Redakcja: Łączy pan, jak wielu szkoleniowców, zajęcia w szkole z prowadzeniem treningów klubowych i pracą w reprezentacji Polski. Gdzie na co dzień można spotkać Tomasza Szczepaniuka?
Tomasz Szczepaniuk: Każdego dnia w naszej klubowej bazie w Legionowie przy ulicy Zegrzyńskiej 4 na zmianę trenujemy zawodników i zawodniczki kickboxingu oraz taekwondo. Obie formuły uzupełniamy zajęciami bokserskimi. W jednym miejscu zebraliśmy reprezentantów Legionowskiego Klubu Sportów Walki Tajfun i Lotosu Jabłonna. Część osób startuje w kickboxingu, inni w taekwondo, ale są też przypadki zawodników walczących w obu sportach, np. ćwiczący taekwondo walczą też w wersji light contact. W ościennych miejscowościach jak np. Wieliszew czy Chotomów organizujemy pod okiem wykwalifikowanych szkoleniowców treningi dla początkujących i młodszych wiekiem. Oni mają szansę z czasem awansować do teamu w Legionowie. W całym klubie jest ponad 200 trenujących, ale trzeba zwrócić uwagę na dość dużą rotację. Już na etapie wstępnej selekcji wykruszają się poszczególne osoby. Zostają najwytrwalsi, tacy charakterologicznie przygotowani do sportów walki. Często powtarzam swoim wychowankom, że talent bywa nie zaletą, a przeszkodą. Dziwią się tym słowom, ale opinię podpieram długoletnim doświadczeniem. Tak jak w życiu, jak coś łatwo przychodzi, szybko też może ulecieć. Ludzi z ambicjami, ale mniejszym talentem, muszą ciężko zapracować na sukces i do niego dochodzą. Na dziś w zawodach kickboxingu wystawimy kilkanaścioro sportowców.
Od kiedy prowadzi pan reprezentację Polski juniorów w formule low kick?
Zaproponowano mi kierowanie kadrę narodową ok. 3,5 roku temu. Miałem dobre wyniki z młodzieżą i dobry kontakt z młodymi ludźmi, dlatego postanowiono dać mi szansę w kadrze narodowej. Dyrekcja w mojej szkole nie miała nic przeciwko moim dodatkowym obowiązkom. Oczywiście praca z reprezentacją wiąże się z większą liczbą wyjazdów, a co za tym idzie nieobecnościami na lekcjach. Od początku byłem zaangażowany w treningi low kick i K-1, początkowo z Maciejem Domińczakiem, a obecnie z Łukaszem Rolą. Bardzo pomocną osobą w mojej drużynie narodowej jest także Marek Jasiński ze Starachowic.
Osoby, które mnie wspomagają w klubowej działalności szkoleniowej to głównie Marek Kostera-Kosterzewski i Michał Dominiak. Swoje grupy również prowadzą Klaudia Szczepaniuk-Burzym, Monika Nyrć, Magda Krauze i Jan Lodzik.
Jak pan wspomina ubiegłoroczne Mistrzostwa Świata we włoskim Lido di Jesolo?
W low kicku zdobyliśmy 5 medali, a na najwyższym stopniu podium stanął w wadze -86kg junior starszy Sebastian Kuźniak (Bartoszycka Szkoła Taekwon-do). Srebro wywalczyły juniorki starsze - w kategorii -65kg Angelika Szczepańska (Łaski Klub Sztuk Walki) i w +70kg Justyna Ciborska (GSWW Najemnik Gliwice). Poza nimi po brąz sięgnęli juniorka Julia Świca (Legion Głogów) w wadze -52kg i Dawid Barczak (Center Team Odolanów) -71kg. Z każdego krążka bardzo się cieszymy, najmocniej ze złotego i finałów. W naszej konkurencji niesamowicie mocni są Rosjanie i każde zwycięstwo z nimi jest dowodem na wysokie umiejętności i klasę sportową. W Rosji zawodnicy są przygotowani na zasadzie - albo wytrzymasz niesamowite obciążenia, albo odpadasz z gry. Dlatego tak ciężko z nimi wygrać, poza tym szybko są przygotowywani do dorosłego, niełatwego życia.
Jeśli chodzi o Sebastiana Kuźniaka, był świetnie przygotowany i stąd tytuł mistrzowski. W ostatnich dniach trenował z nami na konsultacji w Warszawie, chociaż przeszedł już do seniorów. Z Łukaszem Rolą organizujemy takie mini zgrupowania dla obu formuł. W low kicku miałem wielu nowych zawodników, w większości do oszlifowania. Taka jest specyfika naszej pracy, przygotowujemy kickboxerów pod kątem kadry seniorów. Cieszy kiedy nasi byli podopieczni w gronie dorosłych wygrywają ważne turnieje. Wspomniany Sebastian może zrobić karierę, ale musi więcej startować i zdobywać doświadczenie. Oprócz niego bardzo mocnymi juniorskiej reprezentacji byli Piotr Stępień i Kacper Adamczewski. Obaj zostali mocno skrzywdzeni werdyktami sędziów we Włoszech. Kacper prawie znokautował swojego rywala, a tymczasem dostał jakieś punkty ujemne za nic i przegrał. Zamiast liczyć jego przeciwnika, sędziowie postanowili ukarać Polaka. Piotrek walczył z Włochem, a jak się później 3 osoby z grona oceniającego walkę pochodziły z... Włoch. I doznał porażki z kimś, z kim zdecydowanie prowadził przez cały pojedynek.
Z Legionowskim Klubem Sportów Walki Tajfun nierozerwalnie związane jest nazwisko młodego zawodnika Jana Lodzika, zdobywającego laury na ringach amatorskich i zawodowych. On jest przykładem dla miejscowych kickboxerów i nie tylko?
Jan Lodzik długo u nas trenował, teraz współpracuje z Andriejem Mołczanowem, ale regularnie u nas bywa na zajęciach, poza tym ma też swoją grupę, którą przygotowuje do występów w kickboxingu i boksie. To chłopak, który jest właśnie przykładem determinacji i waleczności. Wiele osób na jego miejscu mogło być zrezygnować, ale on nie zamierzał się poddawać. Jeździł na turnieje i przegrywał, a dodatkowo wracał z pękniętym nosem, podbitymi oczami itd. Jednak cały czas dążył do celu, nie przejmował się różnymi przeciwnościami, wiedział czego chce. Mam ogromny szacunek do Jasia, którego poznałem gdy miał 13 lat. Od zawsze miał dynamikę i był predestynowany ruchowo do sportów walki, a ja widziałem też spore możliwości psychofizyczne. Twardy gość, coś mu nie wyjdzie 100 razy, ale zrobi to za 101. Z tego co rozmawialiśmy w tym roku więcej będzie walczył w amatorskich turniejach, bowiem pojedynków zawodowych nie ma jak na razie zbyt wiele. Najważniejsze, że ciągle się rozwija i ma motywację do doskonalenia umiejętności. W tym miejscu chciałbym wspomnieć też o bardzo pracowitej dziewczynie z sukcesami jaką jest Sylwia Kiliś.
Jak wyglądają przygotowania reprezentacji do letnich Mistrzostw Europy?
Pierwsza konsultacja w Warszawie, o której wspomniałem, miała charakter otwarty, zaprosiliśmy do współpracy chętne osoby z całego kraju. Łukasz Rola z moją pomocą przeprowadza zgrupowania stricte szkoleniowe, tzn. zawodnicy mają możliwość zmierzy się z rywalami w formie ligi. Dla nas, trenerów, to także bardzo korzystne, bowiem mamy pełen przegląd w poszczególnych kategoriach. Na ostatnim zgrupowaniu pojawiło się kilka nowych i ciekawych twarzy, ale byli też chłopaki doświadczeni, ze sporą już wiedzą kickboxerską jak Adrian Gunia, Filip Zawłocki, czy Michał Kuźniak, brat Sebastiana. Oni wiedzą o co chodzi w naszym sporcie, lecz wciąż muszą się rozwijać i poprawiać.
Do Mistrzostw Europy chcemy zorganizować w sumie pięć konsultacji. Po czerwcowej wybierzemy skład na turniej mistrzowski, a kolejne będą służyły dopracowaniu formy. Po drodze w sezonie mamy też Mistrzostwa Polski, Puchary Świata w Austrii i na Węgrzech. Zapowiada się pracowite najbliższe 6 miesięcy, ale jeśli ktoś marzy o podium, o złotym medalu, to powinien przyjechać na wszystkie obozy kadry narodowej.
Pokusi się pan o ocenę szans Biało-Czerwonych pod koniec sierpnia w Gyor na Węgrzech?
Chciałbym mieć komplet złotych medalistów, ale tak realnie trudno dziś prognozować szanse Polaków. Zespół narodowy mocno się zmienił, jesteśmy na początku przygotowań i jeszcze wiele przed nami. Zawodnicy zmieniają się co roku-dwa nie tylko u nas, ale i wśród rywali. Na pewno takie zawody to trochę loterii i szczęścia, zwłaszcza podczas losowania. Ale kierunek jest jeden właściwy - wygrywanie z najlepszymi, czyli Rosją, Turcją, krajami bałkańskimi i z Europy Wschodniej. ME to taki turniej, na który nikt słaby i nieprzygotowany nie przyjedzie. Każdy ma swoje ambicje i cele.
Dlaczego pan jest tak mocno związany z low kick i również K-1?
Zaczynałem jako zawodnik od kickboxingu, potem przeniosłem się do taekwondo, w którym podobał mi się system, tzn. sposób wychowania dzieci i młodzieży. Aspekty wychowawcze są istotne w naszych sportach walki. Miałem też przygodę z karate. Wszystko zmieniło się ok. 1997 roku, kiedy mocno zainteresowałem się K-1 Rules. Nie miałem telewizji satelitarnej, ale gdzie tylko mogłem to oglądałem K-1 Max. Byłem w stanie wszystko rzucić, by tylko oglądać tę formułę. W 2007 roku z powrotem znalazłem się w kickboxingu, a od 2010 byłem na każdych Mistrzostwach Polski K-1 i low kick. Byłem pewny, że to są moje formuły, zresztą w klubie też tylko na te dwie stawiamy. Krótko mieliśmy muaythai, ale w Polsce jest bardzo mało turniejów.
A jakim zawodnikiem przed laty był Tomasz Szczepaniuk?
Myślę, że... średnim. Wiele razy zdobywałem medale Mistrzostw Polski, wygrywałem Puchary Europy i Świata w taekwondo, a w kickboxingu zostałem Wicemistrzem Świata Weteranów. Do walki finałowej nie mogłem wyjść z powodu kontuzji łydki. Miałem długą przerwę, później udało się wrócić i sięgnąć po kolejne Mistrzostwo Polski, ale tym razem dało o sobie znać prawe biodro. W tym momencie czekam na kolejne konsultacje lekarskie. Chciałbym "nareperować się" i jeszcze powalczyć, przynajmniej pobawić się na sparingach. Cały czas staram się być aktywny, jednak nie wszystko mogę robić, a to mnie deprymuje. A przecież nie usiedzę w jednym miejscu.