W wieku 26 lat Bartek Mienciuk dołączył do sztabu trenerskiego reprezentacji Polski Kadetów Light Contact. Na co dzień wychowanek Krzysztofa Pajewskiego prowadzi treningi w Klubie Sportów Walki Szczecinek. W wolnych chwilach zajmuje się snycerstwem, czyli artystycznym rzeźbieniem w drewnie.
Redakcja PZKB: Oficjalnie od stycznia jesteś trenerem kadry narodowej Kadetów w formule Light Contact, ale już podczas MŚ 2022 współpracowałeś razem z Agnieszka Turchan i Zenon Pawlikowski.
Bartłomiej Mienciuk:
Telefon od trenerki Agnieszka Turchan z propozycją współpracy dostałem w czerwcu. Od razu się zgodziłem i wkrótce wziąłem udział w dwóch zgrupowaniach kadetów w Wągrowcu. Poprowadziłem parę bloków szkoleniowych i myślę, że każdy z zawodników na tym skorzystał. Wprowadziłem też jakby treningi mentalne, co spotkało się z bardzo dobrym odbiorem wśród uczestników.
Redakcja PZKB: Jaki wyglądał podział obowiązków podczas tak wymagającego turnieju, jak ten we Włoszech?
Bartłomiej Mienciuk:
Podział obowiązków na Mistrzostwach Świata był dosyć jasny. Agnieszka Turchan miała również dużo obowiązków organizacyjnych, Zenon Pawlikowski miał jeszcze kadrę dzieci po opieką, więc duża odpowiedzialność spoczywała na mnie jeśli chodzi o kadetów. Uważam, że wywiązałem się jak najlepiej z tego zadania. I mam na myśli rozgrzewki i oficjalne walki, ale też organizację czasu wolnego. Chciałem aby nikt nie poczuł się ominięty.
Redakcja PZKB: Dwoje Waszych podopiecznych - Amelia Rzepecka -65kg i Karol Kruk +69kg - zostało Wicemistrzami Świata Kadetów, a pięcioro młodych kickboxerów wywalczyło brązowe medale. Jak przyjęliście, jako sztab szkoleniowy, osiągnięcia reprezentantów w Lido di Jesolo?
Bartłomiej Mienciuk:
Byliśmy bardzo zadowoleni z tego dorobku. Medale były jak najbardziej zasłużone, oczywiście jest niedosyt, ponieważ z przebiegu całej rywalizacji na pewno medali mogło się uzbierać troszeczkę więcej, a nawet 2 złote. Wiemy nad czym pracować i w następnych latach sukcesów powinno być więcej. Zresztą w kadetach jest bardzo duża rotacja, dzieci szybko dorastają, zmieniają kategorie wagowe. My, trenerzy, jak najwięcej staramy się im przekazać i sądzę, że to zaowocuje w przyszłości.
Redakcja PZKB: Jakie są plany kadry Kadetów Light Contact na ten sezon, jeśli chodzi o konsultacje, zgrupowania, starty krajowe, międzynarodowe?
Bartłomiej Mienciuk:
Najważniejszą imprezą krajową są czerwcowe Mistrzostwa Polski w Bałtowie, następnie dwa zgrupowania w okresie letnim. Co do składu kadry musimy poczekać do MP. Zobaczymy kto pozostał w jakiej formule i wadze.
Redakcja PZKB: Jak doszło do tego, że rozpocząłeś współpracę z reprezentację w tak młodym wieku 26 lat? I dlaczego Light Contact?
Bartłomiej Mienciuk:
Uważam, że czynników jest kilka, tj. dzięki swoim umiejętnościom, w jaki sposób odnoszę się do moich zawodników, jakie sukcesy osiągają oraz przykładam bardzo dużą wagę do ich przygotowania. I nie tylko fizycznego, ale i mentalnego. Dlatego uzyskują coraz lepsze wyniki. A przecież nie współpracuję z nimi bardzo długo, są dwa czy trzy lata pod moimi skrzydłami i uczę ich wszystkiego od postaw.
Dlaczego akurat light? Najbardziej czuję tę formułę. Na Akademickich Mistrzostwach Europy zająłem 2 miejsce, a wcześniej już jako junior zdobywałem medale na zawodach dla seniorów w light contact.
Redakcja PZKB: Od kiedy zacząłeś pracę jako szkoleniowiec kickboxingu? To było w 2020 roku po śmierci trenera Krzysztofa Pajewskiego?
Bartłomiej Mienciuk:
Stałą pracę jako szkoleniowiec zacząłem faktycznie w 2020 roku w grudniu, po śmierci mojego trenera Krzysztofa Pajewskiego. Był to dla nas wielki szok, ale ktoś musiał objąć tę funkcję. Teraz robię wszystko co w mojej mocy, żeby godnie go zastąpić. Co do wcześniejszego doświadczenie trenerskiego, już od czasów gimnazjum pomagałem trenerowi w przygotowaniu najmłodszych adeptów oraz przy organizacji obozów czy innych zgrupowań w naszym klubie. Zatem doświadczenie budowałem już od najmłodszych lat.
Redakcja PZKB: Jesteś wychowankiem trenera Pajewskiego. To on Ciebie ukształtował jako zawodnika, szkoleniowca, czy też współpracowałeś z innymi trenerami jak np. Zbigniew Sołtys?
Bartłomiej Mienciuk:
Tak naprawdę to kim jestem zawdzięczam głównie trenerowi Krzysztofowi Pajewskiemu. Ukształtował mnie jako zawodnika, trenera czy ogólnie człowieka. W dużym stopniu traktowałem go jako drugiego tatę i był jedną z najważniejszych osób w moim życiu i karierze.
Na swojej drodze spotkałem wielu wspaniałych ludzi, którzy też mieli wpływ na moją karierę czy nabyte umiejętności. Jak na przykład Zbigniew Sołtys, Jacek Mikulski KSW Team Police, Grzegorz Kowalski Sporty Walki Bałtyk Koszalin, Marcin Parcheta Nak Muay Szczecin, Przemysław Drajer Spider Złotów oraz wielu innych wspaniałych szkoleniowców.
Redakcja PZKB: W 2018 roku byłeś jedynym Polakiem w Pointfightingu, który zdobył medal – brązowy – Mistrzostw Europy. Jak zapamiętałeś turniej w Mariborze?
Bartłomiej Mienciuk:
Wspominam go bardzo dobrze, zdobyłem historyczny medal. Byłem bardzo dobrze przygotowany, pamiętam do tej pory jak rozmawiałem z trenerem przez telefon, jak bardzo się cieszyliśmy z podium. Trener powiedział, że tego medalu nie było w seniorach od paru lat i to wywołało jeszcze większą euforię i dodało skrzydeł na dalsze starty i rywalizację.
Redakcja PZKB: W tamtym czasie w wadze -79kg Twoim głównym krajowym rywalem był Przemysław Miśkiw z KSW Police? Czy także razem trenowaliście, sparowaliście?
Bartłomiej Mienciuk:
Tak, to był mój główny przeciwnik w Pointfightingu. Bilans walk wynosi prawdopodobnie 2:1 dla mnie, ale nie wykluczam, że jeszcze kiedyś się spotkamy na zawodach. Choć z tego co wiem Przemek obrał już inną drogę w swojej karierze. Wcześniej dużo czasu spędzaliśmy razem na treningach, sparowaliśmy i podpowiadaliśmy sobie nawzajem, więc to jest bardzo zdrowa rywalizacja. Dzięki temu obaj wznieśliśmy swoje umiejętności na wyższy poziom.
Redakcja PZKB: W którym momencie i dlaczego przeniosłeś się do formuły Low Kick?
Bartłomiej Mienciuk:
W sumie... niechcący, bowiem miałem plan wystartować w każdej formule w tamtym roku, może oprócz K-1. Pierwsze były zawody właśnie Low Kick. Niestety połamałem kość śródręcza w drugiej rundzie walki ćwierćfinałowej. I mimo że wygrałem, do dalszej rywalizacji już nie mogłem przystąpić. Okres rekonwalescencji obejmował wszystkie kolejne kolejne turnieje, a mogłem wrócić dopiero pod koniec czerwca. W kalendarzu były MP Pro-Am Low Kick. Zwyciężyłem już bezapelacyjnie.
Chciałem wystartować we wszystkich wersjach, ponieważ czuję, że jestem kompletnym zawodnikiem i mogę poradzić sobie w każdej formule. Chciałem udowodnić to sobie i moim zawodnikom.
Redakcja PZKB: Wymienione zostały trzy formuły: Light Contact, Pointfighting, Low Kick. W której najlepiej, najpewniej czujesz się jako zawodnik, a w której jako trener?
Bartłomiej Mienciuk:
Jako zawodnik najlepiej odnajduję się w Low Kicku, gdyż nie muszę już hamować swojej siły oraz mogą użyć pełnego wachlarza umiejętności, m.in. od low kicków po kopnięcia obrotowe. Chciałbym jeszcze spróbować czystego K-1, może tam byłoby jeszcze lepiej.
Jako trener spełniam się w light kontakcie i low kicku. Z pointfightingiem od dawna już nie nie miałem styczności.
Na co dzień pracuję z dużą grupą osób, mam zajęcia z dziećmi od wieku czterech lat do tak naprawdę wieku seniorskiego. To wymaga ode mnie prowadzenia łącznie sześciu grup. Do tego dochodzą zajęcia indywidualne.
Redakcja PZKB: Skąd się wziął Twój przydomek Wega?
Bartłomiej Mienciuk:
Jest skrótem od imienia postaci z dragon ball, mianowicie Vegeta. Od najmłodszych lat gdzieś utożsamiam się z tą postacią, bardzo ją lubię, myślę, że dzielę z nią wiele wspólnych cech, tych dobrych i złych. Zaczęło się od tego, że na każdym treningu w wieku dziecięcym miałem tą postać na koszulce. Nazwa ewoluowała do Wega i taka została przy mnie.
Redakcja PZKB: Jakie są Twoje marzenia kickboxerskie, najbliższe i długofalowe?
Bartłomiej Mienciuk:
Tak jak wspomniałem walka w prawdziwym K-1. Chodzi mi o walkę zawodową i jej podstawie wyznaczyć kolejne kolejne cele. Uważam, że odnajdę się w tej formule i dojdę na sam szczyt moich sportowych ambicji.
Redakcja PZKB: Na co dzień łączysz własne treningi i pracę trenerską z inną pracą zawodową bądź studiami?
Bartłomiej Mienciuk:
Łącznie jest dosyć ciężkie i pracochłonne. Zorganizowanie wszystkiego wymaga wielu wyrzeczeń, ale pomagają mi bliscy. Brakuje czasu na przyjemności, ale bez treningów nie wyobrażam sobie życia, po prostu kocham to robić.
Jeszcze parę lat temu prowadziłem firmę elektryczną, więc było jeszcze trudniej. Aktualnie główną pracą jest trenowanie. Moje zainteresowania pozasportowe to temat bardzo podobny, rozwój osobisty w sensie mentalnym oraz dość mało popularne hobby, jakim jakim jest snycerstwo oraz ogólnie stolarstwo. Praca ta pomaga mi się wyciszyć, tak jak wszystkie zajęcia wymaga troszeczkę kreatywności i dużej powtarzalności. Wśród znajomych jestem troszeczkę znany jako człowiek orkiestra, bo lubię się brać za wiele, wiele nowych rzeczy. Oczywiście staram się skupić się na priorytetach, czyli rodzinie, sporcie i podopiecznych.