Pochodzący z Piotrkowa Trybunalskiego 27-letni Robert Krasoń (-81kg, full contact) i 22-letni zielonogórzanin Rafał Gąszczak (+94kg, light contact) po raz pierwszy w karierze zostali Mistrzami Europy w Kickboxingu. Jakich rywali pokonali w słoweńskim Mariborze i jak wyglądała ich cała droga do tytułu federacji WAKO? W podsumowaniu turnieju również ocena prezesa Polskiego Związku Kickboxingu Piotra Siegoczyńskiego.
Rafał Gąszczak (Akademia Sportów Walki Knockout Zielona Góra)
- To jest zdecydowanie mój najlepszy, ale i najcięższy sezon w karierze. W formule light contact zostałem Mistrzem Polski Seniorów i wygrałem Puchar Świata w Innsbrucku, a w full contact zwyciężyłem w Mistrzostwach Polski Seniorów oraz Młodzieżowców oraz zająłem 2 miejsce w Pucharze Świata w Budapeszcie. Zwieńczeniem jest tytuł Mistrza Europy ligh contact. Ale zanim stanąłem na najwyższym stopniu podium w Mariborze i wysłuchałem Mazurka Dąbrowskiego, co jest pięknym uczuciem, wręcz nie do opisania, musiałem podjąć decyzję - startuję na Słowenii w light czy full contact? Tuż przed okresem bezpośrednich przygotowań zdecydowałem, że powalczę w wersji light contact. Trener kadry full contact Radosław Laskowski w moje miejsce powołał Szymona Wąsa, z którym wygrałem w finale MP i to był dobry wybór, gdyż sięgnął on po brąz ME. A ja wcześniej dokonałem analizy swoich szans medalowych i uznałem, że w formule light będą one nieco większe. Dziś, z perspektywy zawodów, mogę powiedzieć, że poradziłbym sobie także w full contact. Z ciekawości zerknąłem na przyszłoroczny kalendarz i okazuje się, że Mistrzostwa Świata znów będą podzielone na 2 części - w Bośni i Hercegowinie oraz Turcji, a to oznacza, że mógłbym w jednym turnieju powalczyć w full, a w drugim w light. Takie są plany, zobaczymy co się wydarzy przez rok.
- Najważniejsza była pierwsza, ćwierćfinałowa walka z Bułgarem Georgi Aleksievem. Bardzo chciałem zdobyć medal, najlepiej złoty, ale cieszyłbym się i z brązowego. Wiedziałem, że pokonanie tego rywala daje mi miejsce na podium, dlatego presja była wielka. Na szczęście poradziłem sobie i jako pierwszy w reprezentacji light contact zapewniłem sobie krążek. Po tym pojedynku zeszło ze mnie ciśnienie, medal miałem przecież w kieszeni. W półfinale wygrałem z Turkiem Mehmetem Gulerem, a w finale z Niemcem Phillipem Scharrem i upragniony złoty medal był mój. Tak naprawdę nie znałem żadnego z rywali, ale już na miejscu, po losowaniu, nie sprawdzałem w internecie co oni potrafią. Jestem zdania, że jeśli zrobię wszystko w walce, to ją po prostu wygram. Zawsze daję z siebie wszystko. A w sytuacji gdy przegrywam, trzeba natychmiast wracać na salę treningową, bo jednak dotychczasowe umiejętności muszą być wciąż podnoszone i doskonalone. Rok temu w MŚ seniorów w Budapeszcie nie powiodło mi się, bowiem po pierwszym wygranym pojedynku, przegrałem z późniejszym wicemistrzem kategorii -94kg.
- Przygodę ze sportem zacząłem od popularnej w Zielonej Górze koszykówki. Trenowałem przez 3 lata, ale pewnego dnia koledzy zabrali mnie na trening kickboxingu. Przez jakiś czas ćwiczyłem obie dyscypliny, ale nadszedł czas decyzji. Mogłem jechać albo na ważny turniej koszykówki kadetów, albo na MP w kickboxingu w tej kategorii. Wybrałem to drugie i nie żałuję. Dziś mam 20 tytułów Mistrza Polski wszystkich kategorii wiekowych w różnych formułach, sukcesy w PŚ i jestem Mistrzem Europy Seniorów a jako junior zdobyłem m. in. tytuł Mistrza Europy Full Contact oraz tytuł Wicemistrza Świata w tej samej formule, spełniłem się w tej kategorii wiekowej w 100 proc. Cieszę się, że trafiłem pod skrzydła tak dobrych trenerów jak Tomasz Pasek w klubie oraz Leszek Jobs i Henryk Piwowar oraz wcześniej w wieku juniora Włodzimierz Trzeciak w reprezentacji. Na co dzień studiuję logistykę na 3 roku na Uniwersytecie Zielonogórskim i pracuję w dziale logistyki w firmie „eObuwie.pl” sprzedającej obuwie w internecie. Wszystko można połączyć, musi być rozsądny harmonogram dnia i wielka dyscyplina. A jeśli chodzi o sport, konieczne są wyrzeczenia w sytuacji gdy marzy się o wielkich osiągnięciach. Innej drogi nie ma. Jestem gotowy na duże wyzwania, już nie mogę doczekać się kolejnego sezonu.
Robert Krasoń (Piotrkowska Szkoła Sztuk Walki Tom-Center Piotrków Tryb.)
- W 2015 roku zostałem wicemistrzem świata full contact w Dublinie, rok później zdobyłem tytuł zawodowego mistrza Europy we francuskim Caen, a dziś niesamowicie cieszę się z Mistrzostwa Europy WAKO. Tamte sukcesy odniosłem w wadze -75kg, a w Mariborze startowałem w -81kg. Tempo walk nadal jest intensywne, choć nie tak bardzo jak w niższej kategorii. Ale siła ciosów, i moich i rywali, znacznie większa, da się to odczuć. Stoczyłem 3 bardzo trudne walki. W ćwierćfinale wyraźnie prowadziłem z Niemcem Gabrielem Pempelem, ale w 3 rundzie dostałem minusowy punkt za kopnięcie po komendzie "stop". To się wydarzyło w ferworze walki, nie miałem zamiaru sfaulować rywala. Miałem w głowie ułożoną akcję i przez jakiś czas czekałem na dogodny moment na zaatakowanie. A kiedy on się pojawił i wyprowadziłem kopnięcie, usłyszałem głos sędziego... W tym momencie ważyły się moje losy, mogłem zostać zdyskwalifikowany. Nie mogłem już nic zrobić, popatrzyłem jedynie na narożnik i trenera Radosława Laskowskiego. Na szczęście Niemiec powiedział, że jest gotowy walczyć dalej. Przy równej walce, to on mógł wygrać dzięki temu minusowemu punktowi.
- Spodziewałem się, że w półfinale walczę z broniącym tytułu Rosjaninem Kayratem Nurmaganbetovem, a tymczasem niespodziewanie został on wyeliminowany przez Francuza Brice Duvala. W ich pojedynku o zwycięstwie Duvala przesądziła jedna cegiełka, zaledwie jedno celne uderzenie. U dwóch sędziów był remis. Francuz miał skuteczną taktykę polegającą na zadaniu ciosu czy kopnięcia i uciekaniu po ringu. Byłem pewny, że ten młody zawodnik nie zmieni tej "uciekającej" taktyki na półfinał i tak się stało. A że ja też nie jestem typem kickboxera-mańkuta, który cały czas atakuje, tylko stara się także walczyć z kontry, to poradziłem sobie. Dochodziło do zwarć w narożniku, gdzie umiejętnie punktowałem rywala. Dużo było szachów w tym pojedynku. Finał z Turkiem Onurem Celikiem był całkiem inny, gdyż on chciał się bić. Dobrze boksował, ja też jestem niezłym pięściarzem i dochodziło do fajnych wymian bokserskich, które wygrywałem. W 2 rundzie niepotrzebnie zmieniliśmy taktykę, ale w ostatniej wszystko wróciło do normy. W 3 rundzie Turek dostał nawet minusowy punkt, ponieważ nie miał wymaganych 6 kopnięć.
- Wcześniej bywało tak, że byłem świetnie przygotowany pod każdym względem - sportowo, motorycznie, do tego dieta itd., a nie zawsze osiągałem sukces, często z powodu głupiego błędy czy złych decyzji. Jadąc na Słowenię byłem już po zmianie podejścia, nie rozmyślałem tylko o sporcie, ale też miałem na głowie codzienną pracę zawodową. Moja głowa wyraźnie odpoczęła, mimo że codziennych obowiązków znacznie przybyło. Wstaję o 5 rano i jeżdżę do Łodzi, gdzie w rodzinnej firmie jestem tzw. brygadzistą, wydaję narzędzia, nadzoruję pracę, mam sporo "papierów" do zrobienia, a jeśli trzeba to się przebieram i dodatkowo pomagam fizycznie. Ale plan dnia mam tak ustalony, że jest czas i na trening kickboxingu. W pewnym momencie miałem swoje kryzysy, zastanawiałem się co dalej z amatorska rywalizacją, ale złoty medal Mistrzostw Europy pokazał, że jestem w dobrej formie i stać mnie na wielkie sukcesy.
Piotr Siegoczyński (prezes PZKB)
- Jestem bardzo zadowolony z występu reprezentantów Polski, chociaż przed startem obawiałem się, że medali może być mniej. Widzę jak prężnie rozwija się kickboxing, jaki wpływ miało dołączenie do The World Games i systemu sportu akademickiego. Poziom jest coraz wyższy, a poszczególne kraje coraz mocniejsze. Niemcy odbudowali swoją drużynę, Bułgarzy mają silny zespół, Turcja jest bardzo dobra w kickboxingu. Zawsze świetnie walczą Rosjanie. Konkurencja rośnie z turnieju na turniej, ale my, Biało-Czerwoni, świetnie dajemy sobie radę w wymagającej międzynarodowej rywalizacji. Z pewnością jednak z roku na rok będzie coraz trudniej o największe trofea. Bardzo mnie cieszą złote medale Rafała Gąszczaka i Roberta Krasonia. Nasi faworyci Łukasz Wichowski i Mateusz Kubiszyn zostali wicemistrzami Europy, ale to też olbrzymie sukcesy. Czasem jakiś drobny element, łut szczęścia sprawia, że przegrywa się walkę. My na szczęście mieliśmy mnóstwo zwycięstw. Warto podkreślić także znakomitą atmosferę w całej reprezentacji, Polacy tworzyli "Team", pomagali sobie wzajemnie, dopingowali. To był wspaniały wyjazd.