Redakcja: Kibice kickboxingu słysząc pańskie nazwisko mają skojarzenia i z kadrą Polski i z Paco Team. Zacznijmy rozmowę od klubu, który prowadzi pan niemal od początku XXI wieku.
Witold Kostka: Kilkanaście lat temu bardzo modne stało się „chodzenie” na siłownię. Pracowałem wtedy jako trener kickboxingu w mającym coraz większe problemy organizacyjno-finansowe klubie 06 Kleofas Katowice. Wraz z żoną postanowiliśmy, że otworzymy własną siłownię, a jego siedzibą stało się podpiwniczenie przedszkola na katowickim Giszowcu. Wszyscy przychodzący poćwiczyć wiedzieli, że wcześniej uprawiałem sporty walki, m.in. kickboxing, boks, judo i zapasy, więc czymś oczywistym było, że zaczęliśmy w oddzielnej małej salce „tarczować”. Najpierw było dwóch chętnych, potem czterech i coraz więcej. Trzeba było zaadaptować kolejne podziemne pomieszczenie i tak zaczęło się funkcjonowanie naszego słynnego Paco Team. A skąd ta nazwa? Pierwsze było pakowanie na siłowni, stąd Paco, skrót od tego słowa.
Na co dzień trenuje pan kickboxerów Paco, współpracuje z reprezentacją Biało-Czerwonych, którą z sukcesami prowadzicie wspólnie z Andrzejem Garbaczewskim. Do tego przygotowuje pan zawodników np. do walk w Mieszanych Sztukach Walki. Skąd czerpie pan inspiracje w swojej pracy, gdzie szuka nowinek szkoleniowych?
Za półtora miesiąca skończę 50 lat, ale zawsze powtarzam, że człowiek musi się uczyć całe życie, aby nie zostać daleko w tyle w swojej profesji. Dlatego ciągle się dokształcam. To tak jak z księgową, która cały czas musi być na bieżąco np. z przepisami podatkowymi itd., jak również z mechanikiem samochodowym, który nie może zatrzymać się na znajomości silników do małego fiata, jeśli chciałby naprawiać bmw. Nowinek szkoleniowych szukam w internecie. Bardzo dużo dają mi wyjazdy do Holandii czy Tajlandii. Mam bardzo dobry kontakt z trenerami i zawodnikami słynnego klubu holenderskiego Siam Gym. Aby jeszcze bardziej zacieśnić nasze kontakty, w kwietniu 2017 roku zorganizowałem mecz pomiędzy reprezentacją Śląska a Siam Gym, który zakończył się naszym zwycięstwem 3:2. To dla nas ważne, bo przecież Holandia jest kolebką K1 Rules.
Kto może przyjść na treningi do Witolda Kostki
Zacznę od tego, że w sierpniu spełniliśmy z małżonką wielkie marzenie i przeszliśmy "na swoje" - w Mysłowicach otworzyliśmy nową siedzibę klubu, o powierzchni ponad 140 metrów kwadratowych. Kredyt będzie naszym obciążeniem, ale jesteśmy niezależni, nie musimy zamykać drzwi o godzinie 22, bo komuś się to nie podoba itp. Klub jest otwarty dla wszystkich. Mamy dużą, kilkudziesięcioosobową grupę trenujących, począwszy od dzieci poprzez kobiety, aż do osób zawodowo walczących. Treningi prowadzę również w Zabrzu i Bytomiu u zaprzyjaźnionych trenerów. Naprawdę mam co robić, łącznie wychodzi mi po 7-8 jednostek treningowych dziennie. Mam ogromną satysfakcję, że mam świetnie wyszkolonych technicznie zawodników klubowych, że pracuję z Gracjanem Szadzińskim, Łukaszem Stankiem, Tomkiem Jakubcem,, Iwoną Nierodą i całą rzeszą innych świetnych sportowców. I znów nie jestem w stanie każdego wymienić z osobna. Na pewno zajęcia typowo kickboxerskie z fighterami z MMA są inne niż z naszymi kickboxerami przygotowującymi się do Mistrzostw Świata czy Europy. Ale to jest tylko dodatkowe wezwanie, których się nie boję.
Paco Team to jeden z najlepszych klubów kickboxerskich w Polsce. Mówił pan, że miejsce jest nowe, ale klimat pozostał ten sam - wyjątkowy.
Bo to nie miejsce, ale ludzie tworzą klimat. Myślę, że jestem częścią tego klimatu (śmiech).
Bardzo udane dla Kadry Low-Kick były październikowe Mistrzostwa Europy w Bratysławie na Słowacji.
Tak, kolejny raz udowodniliśmy, że jesteśmy w europejskiej czołówce, startowało 9 osób z naszej formuły, a zdobyliśmy aż 6 medali. Złoto wywalczyła Karolina Kubiak w wadze -48kg, srebro Michał Królik -60kg i Eliasz Jankowski -67kg, a brąz Iwona Nieroda -56kg, Kacper Frątczak -86kg i Dominik Grzęda -91kg. Przede wszystkim chciałbym zaznaczyć, że bardzo dobrze układa mi się współpraca z Andrzejem Garbaczewskim z Siedlec. Nie ma między nami żadnych kłótni, co dodatkowo pozytywnie wpływa na świetną atmosferę w naszej reprezentacji. Na wielkich turniejach wspólnie przygotowujemy strategię, szukamy informacji o przeciwnikach, wyłapujemy ich mocne strony, szukamy słabości itp. A wszystko po to, aby walczącym Polakom później było łatwiej w ringu. Rosjanie, Serbowie, Polacy - to absolutnie światowa czołówka. Gdzieś za nami są Ukraińcy czy Włosi.
I tak jest od początku „mojej działalności" w polskiej drużynie narodowej. Każdy wyjazd, począwszy od Brazylii przed kilkoma laty, to niezapomniane przeżycia i pasma sukcesów.
Przeżyć nie brakował panu, jeszcze zanim rozpoczęła się przygoda ze sportem. W wywiadach wspominał pan o niemiłej przygodzie w katowickim kinie kilkadziesiąt lat temu...
Wybraliśmy się we trzech kolegów na film, ale niestety zostaliśmy zaczepieni przez nieznane nam osoby, które zażądały pieniędzy. Ze strachu uciekliśmy, wskoczyliśmy do pierwszego lepszego autobusu, ale zamiast do domu dojechaliśmy do Tychów. Postanowiliśmy wspólnie, że musimy zacząć trenować sporty walki, aby móc się obronić w takich sytuacjach. Zaczęło się od zapasów, miałem nawet sukcesy, ale to nie była dyscyplina dla mnie. Następnie trafiłem do katowickiego Pałacu Sportu i Młodzieży na zajęcia judo, gdzie jednym z trenerów był Wicemistrz Polski Wiesław Pasieka. Pamiętam, że walczyłem w barwach jednego z najlepszych polskich klubów Czarnych Bytom i jedną z walk wygrałem przez ippon, czyli rzuciłem rywala na plecy. Kolejnym sportem w moim życiu było karate. Podczas obozu na Mazurach wpadła mi w ręce gazeta poświęcona sztukom walki. Wtedy dowiedziałem się o zawodniku i trenerze Cezarym Podrazie, pod którego okiem uczyłem się kickboxingu i zdobyłem srebrny medal Mistrzostw Polski semi-contact. Dzięki niemu zainteresowałem się także savate. W moim życiorysie jest także boks w 06 Kleofasie. Niestety kontuzje, zwłaszcza kolana, sprawiły, że szybko wycofałem się z roli zawodnika i zostałem trenerem.
Propozycja przyszła od Wiesława Andrzejczaka, który zaproponował mi prowadzenie zajęć kickbokserskich w tym katowickim klubie bokserskim i tak się zaczęło. Na pierwszych MP miałem trójkę podopiecznych i wszyscy zdobyli medale. Był też czas, kiedy trenowałem bokserów, jak np. Roberta Milewicza, Alberta Rybackiego czy Dorotę Kosatkę, z którą jeździłem na zgrupowania do niemieckiego Universum. W Berlinie osobiście poznałem dawnego rywala Darka Michalczewskiego, niestety nieżyjącego już Graciano Rocchigianiego.
Jaki wpływ na pana pracę trenerską miał Piotr Siegoczyński, kiedyś znakomity zawodnik, dziś prezes Polskiego Związku Kickboxingu.
Któregoś niedzielnego poranka w telewizji zobaczyłem materiał filmowy poświęcony kolejnemu z wielkich sukcesów Piotra Siegoczyńskiego, trenowanego przez Andrzeja Palacza. Byłem pod wrażeniem tego, co wtedy zobaczyłem i sam chciałem odnosić takie sukcesy. Jako zawodnik Piotr Siegoczyński zrobił mnóstwo dla polskiego kickboxingu w jego początkowej fazie rozwoju. Teraz wykonuje świetną robotę jako szef krajowego kickboxingu. Takiego człowieka brakowało w naszej dyscyplinie.
A jak wygląda pana współpraca z DSF Kickboxing Challenge Sławomira Duby?
Muszę podkreślić, że trafiłem w życiu na wielu życzliwych ludzi. Tak było w czasach kiedy pracowałem jako górnik w kopalni i miałem ciężki wypadek samochodowy. Dyrektor pomógł mi i po długim leczeniu kręgosłupa mogłem pracować na powierzchni, a nie zjeżdżać na dół. Dziś już jestem na górniczej emeryturze. Tak samo wiodło mi się w sporcie. Trafiałem na wspaniałe osoby, a są ich nie dziesiątki, tylko setki.
A co do prezesa Sławomira Duby, to kolejny wspaniały człowiek, którego spotkałem na swojej drodze, bardzo pomocny i w pełni oddany kickboxingowi. Jego federacja objęła patronat nad Paco Team, możemy liczyć na pomoc przy organizacji gal czy meczów międzypaństwowych, nasi zawodnicy walczą z sukcesami na galach DSF.
Na zakończenie chcę dodać, że bardzo zależy mi na wielkich sukcesach moich zawodników klubowych jak i reprezentantów Polski. I nie chodzi tylko o low-kick, ale i K-1 Rules. Chciałbym aby kadra miała wspólną grupę trenersko - szkoleniową pod kątem startów w największych światowych imprezach, na czele z Mistrzostwami Świata, Europy, The World Games i - miejmy nadzieję - Igrzyskami Olimpijskimi. Byłoby wówczas 4 trenerów i oni wspólnie z zawodnikami decydowaliby, kto powalczy w danej formule. Po co ze sobą rywalizować, jak można współpracować dla dobra Polski.