Fundacja Mistrzom Sportu
18.Dywizja Zmechanizowana im. gen. broni Tadeusza
Creative Green

GŁÓWNI PARTNERZY

Quanta cars
Fight Time
Gorący potok
Masters
VOYTEX
OCTAGON - polska marka sportowa

PARTNERZY

"Kobiety w Polskim Związku Kickboxingu" - Marta Kichner-Rządkowska, medalistka Mistrzostw Świata i Europy

14.03.2019
"Kobiety w Polskim Związku Kickboxingu" - Marta Kichner-Rządkowska, medalistka Mistrzostw Świata i Europy
"Kobiety w Polskim Związku Kickboxingu" - Marta Kichner-Rządkowska, medalistka Mistrzostw Świata i Europy

Redakcja: W 2001 roku została pani nominowana przez Telewizję Białystok do tytułu "Sportowca XX wieku północno-wschodniej Polski". Jak wyglądała pani kariera kickboxerska na Podlasiu?

Marta Kichner-Rządkowska: Pochodzę z Siemiatycz i tam zaczęłam trenować kickboxing pod koniec lat 80. W czasach szkoły podstawowej uczęszczałam na dawne SKS-y, brałam udział chyba we wszystkich możliwych zawodach sportowych, np. w lekkiej atletyce i grach zespołowych. Wtedy dzieciaki zupełnie inaczej spędzały wolny czas, całymi dniami były aktywne, ale to było na długo jeszcze przed erą telefonów, smartfonów, internetu itd. Kickboxing był bardzo popularny w Siemiatyczach, a to za sprawą trenera Krzysztofa Wieczorka. Miałam szczęście, bowiem moje pierwsze Mistrzostwa Polski w formule semi contact odbyły się w rodzinnym mieście i oczywiście było wiadomo, że powalczę przed licznym gronem znajomych i rodziną. Co więcej, wygrałam ten turniej, pokonując dwie albo trzy rywalki. Rozgrywane były dwie kategorie wagowe, a ja trafiłam do tej wyższej, gdzie miałam za przeciwniczki bardziej doświadczone dziewczyny.

Dalszy okres nauki to szkoła sportowa w Białymstoku i liceum w Bielsku Podlaskim. Czy miała pani możliwość kontynuowania treningów w kickboxingu?

Trafiłam do liceum sportowego w Białymstoku, gdzie obiecywano mi, że będzie drużyna piłki ręcznej. Bardzo lubiłam ten sport, w podstawówce byłam bramkarką i liczyłam, że będzie dane mi jeszcze przynajmniej kilka lat pograć na dobrym poziomie w ręczną. Tymczasem okazało się, że w szkole o profilu sportowym będzie do wyboru tylko lekka atletyka. A ja nie za bardzo miałam predyspozycje i talent do jakiejś konkretnej konkurencji. Nie byłam ani mała i szybka, ani też wielka i ciężka. Nie nadawałam się do biegów, nie nadawałam się do oszczepu czy kuli. Szukano mi na siłę odpowiedniej konkurencji, lecz to nie miało sensu. W szkole wiedzieli, że równocześnie trenuję kickboxing, ale usłyszałam, że muszę wybierać: albo kickboxing, albo szkoła. Miano za złe, że ćwiczę kickboxing pod okiem Zbyszka Malaszewskiego. Dawano mi odczuć, że kickboxing nie jest mi potrzebny i żebym wzięła się za inny sport. A ja nie chciałam, aby ktoś podejmował lub narzucał mi jakieś decyzje, dlatego wyjechałam do Bielska Podlaskiego i tam uczyłam się w liceum. Stamtąd dojeżdżałam na wieczorne treningi do Siemiatycz, potrafiłam wszystko pogodzić.

Wygrywała pani we wszystkich ówczesnych wersjach kickboxingu.

Początkowo występowałam w semi contact, później wprowadzono light contact, a po kilku latach doszedł jeszcze full contact dla kobiet. Udało mi się zwyciężać w walkach z rodaczkami, a chyba jedyną porażkę w kraju poniosłam po powrocie do walk po jednej z kilku dłuższych przerw.

A jak wyglądały pani dokonania na międzynarodowych arenach?

Zdobywałam medale Mistrzostw Świata i Europy oraz Pucharów Świata. To było tak dawno temu, że musiałam powyciągać medale ze szkatułki, aby sobie przypomnieć miejsca rozgrywania trofeów i daty. Niektóre krążki są do siebie bardzo podobne, na niektórych ząb czasu zrobił swoje i nie wszystkie informacje można odczytać. Generalnie jestem osobą, która nie przywiązuje większej wagi do pamiątek sportowych, nie zbierałam żadnych wycinków z gazet, nie mam zdjęć z tamtych czasów. Oczywiście sukcesy cieszą, lecz rzadko wracam do lat 90., gdy walczyłam w imprezach rangi światowej.

Mamy okazję dziś trochę powspominać. Jeden z pierwszych sukcesów to srebrny medal Mistrzostw Europy w light contact, które odbyły się w 1993 roku w bułgarskiej Warnie.

Pamiętam bardzo ciężki finał z rywalką z Niemiec, która okazała się lepszą zawodniczką. To była dziewczyna wysoka i szczupła jak na kategorię -65kg, a mi trudno było się do niej dostać. W ogóle Niemki były moją zmorą w kickboxingu. Srebrne medale z różnych zawodów to "zasługa" kickboxerek z tego kraju. One co turniej praktycznie się zmieniały, a ja ciągle byłam w kadrze i z nimi walczyłam i niestety kilka razy przegrałam. Jeśli chodzi o sam turniej w Warnie, nie czułam jakiegoś stresu czy zdenerwowania, po prostu wtedy inaczej się do wszystkiego podchodził, z większym spokojem. Zakładam rękawice i wychodziłam rywalizować. A ze spraw bardziej życiowych, nie bałam się latać, chociaż to były samoloty nie tej generacji, co obecnie, a tymczasem teraz z większą niepewnością wsiadam na pokład samolotu.

W kolejnym sezonie w tej samej wadze i formule wywalczyła pani brąz Mistrzostw Świata w Atlantic City. Czy Stany Zjednoczone okazał się rajem, był takim olśnieniem?

Ameryka kompletnie nie zachwyciła, chociaż my, reprezentanci kraju, byliśmy dumni, że poubierani w biało-czerwone dresy możemy startować jako Kadra Polski. W tamtym czasie miałam napięty harmonogram startów, m.in. w Finlandii i wreszcie lot za ocean. Z brązowego medalu byłam zadowolona, to kolejny znaczący wynik, chociaż niestety nie wytrzymał mój kręgosłup i już na miejscu trener Andrzej Palacz organizował mi zabiegi fizjoterapeutyczne. Co do atmosfery, muszę przyznać, że bardzo miło zajęli się nami pracownicy polskiej ambasady, zabrali na wycieczkę objazdową i w kilka godzin pokazali m.in. Nowy Jork.
Później jeszcze bardzo udany był dla mnie 1995 rok, kiedy w Stuttgarcie zdobyłam brąz Mistrzostw Świata light contact, zaś w Kijowie dołożyłam srebro MŚ w wersji full contact. Mój trener z KS Piaseczno Piotr Siegoczyński nie był zwolennikiem tej formuły, ale kiedyś go uprosiłam i chyba we trójkę pojechaliśmy na Mistrzostwa Polski, które wygrałam. Udany występ na Mistrzostwach Świata full contact był potwierdzeniem, że bardzo dobrze sobie radziłam w każdej formule. A za dwa medale MŚ w jednym sezonie dostałam jakąś nagrodę z ówczesnego Ministerstwa Sportu.

Kiedy pojawił się przydomek Marta "Killer" Kichner?

To było na zawodach chyba w Danii, gdzie w jednej z walk wyszedł mi cios podbródkowy i znokautowałam rywalkę. W narożniku strasznie się wtedy emocjonował Piotrek Siegoczyński, pokrzykując "super, super", a ja uważam, że po prostu wyszło mi to uderzenie bokserskie. Ale żadnym kickboxerskim "killerem" nie byłam.

Co pani sądzi o Piotrze Siegoczyńskim jako zawodniku, szkoleniowcu, dziś prezesie Polskiego Związku Kickboxingu?

Z Piotrem znamy się "od zawsze", zawodnikiem był znakomitym, trudnym do pokonania, to nasza polska legenda kickboxingu. Trenerem był i jest wymagającym i bardzo dobrze, bo o to chodzi w relacjach zawodnik-szkoleniowiec. Myślę też, że doczekaliśmy się najlepszego prezesa Związku, każdy w środowisku widzi zachodzące zmiany i do tego w bardzo szybkim tempie. Jego pracę oceniam bardzo wysoko, mnóstwo diametralnych zmian na plus, widać jak rozwija się polskich kickboxing pod każdym względem.

Po kilku latach nieobecności na zawodach, pojechała pani w 2017 roku na MŚ weteranów do Budapesztu i wywalczyła srebrny medal w light contact.

Miałam kilka dłuższych przerw spowodowanych zazwyczaj kłopotami zdrowotnymi, m.in. z kolanem, kręgosłupem, barkiem, łokciem itd. W przypadku zawodów na Węgrzech, wracałam po 7 lub 8 latach. Rehabilitacja pomogła mi w kwestii wypadającego barku czy łokcia tenisisty, zaś w rozwiązaniem w dolegliwościach kręgosłupa okazał się powrót do kickboxingu. Miałam też przerwy macierzyńskie, córka ma dziś 20 lat, syn 12, ale niestety nie zajmują się sportem. W budapeszteńskim turnieju stoczyłam dwie walki, jedną wygrałam. Na pewno 2-3 miesiące przygotowań to za krótko, do tego lekko pogubiłam się w pojedynku finałowym, zabrakło wcześniejszych startów kontrolnych, oczywiście pojawił się też stres.

Planuje pani kolejne starty?

Tak, jesienią tego roku chcę pojechać na Mistrzostwa Świata do Sarajewa, a wcześniej, bo już pod koniec marca wystartuję w Mistrzostwach Polski light contact we Włoszakowicach koło Leszna. Mam nadzieję, że będę miała rywalki w swojej kategorii wagowej. Na co dzień trenuję pod okiem Doroty Godziny i Piotra Siegoczyńskiego, nie brakuje także sparingpartnerek i jestem w stanie odpowiednio przygotować się do poszczególnych zawodów.

A co dalej z sędziowaniem?

W tym roku chyba nie będę sędziowała, w poprzednim byłam byłam tylko na dwóch zawodach. Jakoś nie za bardzo odnajduję się w tej roli w kickboxingu, chyba za bardzo stresuję.

Jakie są pani zainteresowania poza kickboxingiem?

Lubię sport, gram w tenisa, bardzo lubię jeździć na nartach. Jeździmy do Tyrolu, gdzie sprawdzam się na trasach o skali trudności FIS, czyli już dla zaawansowanych. Muszę przyznać, że polskie górki już nie sprawiają mi przyjemności, potrzebuję większych wyzwań, chociaż w zawodach nie rywalizuję.
WSPÓŁPRACA:
WAKO
WAKO EUROPE
Ministerstwo Sportu
Antydoping
Prawo Sportowe
Fundacja Mistrzom Sportu
SportAccord
IWGA
Fisu
Polski Komitet Olimpijski
18.Dywizja Zmechanizowana im. gen. broni Tadeusza Buka
Centralny Ośrodek Sportu
Copyright 2014 - 2024 Polski Związek Kickboxingu
Created by: KREATORMARKI.PL