Redakcja: Tytuł Mistrza Europy to spełnienie jednego z Twoich marzeń w kickboxingu. W wieku 34 lat pokazałeś, że sportowiec nie powinien patrzeć w metrykę, tylko ciężko pracować na treningach.
Adrian Durma: Czy spełnienie marzeń? Nie wiem, ale na pewno cel, który napędza do ciężkiej pracy pomimo wieku, którego nie czuję.
Redakcja: Po sukcesie w Antalyi na profilu facebookowym KS Mistral pojawił się wpis: “(…) Przykład Adriana powinien być przykładem dla innych. Dla zawodników jak i zwykłych ludzi, którzy ze sportem nie mają wiele wspólnego. Niech to będzie przykład dla wszystkich, którzy zaczynają mieć wątpliwości, zadają sobie pytania co zrobić ze swoim życiem, czy dalej warto „walczyć” oraz są bliscy rezygnacji z walki o własne marzenia”. Jak odebrałeś te słowa?
Adrian Durma: Było mi bardzo milo. Nie spodziewałem się takiej reakcji na mój sukces i to, że mogę być przykładem dla innych, by nie poddawali się i walczyli o swoje marzenia. Nigdy o tym tak nie myślałem. Po prostu trenowałem i robiłem to, co kocham.
Redakcja: Przed wylotem do Turcji postawiłeś sprawę jasno: “Teraz albo nigdy?”
Adrian Durma: Nie, nie, nigdy tak nie stawiałem sprawy. Jechałem z takim samym nastawieniem jak zawsze: "bojowym" i aby dać z siebie wszystko.
Redakcja: Byłeś w gronie faworytów, jako rozstawiony z nr 2. Najlepsi zawodnicy nie zawiedli, bo spotkałeś się w finale z rozstawionym z nr 1 Grekiem Michailangelosem Nikolou.
Adrian Durma: Nawet nie wiedziałem, że byłem rozstawiony jako 2 zawodnik w wadze -74kg, ale widziałem, że jestem w gronie faworytów. Taka ciekawostka w światowym rankingu przed turniejem byłem na trzecim miejscu mając... dwa profile, gdzie punkty rozbijały się na te dwa profile. Suma punktów z obydwu profili dawała mi pierwsze miejsce.
Redakcja: Jednocześnie pojedynek z Grekiem to był rewanż za przegrany półfinał ubiegłorocznych Mistrzostw Świata. Jak możesz porównać walkę finałową do tej z Włoch?
Adrian Durma: Co do finału różnica była taka, że teraz byłem zdrowy i mogłem swobodnie się zaprezentować. Rok temu złapało mnie przeziębienie, co miało ogromny wpływ na ten półfinał. Próbowaliśmy podleczyć, ale to nie udało się. Wyszedłem do walki z gorączką.
Redakcja: Wcześniej w Antalyi pokonałeś kolejno Patricka Pirchera (Liechtenstein), Iaina Ohare’a (Wlk. Brytania), Grega Sheehana (Irlandia). Był ktoś szczególnie groźny, z kim walka była na “styku”? W ogóle znałeś ich z bezpośrednich pojedynków?
Adrian Durma: Kojarzyłem zawodników, bo widziałem ich na innych turniejach, ale nie miałem okazji z nimi się zmierzyć. Z tych pojedynków niewygodnie walczyło mi się z przeciwnikiem z Wielkiej Brytanii. Nie odpowiadał mi jego unikalny styl walki, musiałem się nabiegać, a początek był ciężki.
Redakcja: Możesz porównać swoją połówkę drabinki do tej jaką miał Nikolou?
Adrian Durma: Ciężko mi tak porównać połówki, ponieważ poziom był wyrównany. Choć wydaje mi się, że jego dwie pierwsze walki były lżejsze od moich. Akurat te miałem okazję zobaczyć.
Redakcja: W dwóch ostatnich edycjach Mistrzostw Świata, w 2019 i 2021 roku, zdobywałeś brązowe medale, a w Mistrzostwach Europy też wywalczyłeś dwa krążki w tym kolorze w 2018 roku. Do tej pory półfinały były “zaczarowane” dla Ciebie?
Adrian Durma: Nie, półfinały nie były zaczarowane, taki jest sport. W 2018 roku w półfinale przegrałem, ale tam było trochę kontrowersji. W 2019 roku przegrałem z mocnym przeciwnikiem, który był lepszy. W 2021 roku wspomniana choroba. Także czary nie miały nic wspólnego.
Redakcja: Jak zmienił się Adrian Durma od debiutu w Mistrzostwach Europy w 2014 roku? Oczywiście poza kategorią wagową z -69 na -74kg.
Adrian Durma: Jak się zmieniłem poza kategorią wagową? Na pewno dojrzałem. Przez ten cały czas się zmieniałem i uczyłem. A ostatni raz w kategorii -69kg startowałem w 2015 roku na Pucharze Świata w Austrii.
Redakcja: Kolejny cytat z Klub Sportowy Mistral: “Adrian jest przykładem uporu, poświęcenia, determinacji i wytrwałości zawodnika, który nigdy nie przestał wierzyć i walczyć o swoje marzenia. Ponadto osobiście jest bardzo miłą, uśmiechniętą i sympatyczną osobą. Niech to będzie przykład dla pozostałych i nie tylko zawodników”. Nigdy nie zwątpiłeś? Nie miałeś chęci powiedzieć “stop”?
Adrian Durma: No właśnie nie. Od najmłodszych lat chciałem być sportowcem. Liczyłem się z tym, jak to wygląda, że są porażki, złe chwile. Ale mnie nigdy nie doprowadzały do tego żeby powiedzieć: “stop”. Choć było ciężko, biorąc pod uwagę to w jak ciężkich warunkach trenowałem.
Redakcja: Jak jesteś zdeterminowanym i niesamowitym kickboxerem niech posłuży opowieść o Twoim wyjeździe na tegoroczny Puchar Świata do Budapesztu. Mimo że samolot odleciał na Węgry to jednak… znalazłeś się na zawodach i zdobyłeś srebro!
Adrian Durma: To akurat był czas, kiedy kończyłem Szkołę Aspirantów Państwowej Straży Pożarnej w Poznaniu i pierwszego czerwca pisałem egzamin państwowy. Drugiego czerwca miałem wylot samolotem. Wszystko w biegu i na wysokich obrotach, bo egzamin spędzał sen z powiek. Czas miałem wyliczony. Nie przewidziałem tego, że pendolino – pociąg, który się nigdy nie spóźnia - będzie miał opóźnienie wynoszące 50 minut. Jakże cenne… O godz. 16:30 było zamknięcie luku bagażowego, a ja byłem o 16:35 i nie chcieli mnie wpuścić. Próbowałem rozmawiać, ale nie chcieli w żaden sposób mi pomóc. Stres egzaminem, zmęczenie, robienie wagi, odechciało mi się wszystkiego… Do tego ta pani, która z uśmiechem na twarzy powiedziała, że nie mogą mi pomóc. Po krótkiej rozmowie z mamą znalazłem połączenie flixbusem, spędziłem wiele godzin na Dworcu Zachodnim w Warszawie i o 1 w nocy wyjechałem do Budapesztu. Rano wysiadłeś gdzieś w stolicy Węgier, włączyłem mapę i pieszo udałem się na halę. Mina trenerów bezcenna, a sam turniej też wypadł rewelacyjnie. Teraz wspominam to z uśmiechem na twarzy, ale wtedy nie było mi do śmiechu.
Redakcja: W 2023 roku w kalendarzu kickboxerskim są Igrzyska Europejskie oraz Mistrzostwa Świata. Wystartujesz w Krakowie i Dublinie w Light Contact?
Adrian Durma: W 2023 roku wystartuję tylko na Mistrzostwach Świata. Niestety moja kategoria wagowa -74kg nie jest wpisana w program Igrzysk Europejskich, a nie chciałem w tym momencie zmieniać wagi na -79kg. Być może uda się wystąpić na kolejnych zawodach tej rangi, mam nadzieję, że będzie wtedy kategoria -74kg.
Redakcja: Do Igrzysk Olimpijskich w Los Angeles pozostało niespełna 6 lat. Z jednej strony dużo, z drugiej czas jednak szybko płynie. Myślisz o turnieju w USA?
Adrian Durma: Tak, o tym chyba każdy sportowiec myśli. Zobaczymy jakie formuły wskoczą i przemyślimy temat jeszcze raz . Na pewno pokuszę się o Igrzyska Olimpijskie.
Redakcja: Jak informację o złotym medalu Mistrzostw Europy w Antalyi przyjęli Twoi koledzy i przełożeni z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej 1 w Elblągu?
Adrian Durma: Koledzy, przełożeni jak i sam Komendant cieszyli się bardzo. W naszej komendzie jestem jedynym sportowcem, który uzyskuje takie wyniki na skalę międzynarodową. Cieszę się, że jestem pozytywnie odbierany za to, co robię, bo to naprawdę ciężka robota. Sam też zawsze z dumą podkreślam, że jestem strażakiem i staram się dobrze pokazywać jako strażak. Podczas turnieju chłopaki pisali i dopytywali się, jak mi idzie, co dawała pozytywnego kopa.
Redakcja: Jak Tobie układała się współpraca z trenerami kadry narodowej Light Contact Leszkiem Jobsem, Henrykiem Piwowarem w Turcji?
Adrian Durma: Z Leszkiem i Heniem pracuje mi się bardzo dobrze. Rozumiemy się na wysokim poziomie, dużo rozmawiamy, korygujemy na bieżąco błędy i mówimy o dobrych rzeczach, a także co potrzebujemy. Oni już wiedzą, co na mnie działa i czego potrzebuję. Życzę każdemu takiej współpracy z trenerami, bo to bardzo ważna rzecz. Zaczynając pracę już przed walka, w trakcie walki, jak i po. Obydwaj się uzupełniają, choć to dwie różne osoby, ale do mnie trafiają. A ich zaangażowanie widać choćby podczas walk, kiedy obaj robią uniki i przeżywają pojedynki razem z zawodnikami.
Redakcja: Z kim z zawodników i trenerów na co dzień pracujesz w Elblągu i gdzie kibice mogą zobaczyć Ciebie podczas codziennych treningów?
Adrian Durma: Jeśli chodzi o to z kim na co dzień trenuje, to odpowiedź brzmi: sam trenuję. Sam sobie jestem trenerem. Jestem zawodnikiem UKS Silvant Kajak Elbląg. Moja sytuacja jeżeli chodzi o to jest bardzo ciężka. Wcześniej reprezentowałem inny klub, w którym także przez wiele lat prowadziłem również treningi. Klub, który w niczym mi nie pomagał, a wręcz przeszkadzał w drodze do najwyższych wyników. Klub, który próbował przypisywać sobie moje osiągnięcia i zasługi ojca, który mnie trenował za młodych lat. Na moje szczęście zostałem zmuszony do odejścia, a trafiłem do wspomnianego klubu Silvant Kajak, prowadzonego przez kolegę po fachu strażaka Wojciecha Załuskiego, z którym współpraca układa się idealnie. Tu mam warunki do trenowania, których wcześniej nie miałem, a także pomoc i wsparcie. Choć to dwa różne sporty, łączy nas pasja i ciężka praca na treningach.