Redakcja: W krajowym kickboxingu nie brakuje małżeństw z sukcesami w tym sporcie. Jedno z nich tworzą nasz dzisiejszy rozmówca Włodzimierz Trzeciak, od ponad 30 lat trener i popularyzator kickboxingu w Radomiu, i utytułowana zawodniczka Julita Tkaczyk Trzeciak.
Włodzimierz Trzeciak: W historii radomskiego kickboxingu mamy wielu medalistów największych, mistrzowskich imprez międzynarodowych – seniorskich i w grupach młodzieżowych. Bez cienia wątpliwości uważam, że najpiękniejszą kartę zapisali moja małżonka i Wojciech Peryt. Julia to medalistka Mistrzostw Świata i Europy, zawodowa mistrzyni kontynentu praz kilkunastokrotna Mistrzyni Polski. Wojtek Peryt zdobywał m.in. tytuły wicemistrza świata i Europy, wiele razy stawał na najwyższym stopniu podium MP. Oboje ze względów stypendialnych, brali również z powodzeniem udział w zawodach bokserskich.
Jak radzi sobie na „rynku” sportowym prowadzony przez pana i żonę Radomski Klub Kickboxingu "Kick-Sport"?
Przez ponad 27 lat wypracowaliśmy markę solidnego klubu, w którym stawiamy na jakość i indywidualizację treningów, bo kickboxing jest dyscypliną indywidualną, z każdym trzeba inaczej współpracować, w zależności od umiejętności technicznych, predyspozycji itp. Młodzież i dorośli obecnie mogą wybierać z szerokiej gamy sportów walki w Radomiu, cieszymy się, że wiele osób trafia do nas, sprawdzonego teamu z wysokiej klasy szkoleniowcami. Liczę, że w tym sezonie ok. 20 osób z grona trenujących będzie regularnie uczestniczyło w Mistrzostwach Polski w poszczególnych kategoriach wiekowych. Priorytetem dla nas jest full contact, zresztą właśnie w tej formule jestem trenerem reprezentacji juniorów. Późno do Polski trafiło np. K-1 czy low kick, dlatego w tych wersjach nie startujemy.
Jeśli chodzi o tegoroczne ME, może wystąpić aż 11 z 14 ubiegłorocznych uczestników MŚ we Włoszech, bowiem wciąż są juniorami, ale z większym doświadczeniem i większymi szansami na medale, nawet w najcenniejszym kolorze. Oczywiście należy pamiętać, że wiek juniora to okres przejściowy w karierze sportowej, ale jestem przekonany, że sporo nazwisk obecnej młodzieży za 2-3 lata będzie już decydować o obliczu seniorskiej kadry Biało-Czerwonych, prowadzonej przez mojego kolegę Radosława Laskowskiego.
Kiedy zaczęła się pańska praca w reprezentacji Full Contact Polskiego Związku Kickboxingu?
Nieoficjalnie od 16 lat, kiedy zostałem asystentem Ludwika Denderysa, zaś oficjalnie zajmuję się kadrowiczami 13 lat. Przez ten czas miałem przyjemność współpracować z ogromną liczbą wspaniałych zawodników i zawodników, niektórzy zostali w seniorskiej wersji full contact, inni realizowali się w pozostałych formułach. Nazwisk mógłbym wymienić kilkadziesiąt, m.in. Iwona Nieroda, która przeniosła się do low kicku, Dawid Kasperski i Jan Lodzik, obecnie w K-1 Rules, czy Karolina Dziedzic-Gruszowska – ona z kolei pozostała w full contact. Tych osób było więcej, np. Kinga Szlachcic, Szymon Wąs, Olek Stawirej, Rafał Gąszczak itd. Znakomici juniorzy dziś walczą z sukcesami w seniorskiej ekipie Radka Laskowskiego, jak np. Robert Niedźwiedzki, Rafał Nguyen, Kuba Pokusa, wspomniani Karolina i Rafał.
W polskim kickboxingu nie brakuje niesamowicie utalentowanych juniorów. Część z nich w kadetach walczyła w innych formułach, bowiem w tej grupie nie ma full contact. Sebastian Samiła, Mateusz Dymek i Patryk Możdzyński to tylko niektórzy z tych wspaniale się zapowiadających. Zobaczymy co będzie dalej, czy postawią na kickboxing, czy jednak zdecydują się na studia, a może będą potrafić wszystko połączyć na wysokim poziomie.
Wielu trenerów podkreśla, że kickboxing to ich wielka pasja. Kiedy ten sport pojawił się w życiu Włodzimierza Trzeciaka?
Na początku lat 80. oficjalnie kickboxing nie funkcjonował, nie używana była taka nazwa. Podczas niedawnego Balu Mistrzów PZKB w Węgrowie świętowaliśmy 30-lecie Związku, chociaż wiadomo, że nasz sport był obecny w kraju dłużej. Początkowo wielu z nas startowało we wszechstronnym karate sportowym i karate kyokushinkai. Pamiętam, że to był taki okres bałaganu organizacyjnego, funkcjonował Polski Związek Karate i przy nim piąta komisja stylowa z „powrzucanymi” kickboxingiem, taekwond-do, kung-fu. Nie lubię tego słowa, ale byłem przy narodzinach kickboxingu, bowiem rozegrane w Radomiu zawody w 1984 roku uznane zostały pierwszymi MP semi-contact. Jako 16-latek wystąpiłem w tym turnieju, ale przegrałem. Wtedy nie było jeszcze podziału na juniorów i seniorow, ale czułem się na siłach walczyć ze starszymi od siebie. W mojej kategorii wygrał Piotr Siegoczyński, późniejszy wielokrotny Mistrz Świata i Europy.
Jaki jest pana dorobek w MP Seniorów w kickboxingu?
Pod koniec lat 80 zdobywałem dwa brązowe medale, obydwa w full contact. W turniejach mistrzowskich przegrywałem z uznanymi markami, późniejszymi Mistrzami Świata Bogdanem Sawickim i Piotrem Bartnickim. Mam niedosyt, ale też satysfakcję, bowiem wcześniej podczas eliminacyjnych zawodów międzystrefowych wygrałem z Piotrkiem Bartnickim, a on nigdy nie przegrywał z rodakami. W tamtych czasach startowałem także w wersjach light oraz semi i ciężko było się przebić do kadry, mając za rywali znakomitych zawodników. W ogóle takie nazwiska jak Siegoczyński, Sawicki, Bartnicki, Skrzypek, Kroczewski, Wiertel, Falender, Zdziarski, Warchoł i mnóstwo innych mówią wszystko. To byli mistrzowie kickboxingu, kultowi zawodnicy, Polacy rozdawali karty. W moim przypadku istotny był brak trenera ze względu na rezygnację dotychczasowego szkoleniowca. My, jako młodzi zawodnicy, widzieliśmy, że w innych klubach trenuję się inaczej, że ważnym elementem poza kopnięciami były techniki bokserskie, praca nóg, obrona itd. Chodziliśmy na dodatkowe zajęcia pięściarskie, a poza tym każdy swoimi sposobami szukał dodatkowych informacji. Nie chcieliśmy rezygnować z kickboxingu, ale nie chcieliśmy też zostać w tyle i przegrywać. Stąd też pomysł na rozwój sportowy i utworzenie własnego stowarzyszenia. Wiedziałem, że nie będzie łatwo, ale i pamiętałem swoje początki zawodnicze, kiedy trenowaliśmy w Sali gimnastycznej, bez specjalistycznego sprzętu, a i metody szkoleniowe były ubogie. Marzyło mi się zdecydowanie coś więcej dla przyszłych podopiecznych.
RKK „Kick Sport” Radom powstał 2 września 1991 roku po rozwiązaniu sekcji przy RGKS Broń.
Jesteśmy trochę młodsi od PZKB i nam też niedługo „stuknie” 30-stka. Bardzo zależało mi na dokształcaniu, na zdobywaniu nowych umiejętności. Z wielką radością zawsze wspominam treningi prowadzone w Warszawie przez Andrzeja Palacza. Był trenerem poszukującym zagranicznych wzorców, podobnie jak Andrzej Gmitruk, który uczył nas boksu na Fortach Bema. Bałem się, czy zapamiętam chociaż połowę z tego, co przekazali wtedy ci dwaj trenerzy. Chciałem jak najwięcej pokazać moim zawodnikom w Radomiu. Nie chciałem się rozdrabniać, szybko zakończyłem własne starty i zająłem się pracą trenerską.
W 1994 i 2002 roku w Radomiu odbywały się Mistrzostwa Polski Seniorów, czyli prawdziwe święto kickboxingu.
Pierwsze zawody organizowaliśmy w formule full contact, po kilkuletniej przerwie dla tej wersji i okazały się sporym sukcesem sportowo-organizacyjnym. Rok później turniej odbywał się w Koszalinie i pocztą tradycyjną wysyłałem rozmaite informacje dot. zawodów świętej pamięci Józkowi Warchołowi. W 2002 roku startowali u nas mistrzowie light contact. Wygrywali m.in. radomianie Julita Tkaczyk i Karol Kowalczyk. Złotymi medalistami byli także m.in. Iwona Guzowska, Karolina Łukasik, Żaneta Kruk, Bogusław Połoński, Wojciech Myśliński i Wojciech Szczerbiński. Sporo osób, zwłaszcza dziewczyn, startowało również w boksie amatorskim i zawodowym. Od Tomka Paska jakiś czas temu dostałem plakat tych zawodów sprzed 17 lat, to piękna pamiętka. Organizowaliśmy także gala zawodowe, Julita wygrywała i zdobywała pas Mistrzyni Europy. Później związała się z grupą pięściarską, ale jak się okazało boks zawodowy nie był sposobem na sławę i pieniądze, to nie takie proste.
Podczas rozdania nagród „Heros 2018” w Węgrowie miał pan okazję spotkać się i powspominać z prezesem PZKB Piotrem Siegoczyńskim. Jak układa się współpraca z władzami Związku?
Piotr Siegoczyński był prekursorem kickboxingu w naszym kraju, zdobył historyczne mistrzostwo świata w Budapeszcie w połowie lat 80., a jego nazwisko trafiło na okładki gazet. Wtedy go poznaliśmy, jako sportowca wielkiej klasy. Później realizował się jako trener w klubie KS Piaseczno i reprezentacji Polski. Poznał kickboxing z każdej strony i dzięki temu dużo łatwiej było mu rozpocząć kierowanie PZKB. Ale to jego wielka zasługa, jego pasja, determinacja i zaangażowanie sprawiły, że kickboxing rozwija się, co dobrze wróży na przyszłość dla całej dyscypliny. Widać jego pracę, wiele spraw zostało poukładanych i dopracowanych. Kiedyś mówił się o prezesach – działacze, ale różnie to słowo było interpretowane. O Piotrze Siegoczyńskim można powiedzieć, że to działacz kompletny, z powołaniem, wizją, pomysłami. Sprawdził się na każdym etapie życia kickboxerskiego.