- Po zwycięstwie w Mistrzostwach Świata K-1 Rules, kolejnym celem są tegoroczne Mistrzostwa Europy i kolejne walki zawodowe na galach DSF Challenge. Jestem najlepszy w wadze -86kg i czekam na walkę z Dawidem Kasperskim - mówi Maksymilian Bratkowicz z Gym-Fight Wrocław, wielka nadzieja polskiego kickboxingu, podopieczny trenera Rafała Petertila.
Z cyklu "Mistrzowie Kickboxingu" przedstawiamy dziś sylwetkę 26-letniego Maksa Bratkowicza, kiedyś niepokornego chłopaka, który w pewnym momencie swego życia potrafił grubą kreską oddzielić przeszłość i zacząć nowe, także sportowe życie. To znakomity wrocławski kickboxer, ciężko pracujący każdego dnia na swoje sukcesy. W krótkim czasie osiągnął bardzo dużo, ale jest na tyle ambitny, że chce jeszcze mocniej zapisać się w historii krajowego i międzynarodowego kickboxingu. Jako mało znany zawodnik pojechał jesienią 2017 roku do Budapesztu na MŚ K-1 Rules, a wrócił... ze złotym medalem.
- Jechałem na Węgry można powiedzieć w ciemno, to był mój pierwszy większy turniej, pierwszy jako pełnoprawnego reprezentanta Polski. Nie myślałem o tytule, o medalu, choć w głębi duszy czułem, że stać mnie na miejsce na podium. Przede wszystkim chciałem dać dobre walki i pokazać co potrafię, a umiem już sporo. Zagranicznych rywali nie znałem, zresztą ja nigdy nie patrzę w drabinki i nie kalkuluję, ale zdawałem sobie sprawę, że na Mistrzostwa Świata nikt przypadkowy nie przyjedzie. W Budapeszcie zgłoszonych było 17 zawodników, a więc w drodze po złoto musiałem pokonać 4 przeciwników - powiedział Maksymilian Bratkowicz.
Podopieczny trenera Rafała Petertila trenuje 2 razy dziennie, zazwyczaj 10-11 jednostek tygodniowo. Jak mówi, to więcej od rywali i dlatego tak świetnie mu poszło na MŚ w węgierskiej stolicy.
- W pierwszej walce spotkałem się z kickboxerem z Bułgarii, Mistrzem Europy z 2014 roku. Prowadziłem do 2 rundy, lecz w ostatniej rywal zaczął odrabiać i na 15 sek przed końcem prowadził 1-2 pkt u dwóch sędziów. Ostatkiem sił udał mi się ostatni zryw i dzięki swemu charakterowi oraz determinacji, oraz pomocy w narożniku trenerów kadry Tomasza Skrzypka i Tomasza Mamulskiego, dopiąłem swego i zwyciężyłem. Kolejnym rywalem był Irańczyk, brązowy medalista The World Games. Obserwowałem go we Wrocławiu, zawodnik groźny, z dobrą prawą ręką. Byłem dobrze naszykowany taktycznie - spokojem i sprytem wygrałem ten bój o medal. W półfinale w spektakularny sposób znokautowałem Kazacha, który nadział się na mój prawy sierpowy. Długo nie mógł dojść do siebie, źle to wyglądało. I w finale zmierzyłem się z Brazylijczykiem, który wcześniej dwóch rywali znokautował w 1 rundzie. Do tej walki podszedłem ze stoickim spokojem, tak jak do ostatniej potyczki na DSF tuż przed MŚ. W ogóle się nie podpalałem, wierząc w swoje umiejętności. Takie działania na chłodno przyniosły powodzenie i szybko posłałem zawodnika z Ameryki Południowej na deski. Mimo że miał ogromny bagaż doświadczenia, od tego momentu nabrał do mnie respektu, a ja po swojemu punktowałem i zdobyłem złoto - opowiadał Maks Bratkowicz.
Wrocławianin często podkreśla jak wiele zawdzięcza trenerowi Rafałowi Peterilowi, z którym współpracuje 3,5 roku. Wcześniej nie trenował sportów walki, a potrafił się bić, bo to przydawało mu się na ulicy.
- Sport uratował moje życie... Jako młody chłopak robiłem różne rzeczy, rozrabiałem, ale któregoś dnia zrozumiałem, że to zła droga i donikąd. Sam zdecydowałem, że kończę z tym wszystkim, nikt nie musiał mi tłumaczyć czy doradzać. Uznałem, że czas najwyższy dorosnąć, zmądrzeć i się zmienić. Pewien rozdział został zamknięty. Stwierdziłem, że jestem w stanie dużo osiągnąć, że mam mocny charakter i sobie poradzę. Chciałem także udowodnić, że taki zwykły chłopak, na którego nikt nie stawiał, jest w stanie do czegoś dojść dzięki swej wytrwałości, uporowi, determinacji. Cieszę się, że dziś jestem sportowcem, który ciężko pracuje, Mistrzem Świata, że mogę zajmować się tylko kickboxingiem dzięki pomagającej mi firmie FutureNet. Dodatkowo jeszcze prowadzę treningi indywidualne dla chętnych - powiedział.
W tym roku Maksymilian Bratkowicz stoczył 4 zwycięskie pojedynki. Dwa wygrał na galach DSF, a dwa na MP K-1 w Warszawie, gdzie świętował pierwszy tytuł mistrzowski w ojczyźnie.
- Bardzo ucieszyło mnie to złoto w Warszawie, mimo że nie startował broniący tytułu Dawid Kasperski. Przegrywałem z nim w finałach MP 2016 i 2017, oraz w półfinale 2015, a także na Pucharze Europy 2015 w Pradze. Pierwsze walki z nim toczyłem na początku swojej przygody z kickboxingiem, ale z pojedynku na pojedynku byłem coraz lepszy i coraz mocniej mu zagrażałem. Dziś wiem, że jestem lepszy i chciałbym to już udowodnić. Myślę, że taka okazja nadarzy się na zawodowej gali DSF w 2019 roku. To jest mój cel - pokonać rywala, o którym kiedyś słyszałem, że to taki nadczłowiek, nie do zwyciężenia, że wszystkich zmiana. Ale oto narodził się nowy chłopak, Maks Bratkowicz, i on robi porządku na polskich arenach. Z Kasperskim też wygram - przekonuje.
Dawid Kasperski pochodzi ze Starachowic, ale od lat trenuje we wrocławskim Puncherze. Maksymilian Bratkowicz wypowiada się o nim z uznaniem, docenia jego klasę, choć mówi też, że to jego "największy sportowy wróg".
- To będzie głośna walka, jedna z największych we współczesnym polskim kickboxingu. Potrafię w odpowiednim momencie włączyć 6 bieg i dzięki swemu charakterowi pokonać każdego rywala. Wierzę, że tak będzie w potyczce z Dawidem oraz że pokonam bardzo trudnych rywali podczas zbliżających się Mistrzostw Europy. Chcę udowodnić, że tytuł Mistrza Świata nie był zdobyty przypadkiem. Cieszy, że na co dzień jestem rozpoznawalny we Wrocławiu. Chcę dalej wygrywać i pokazywać się kibicom z jak najlepszej strony. Wracając do Dawida, wiem jaką drogę przechodzi jako sportowiec i za to go szanuję. Ostatnio się poświęcił i wyjechał trenować do Holandii, aby się doskonalić. Jeśli tylko kontrakt na naszą walkę zostanie podpisany, stawiam na jedną kartę i też wyjadę na zgrupowania do Holandii i Tajlandii. U Rafała się rozwijam, ale chcę poznać też inne szkoły kickboxingu, żeby zwyciężyć z Dawidem w spektakularny sposób. Mam wielkie serce do walki i nigdy się nie poddam - podkreślił.