra jako szybkiego, technicznie wyszkolonego zawodnika, który był wręcz stworzony do walk na planszy. Mnie planszówki nie kręciły, ale walki w wykonaniu Siegoczyńskiego były majstersztykiem, fajnie się oglądało. Widać, że jako prezes Związku dokonał wiele dobrego, jest sporo ciekawych inicjatyw związanych z reprezentacją, dobrze wygląda współpraca z organizacją DSF. Kickboxing powoli wraca na salony, jest pokazywany w telewizji, bardzo prężnie się rozwija. Chciałbym aby jeszcze mocniej nastawić się na eliminację jakichś pseudofederacji krzywdzących prawdziwy kickboxing. W lokalnych mediach czytam, że w każdej gminie są mistrzowie świata.


WSPÓŁPRACA:
WAKO
WAKO EUROPE
Ministerstwo Sportu
Antydoping
Prawo Sportowe
Fundacja Mistrzom Sportu
SportAccord
IWGA
Fisu
Polski Komitet Olimpijski
18.Dywizja Zmechanizowana im. gen. broni Tadeusza Buka
Centralny Ośrodek Sportu
Copyright 2014 - 2024 Polski Związek Kickboxingu
Created by: KREATORMARKI.PL