Fundacja Mistrzom Sportu
Masters
18.Dywizja Zmechanizowana im. gen. broni Tadeusza

GŁÓWNI PARTNERZY

Quanta cars
Fight Time
Gorący potok
VOYTEX
OCTAGON - polska marka sportowa

PARTNERZY

„Trenerzy Polskiego Związku Kickboxingu” – Rafał Karcz, Kadra Pointfighting Juniorów

20.03.2019
„Trenerzy Polskiego Związku Kickboxingu” – Rafał Karcz, Kadra Pointfighting Juniorów
„Trenerzy Polskiego Związku Kickboxingu” – Rafał Karcz, Kadra Pointfighting Juniorów

Redakcja: W naszym cyklu wywiadów przenosimy się do Wejherowa do Rafała Karcza. Jako zawodnik z powodzeniem startował pan w kilku formułach. Jaki jest pana dorobek medalowy w Mistrzostwach Polski?

Rafał Karcz: Łącznie jak do tej pory mam na koncie 14 tytułów Mistrza Polski. Jeśli chodzi o seniorski kickboxing, wywalczyłem 3 złote medale w formule pointfigting, a ostatni w 2017 roku. Ponadto kilkukrotnie byłem Mistrzem Polski Służb Mundurowych – w wersjach pointfighting i kick-light. Startowałem również z powodzeniem w MP light contact i full contact, w tych formułach również kilka razy stawałem na podium krajowego czempionatu. „Załapałem” się także w 2002 roku na tytuł Mistrza Polski juniorów młodszych, czyli odpowiednika dzisiejszych kadetów starszych. Oprócz Mistrzostw Polski, wywalczyłem 6 medali Pucharu Świata, najcenniejszy dla mnie był srebrny w light contact w Austrii.

Kiedy po raz ostatni pojawił się pan w roli zawodnika? Czy planuje pan ponowne starty w kickboxingu?

Ostatnio raz walczyłem w 2017 roku na wspomnianych MP seniorów. Odnośnie moich dalszych startów - nie mówię „nie”, i nie mówię „tak”. Mam 33 lata, mogę jeszcze spokojnie powalczyć, ale mam też wiele innych odpowiedzialnych zadań, które w pierwszej kolejności staram się realizować. Bardzo cenię sobie fakt i jestem dumny z tego, że Zarząd PZKB w 2018 roku powołał mnie na stanowisko trenera kadry juniorów. Jestem też szkoleniowcem w dwóch klubach, a w jednym z nich – w Wejherowie - zarządzam jako prezes. Obowiązków sporo, duża odpowiedzialność, więc na dzień dzisiejszy nie widzę możliwości kontynuowania swojej przygody jako zawodnik, więc realizuję się jako trener i działacz sportowy.

Pana związki z kickboxingiem zaczęły się w Wejherowie?

Moja przygoda z kickboxingiem zaczęła się w 2000 roku w Gdyni, a później po zmianie zamieszkania kontynuowałem treningi w Wejherowie w klubie Maximus. Jednak tak naprawdę prawdziwy kickboxing poznałem u boku dzisiejszego Prezesa Polskiego Związku Kickboxingu Piotra Siegoczyńskiego. To on, jako ówczesny trener kadry Polski, pokazał mi zupełnie inne spojrzenie na tą dyscyplinę sportu, mocno mnie zmobilizował, dał też stałe miejsce w seniorskiej kadrze Polski. Dzięki panu prezesowi walczyłem z sukcesami na turniejach międzynarodowych.
Kiedy zaczął pan pracę w roli trenera i co było najtrudniejsze na początku? Co dziś jeszcze sprawia jakieś trudności w tej roli?
Jako trener zacząłem pracę bardzo szybko, w 2006 roku. Miałem wtedy 20 lat i byłem jedną z młodszych osób, które w tym czasie kończyły kurs instruktorski w Zielonej Górze. Ten kurs prowadzili naprawdę świetni fachowcy z trenerem Tadeuszem Dudą na czele. Wiele osób po tamtym szkoleniu realizuje się wciąż w kickboxingu. Niektórzy jeszcze jako zawodnicy, inni prowadzą własne kluby lub są działaczami.
Wierzę, że najtrudniejsze mam już za sobą. Miałem 21 lat, gdy otworzyłem własny klub, wtedy pod nazwą „Klub Sportowy Fight Zone”. Na zajęcia przychodziły dzieci, ale także młodzież i dorośli. O dziwo starzy słuchali się „młodego” i wykonywali polecenia. Popełniłem kilka błędów, nie tyle co szkoleniowych, ale organizacyjnych i tych życiowych, związanych jednak z prowadzeniem klubu. Mam już to za sobą i mimo że angażuję się bardzo mocno w klub na niektóre sprawy patrzę z większym dystansem.

Jak finansowo radzą sobie kluby w Wejherowie i Luzinie?

Nie mogę narzekać na brak osób chcących trenować naszą ukochaną dyscyplinę sportu. Łącznie w Wejherowie i Luzinie trenuje ok 160 osób. Jestem z tego dumny, ale też zobowiązany. Dziękuję w tym miejscu wszystkim za zaufanie. Trudnością w realizacji celów są jednak finanse. Nie mogę mówić o dostatecznych dofinansowaniach z Urzędu Miasta czy Urzędu Gminy, ponieważ są one niewspółmierne do ogromu naszych działań jako klub. Robimy jednak swoje, szukamy innych środków i źródeł finansowania wyjazdów, sprzętu itp. Wychodzi nam to dobrze, chociaż czasami trzeba się nieźle „nagimnastykować”. Inni trenerzy i działacze doskonale wiedzą o czym mówię.

Dojeżdża pan każdego dnia na zajęcia do obu miejscowości?

W Wejherowie działa Wejherowskie Stowarzyszenie Sportowe. Jestem jego założycielem, prezesem, jak również trenerem, a w pracy szkoleniowej pomaga mi trener Tomasz Hirsz oraz kilku innych współpracowników. To nieocenione wsparcie. Mamy w Wejherowie bardzo kameralną salkę, dlatego członków klubu, którzy trenują kickboxing podzieliliśmy na kilka grup. W Luzinie zaś prowadzę zajęcia w GOSRiT Luzino. Łącznie posiadamy w obu miejscach 14 grup. Wejherowo i Luzino to miejscowości oddalone od siebie o ok. 15 km, więc z dojazdem nie ma problemu. Ułożyłem sobie grafik w ten sposób, że prowadzę treningi codziennie od poniedziałku do piątku od godz. 16 do 21, czasami trochę dłużej. Dochodzą jeszcze sobotnie zajęcia w grupie „Kickboxing for Ladies”.

W jaki sposób wyszukuje pan zdolne osoby do kickboxingu?

Mam to wielkie szczęście, że przychodzi do nas mnóstwo dzieci. Mamy 6 grup naborowych, każdy znajdzie coś dla siebie. Dlatego też talentów wyszukuję wśród osób, które zainteresowały się kickboxingiem. Na początku były plakaty, ulotki z informacjami o naborach. Dziś inaczej to funkcjonuje w dobie internetu i mediów społecznościowych. Jesteśmy znani w Wejherowie i Luzinie, istnieje także tzw. „poczta pantoflowa”. Śmiało mogę stwierdzić, że nie brakuje nam narybku i młodych talentów. Na zbliżające się MP i PP kadetów w Węgrowie wystawimy ok. 20-osobową reprezentację, więc widać, że mocno inwestujemy swój czas i pracę w dzieci.

Jak wyglądała pana droga w kadrze jako trener? Zaczął pan od zastępstwa w kadetach, a potem przejął juniorów po Bartoszu Baczyńskim?

Tak, na Mistrzostwa Europy w 2017 roku pojechałem jako trener kadry kadetów w zastępstwie Emilii Szabłowskiej. W kolejnym roku zostałem powołany na szkoleniowca juniorskiej reprezentacji. Współpraca z Bartkiem i Emilią układa się pomyślnie. Jestem bardzo zadowolony, że mogę współpracować z takimi osobami. Poza tym znamy się długo, mieliśmy okazję nie raz spędzać czas na treningach podczas zgrupowań kadry, jeszcze za czasów kiedy sami byliśmy zawodnikami.

Jeśli chodzi o zawodników, kto należy do grona najciekawszych i najbardziej perspektywicznych osób?

Ogromnie się cieszę, że mogę poznawać grono młodych, zapalonych osób. Zuzia Kalbarczyk to moja wychowanka, zaczęła trenować mając 6 lat, a do tej pory sięgnęła po medale MŚ, ME, wielokrotnie była Mistrzynią Polski, 4 razy wygrywała Pucharu Świata. Jest bardzo młodą i ambitną dziewczyną, wiele jeszcze przed nią. Kolejną zawodniczką-wychowanką jest Paulina Stenka, Mistrzyni Świata juniorów kick-light. Teraz już startować będzie jako seniorka – nowe wyzwania przed nią. Jeśli patrzeć na kadrę Polski w pointfightingu, którą prowadzę, ciekawi mnie każda osoba, która zajmuje się tą formułą walki.

Kogo jeszcze można zaliczyć do grona dużych talentów?

Mimo że kickboxing jest sportem indywidualnym, wierzę też w siłę i zgranie drużyny. Jeśli chodzi o moje zawodniczki Nikola Siecińska jeszcze nie osiągnęła wieku juniorskiego, zawalczy na MP kadetów starszych. Patrycja Jaworska, która ostatnio była najbliższa medalu juniorskiego w pointfighting, przechodzi do seniorów pod opiekę Bartosza Baczyńskiego, zresztą jej klubowego trenera, trzymam za nią kciuki. Mógłbym jeszcze wymienić wiele osób. Mam nadzieję, że będą mnie dobrze wspominać już jako seniorzy.

Jak Pan ocenia dzisiejszą siłę polskiego pointfightingu w juniorskim kickboxingu w Europie i na świecie? Włosi, Węgrzy, Brytyjczycy to ekipy poza zasięgiem?

Nie lubię i nie używam stwierdzenia, że „jest ktoś poza zasięgiem”. Polski pointfighting rozwija skrzydła. Wspomniani Emilia i Bartosz wykonują wspaniałą robotę, odpowiednio z kadetami i seniorami. Jest coraz więcej trenerów, wiedzących „o co chodzi” w poincie. Na pewno Węgrzy czy Włosi przodują, ale my nie dajemy za wygraną. Wierzę, że polski pointfighting się odrodzi. Wiem, że mi również powierzono zadanie „pociągnięcia” tej formuły. Zapewne jest dużo ekip narodowych silniejszych od nas, ale to się zmieni. Ambitnie i konsekwentnie do celu.

Dużym rozczarowaniem był brak medalu podczas ubiegłorocznych MŚ?

Rozczarowaniem może nie, aczkolwiek wierzyłem, że uda się zdobyć medale. Przede wszystkim wierzę w każdego swojego zawodnika w reprezentacji. Widzę ich determinację i zaangażowanie. Smutno trochę się zrobiło z racji braku medalu w pointfighting dla juniorów. Chłopaki i dziewczyny bardzo się starali i ogromnie chcieli, zostawili serce na macie. Czasami zabrakło szczęścia, czasami jeszcze umiejętności i doświadczenia. Zawsze jednak powtarzam zawodnikom, że mają walczyć na miarę swoich możliwości i oczekiwań. Wiem, że tak też było we Włoszech. Jestem dumny z postawy mojej kadry w Lido di Jesolo, zarówno w aspekcie sportowym, jak i organizacyjnym i duchowym. Wspieraliśmy siebie nawzajem. Celujemy w medale podczas tegorocznych ME Juniorów na Węgrzech.

Jakie są pańskie zainteresowania pozasportowe?

Czas wolny spędzam z rodziną, partnerką życiową Asią i przyjaciółmi. Lubię obejrzeć dobry film. Ostatnio zająłem się mocno bieganiem. Chcę w tym roku zaliczyć jak najwięcej startów z cyklu Kaszuby Biegają. To zastępuje mi w jakimś stopniu wyczynowe uprawienie sportu. Mam to szczęście, że rodzina jest dla mnie bardzo wyrozumiała, bo czasu wolnego, tego pozasportowego, mam niewiele. Za zrozumienie i wyrozumiałość im bardzo dziękuję.
WSPÓŁPRACA:
WAKO
WAKO EUROPE
Ministerstwo Sportu
Antydoping
Prawo Sportowe
Fundacja Mistrzom Sportu
SportAccord
IWGA
Fisu
Polski Komitet Olimpijski
18.Dywizja Zmechanizowana im. gen. broni Tadeusza Buka
Centralny Ośrodek Sportu
Copyright 2014 - 2024 Polski Związek Kickboxingu
Created by: KREATORMARKI.PL