Mistrzostwa Świata w Budapeszcie: Piotr Siegoczyński zadowolony z występu Polaków (podsumowanie, cz.3)
- 12 złotych medali w Mistrzostwach Świata to rekord naszej reprezentacji, która potwierdziła, że należy do grona 4 najmocniejszych krajów - mówi prezes Polskiego Związku Kickboxingu Piotr Siegoczyński. Turniej w Budapeszcie był dla niego szczególnym wydarzeniem, bowiem właśnie tam w 1985 roku został pierwszym polskim amatorskim mistrzem świata.
Biało-Czerwoni zdobyli aż 31 medali w węgierskiej stolicy. Dla Piotra Siegoczyńskiego, byłego zawodnika, później trenera, dziś szefa całego polskiego kickboxingu, to były wyjątkowe zawody. To była pierwsza impreza mistrzowska podczas której pełnił rolę prezesa Związku.
Przedstawiciele wszystkich formuł rywalizowali w jednym miejscu, a Polacy wypadli doskonale. W dzisiejszym podsumowaniu również opinie srebrnych medalistów - Doroty Godziny -55kg (kick light), Michała Królika -60 kg (K-1) i Michała Bławdziewcza +91kg (K-1) oraz weteranki Marty Kichner-Rządkowskiej -65kg (light contact).
Przedstawiciele wszystkich formuł rywalizowali w jednym miejscu, a Polacy wypadli doskonale. W dzisiejszym podsumowaniu również opinie srebrnych medalistów - Doroty Godziny -55kg (kick light), Michała Królika -60 kg (K-1) i Michała Bławdziewcza +91kg (K-1) oraz weteranki Marty Kichner-Rządkowskiej -65kg (light contact).
Piotr Siegoczyński
- Jestem bardzo zadowolony z występów naszych reprezentantów. Kiedy oficjalnie poinformowano, że Brazylia wycofuje się z organizacji jednego z turniejów mistrzowskich i było już pewne, że wszystkie formuły będą rywalizować w Budapeszcie, stało się jasne, że o medale będzie trudniej niż wcześniej. W przypadku niektórych osób to też była dodatkowo kwestia wyboru konkurencji, jak np. Pauliny Jarzmik, która nie mogła wystartować w pointfightingu. Miałaby szansę na 3 złote medale. Ale i tak jesteśmy szczęśliwi, bowiem 12 złotych krążków to nasz rekord. Na pewno szczęście to nam za specjalnie nie sprzyjało, kilka walk w ćwierćfinałach i półfinałach przegrywaliśmy bardzo pechową małą różnicą punktów. Czasem też werdykty sędziów były kontrowersyjne, jak w przypadku walki finałowej Doroty Godziny.
- Nasze zwycięstwa, zwłaszcza w tej strefie medalowej, były z kolei przekonywujące i jednogłośne zazwyczaj. Pokazaliśmy, że zaliczamy się do grona najlepszych krajów na świecie. Rosjanie byli najlepsi, ale tuż za nimi Włosi, gospodarze Węgrzy i my. Niewiele zabrakło abyśmy znaleźli się na podium ogólnej klasyfikacji drużynowej. Kolejna na liście Serbia miała już o wiele mniej zwycięstw.
- W poszczególnych formułach pokazaliśmy, że mamy znakomitych zawodników i zawodniczki, czekamy jeszcze na odbudowę pointfightingu. Na ostatnich Mistrzostwach Polski było aż 700 dzieciaków i młodzieży i na pewno z tej grupy wykiełkują przyszli mistrzowie.
- Od 2019 roku MŚ i ME mają być na stałe przeprowadzane w jednym miejscu. To dobre rozwiązanie, duży turniej, wielkie emocje, wszystko dobrze zorganizowane. U nas w kadrze na wyróżnienie zasłużyli wszyscy, a szczególnie złoci medaliści. Z tej grupy wiodącymi postaciami byli Paulina Jarzmik, Adam Gielata, Karolina Kubiak i Łukasz Wichowski. Wszystkim gratuluję sukcesów i jednocześnie zapraszam na galę Polskiego Związku Kickboxingu, która będzie podsumowaniem roku 2017. Bal mistrzów kickboxingu odbędzie się 13 stycznia w Węgrowie na Mazowszu.
Michał Królik
- Srebrny medal to dla mnie powtórzenie wyniku sprzed 8 lat z austriackiego Villach, gdzie startowałem w niższej kategorii wagowej -54kg. Podobnie jak w ubiegłym roku w finale Mistrzostw Europy w słoweńskim Mariborze, o złoto znów walczyłem z Timurem Nadrovem. To świetny Rosjanin, z którym teraz stoczyłem twardy bój. Zabrakło trochę punktów, wykończenia low kickiem. Łącznie w Budapeszcie stoczyłem 4 pojedynki i wychodząc do finału byłem trochę porozbijany, ale na pewno dałem dobrą walkę.
- W każdej kategorii poszczególne federacje narodowe wystawiały swoich najlepszych zawodników, nie było nikogo z przypadku. Do finału wszystko wygrywałem jednogłośnie na punkty 3:0, a w ćwierćfinale miałem raz swojego rywala na deskach.
- Byłem dobrze przygotowany do zawodów mistrzowskich, wcześniej przez miesiąc trenowałem w Holandii, zaś tydzień przed MŚ wygrywałem walkę z rywalem z Białorusi na gali DSF.
- Jeśli chodzi o organizację turnieju na Węgrzech miałem obawy, czy np. ważenie nie będzie przeciągało się do wielu godzin, bo przecież było 1200 osób startujących. Tymczasem wszystko poszło sprawnie, każdy wiedział co należy do jego pracy.
Dorota Godzina
- Przygotowania do Mistrzostw Świata przebiegały trochę burzliwie, wiedziałam, że będzie to mój ostatni amatorski start w kickboxingu, więc dziwne emocje kłębiły mi się w głowie. Dodatkowo na tydzień przed wyjazdem do Budapesztu stoczyłam ostatnią walkę zawodową na gali DSF Kickboxing Challenge 11 i to było bardzo duże przeżycie dla mnie. Miałam niewiele czasu żeby się zregenerować zarówno pod względem psychicznym, jak i fizycznym.
- Jak już dotarłam do Budapesztu to wszystko szło praktycznie zgodnie z planem. A on był taki, żeby obronić tytuł Mistrzyni Świata chociaż w jednej dyscyplinie i w pewnym sensie tak się udało, bo czuję się moralnym zwycięzcą. Finał przegrałam z miejscową zawodniczką Nelly Hanicz. Ściany pomogły mojej przeciwniczce.
- Decydujące starcie stoczyłam w pierwszym pojedynku w formule kick light, wygrałam z mocną Czeszką, aktualną Mistrzynią Europy w tej formule.
- Okazało się, że można sprawnie zorganizować mistrzostwa we wszystkich formułach walki. Myślę, że takie rozwiązanie jest lepsze dla naszej dyscypliny, jest to czytelniejsze dla kibiców, scala też reprezentację.
Marta Kichner-Rządkowska
-Wróciłam do rywalizacji w kickboxingu po 7-8-letniej przerwie. Zanim po raz pierwszy zakończyłam z treningami i zawodami miałam spore problemy z wypadającymi barkami czy łokciem tenisisty. W tych przypadkach rehabilitacja mi pomogła, natomiast cały czas były kłopoty z kręgosłupem. Okazało się, że rozwiązaniem był powrót do kickboxingu. Teraz jest dobrze, jestem w stanie trenować i normalnie funkcjonować.
-Po tak długiej przerwie stoczyłam 2 walki, jedną wygrałam, finałową zaś przegrałam. Myślę, że liczyłam, że będzie lepiej, ale różne sprawy zadecydowały o tym, że jest srebro, a nie złoto. Na pewno 2-3 miesiące przygotowań to za krótko, do tego lekko pogubiłam się w pojedynku finałowym, zabrakło wcześniejszych startów kontrolnych, oczywiście pojawił się też stres.
-Powróciłam także do sędziowania, mam znów wyjazdy sportowe, więc zobaczymy jak to będzie dalej z czasem i moim udziałem w turniejach jako zawodniczka.
-W przeszłości byłam wicemistrzynią świata seniorek full contact, z kolei w mistrzostwach Polski zdobywałam tytuły w każdej formule. Tutaj były zawody także w każdej konkurencji i jedyne na co zwróciłabym uwagę, to długość turnieju. Zdecydowanie wolę krótsze turnieje.
Michał Bławdziewicz
- Przygotowania przebiegały jak najbardziej po mojej myśli. Byłem na dwóch obozach kadrowych i jednym klubowym. Odbyłem też jeden start kontrolny.
- Na turnieju stoczyłem 4 walki, a wiadomo czy przy takiej liczbie pojedynków na poziomie Mistrzostw Świata zawsze zdarzają się momenty kryzysowe, bo jest to duże obciążenie.
W finale z Azerem Bahramem Rajabzadehem, na samym początku pierwszej rundy przyjąłem kopnięcie w kontuzjowaną nogę i to w zasadzie ustawiło już cały przebieg walki do końca. Tego urazu nabawiłem się jeszcze przed MŚ.
-Każda walka, może poza finałową, wydaje mi się, że była przełomowa w moim występie w tym turnieju. Cieszę się, że dostałem szansę startu na takiej dużej imprezie. Pozą walką finałową jestem w miarę zadowolony ze swojej postawy. Wcześniej zdobywałem złote medale MŚ K-1 Juniorów i MŚ kick light Seniorów, a teraz zadebiutowałem w MŚ K-1 Seniorów.