Redakcja: Od 11 lat jest pan trenerem juniorskiej reprezentacji Polski w formule kick light, jeszcze dłużej prowadzi pan treningi w MKS Wicher Kobyłka, a wszystko co związane z tym sportem rozpoczęło się tak naprawdę od Piotra Siegoczyńskiego, wielokrotnego Mistrza Świata i Europy, dziś prezesa Polskiego Związku Kickboxingu.
Grzegorze Engel: Z przyczyn środowiskowych nie mogłem zbyt wiele startować w turniejach kickboxingu jako zawodnik, po prostu nie miałem takich możliwości, bowiem mając 16 czy 17 lat musiałem zacząć pracować i zarabiać na życie. Nie miałem łatwej młodości, ale bardzo chciałem trenować kickboxing. Pewnego dnia wraz z Andrzejem Maciążkiem zobaczyliśmy dwa plakaty informujące o prowadzonych naborach i zajęciach, jeden dotyczył trenera Bogdana Sawickiego, a drugi trenera Piotra Siegoczyńskiego. Wybraliśmy jednogłośnie drugiego z wymienionych szkoleniowców, po prostu los skierował nas w ręce wspaniałego trenera, znakomitego człowieka i jednocześnie naszego mentora, a dziś przyjaciela i jednocześnie szefa patrząc pod kątem relacji prezes Związku – trener kadry narodowej. I nie było dla nas problemem dojeżdżanie kilka razy w tygodniu na zajęcia z Kobyłki na Ursynów do Klubu Sportowego w Piasecznie. Jeśli coś się bardzo chce zrobić, wówczas nie ma żadnych wymówek.
Wspomniał pan na początku rozmowy o własnych nielicznych występach kickboxerskich. Gdzie pan rywalizował w drugiej połowie lat 90.?
Startowałem w eliminacyjnych zawodach strefowych do Mistrzostw Polski, a oba rozegrane zostały na Mazowszu, jedne w Siedlcach, a następne w Węgrowie. Uważany byłem za młodzieńca o bardzo dobrych warunkach, ponieważ przy wzroście 182 cm walczyłem w kategorii 69 kg, a mówiono, że mógłbym zejść jeszcze niżej. Pamiętam, że w gronie zawodników byli także inni młodzi zawodnicy Rafał Jackiewicz i Albert Sosnowski, którzy byli świeżo po powrocie z Mistrzostw Europy. Po sukcesach w kickboxingu, później zapisali piękną kartę w historii polskiego boksu. A ja tymczasem, jak wspomniałem ze względów osobistych, skoncentrowałem się na treningach i na sparingach. Walczyłem na zajęciach z kolegami, którzy byli kadrowiczami, najlepszymi chłopakami w Polsce. Niestety w weekendy na mnie czekała praca jako ochroniarz, stałem na bramkach, ale pasja i zacięcie do kickboxingu miałem tak ogromne, że od poniedziałku znów wracałem na salę i trenowałem. Należałem do pierwszego pokolenia, które bardzo mocno wzorowało się na Marku Piotrowskim, Przemku Salecie, Piotrze Siegoczyńskim. Miałem tę ogromną przyjemność i szczęście trenować pod okiem Piotra i od niego usłyszeć całą historię dotyczącą jego pracy i drogi na szczyt. Piotr Siegoczyński przekonywał mnie, że w tym sporcie można dojść do wielkich rzeczy nie tylko wtedy, kiedy samemu było się zawodnikom. Można kochać kickboxing i odnosić sukcesy jako trener. Bardzo jestem zadowolony, że mogę spełniać się jako szkoleniowiec, a wcześniej, że udało mi się ukończyć Akademię Wychowania Fizycznego w Warszawie. Dodam jeszcze, że w tych dawnych czasach byliśmy przywiązani do swoich klubów i nikt nie myślał o żadnych zmianach. KS Piaseczno nastawiony był na ligh contact, semi contact (dzisiejszy pointfighting), full contact, a ja później otworzyłem jedną z jego stołecznych sekcji w low kicku i full contact. To był taki czas, kiedy wielu wychowanków i podopiecznych trenera Siegoczyńskiego rozpoczynało własną pracę szkoleniową pod szyldem klubu z Piaseczna.
Przez lata pracował pan w klubie i reprezentacji z niezliczoną liczbą zawodników, medalistów mistrzostw Polski, Europy i świata. Na co zwraca pan uwagę, pod kwestiami typowo sportowymi, w przygotowaniach młodzieży do kickboxingu na wysokim poziomie?
Bardzo zależy mi na dobrym wychowaniu tych młodych osób. Mocno utkwił mi w głowie napis z bielańskiej AWF, stara maksyma „Sport przez wychowanie”. To jest bardzo istotne w sportach walki i innych dyscyplinach. Oczywiście ważne są wszelkie sprawy sportowe, predyspozycje, cechy motoryczne itd. Często rozmawiam z Piotrem Siegoczyńskim o wychowaniu zawodników, o naszej codziennej pracy, wysiłkach włożonych w kształtowanie kickboxerów. Wielu trenerów i zawodników ma niesamowite charaktery, ambicje i zasady, ale nie każdy potrafi to docenić. Czasem nam się wydaje, że odchodzący zawodnik nie docenił naszego zaangażowania czy wręcz poświęcenia. Jest przykro, ale każdy trener musi to przejść w swojej pracy szkoleniowiec. Piotrek wychował wielu wspaniałych zawodników i też nieraz dostał pstryczka w nos, ale jak mówił do mnie: Grzegorz, głowa do góry, działamy dalej, daj mu wolną drogę. I nie ma co się zniechęcać, trzeba robić swoje. Jeszcze raz wrócę do czasów młodości – kiedy my, młode wilki, coś przeskrobaliśmy to potrafiliśmy o tym opowiedzieć trenerowi Siegoczyńskiemu, którego bardzo szanowaliśmy. Każdy w życiu popełnia błędy, jeden umie się przyznać do błędu, a słowo „przepraszam” czasem załatwi dużo więcej niż cokolwiek innego. Niestety są tacy, co nie chcą spojrzeć w życiu i powiedzieć prawdę.
Poznał pan i dziś przekazuje wiedzę z wielu formuł kickboxerskich. Zresztą wspominał pan o kickboxingu, porównując go do lekkoatletyki.
Od starszych trenerów słyszałem, że kickboxing jest jak lekko atletyka, w której są biegi płaskie na różnych dystansach, biegi przez płotki, konkurencje techniczne, jak rzuty, skoki itd. Na początku drogi każdego sportowca trzeba „wyłowić” jego talent i skierować na odpowiednie tory. Tak samo jest z kickboxingiem, gdzie nauczamy podstaw, a potem nastawiamy na specjalizację. Podkreślam także, że w kicboxingu nie ma łatwych formuł. Przypominam w tym momencie nazwisko Kamila Ruty, który był mistrzem świata i Europy w różnych wersjach - kick light, low kick, light contact, ale też 5-krotnym mistrzem Polski K-1 Rules. Takich wszechstronnych osób było więcej, jak bracia Giera, bracia Nowiccy, Patryk Kuryłek, Andrzej Modzelewski, Dariusz Heciak i inni. Zdarzały się takie zawody Pucharu Polski, w których przedstawiciele MKS Wicher wygrywali po 8 kategorii juniorskich. Rekordowe były zawody pucharowe w Krynicy Górskiej, gdzie Kamil Ruta i Andrzej Modzelewski w 2 dni zdobyli po aż… 6 (!) złotych medali.
Czyli musieli startować w 3 formułach i w po 2 wagach.
Tak, występowali w wersjach kick light, light contact i full contact i dodatkowo każdy w dwóch kategoriach. Regulaminowo było to niemożliwe, ale udało się doprowadzić do tak licznych występów. Kamil i Andrzej mieli po 6 złotych krążków, a Bolek Nowak 5 złotych medali.
Ze wspomnianym Bolesławem Nowakiem prowadzi pan kadrę Biało-Czerwonych w formule kick light juniorów. Jaki potencjał ma zespół narodowy?
Finaliści ubiegłorocznych Mistrzostw Świata Juniorów we Włoszech – złota medalistka Paulina Stenka i srebrny medalista Grzegorz Błotnicki – pozostali w juniorach i w tym roku wystartują z dużymi szansami w Mistrzostwach Europy. Praca z juniorami, jak już wspominali niektórzy szkoleniowcy, jest specyficzna, w pewnym momencie się zaczyna i któregoś dnia kończy, a oni przechodzą do seniorów. Naszym zadaniem jest jak najlepsze przygotowanie ich do dorosłych karier. Często wracam wspomnieniami do MŚJ w 2014 roku w Rimini, gdzie wywalczyliśmy 7 medali, w tym 3 złote. Nigdy nie brakowało nam talentów, że wspomnę nazwiska swoich wychowanków z klubu w Kobyłce Martyny Dzięciołowskiej, Kamila Ruty, Marcina Krawczyka, Adama Osińskiego czy Tomasza Bałdygi, obecnego sędziego PZKB. W ogóle to właśnie nasz klub Wicher zorganizował pierwsze Mistrzostwa Polski kick light i wtedy jeszcze mocniej zaczął się rozwój tej formuły. Konkurencja w Europie i na świecie jest duża, a my staramy się sprostać wyzwaniu. Wierzę, że w tegorocznych ME będziemy bardzo mocni i wrócimy z kilkoma medalami. Chcemy wygrywać jak najwięcej dla Polski, chcemy jak najczęściej słuchać Mazurka Dąbrowskiego na zagranicznych zawodach.
Kto przychodzi na treningi w Kobyłce?
Rozpiętość około setki trenujących jest bardzo duża, od 6 roku życia po weteranów. Na co dzień ćwiczą u nas dzieci, młodzież i dorośli z Kobyłki, Wołomina, Zielonki, Ząbek i innych miejscowości. Wracając do Bolesława Nowaka, od jakiegoś czasu ten mój zawodnik jest asystentem w kadrze Polski. Potrzebowałem asystenta, takiej osoby, która będzie ze mną nadawać na takich samych falach. Bolek się sprawdził w swojej roli, a ja mogę podziękować Polskiemu Związkowi Kickboxingu za wydanie zgody na utworzenie stanowiska II trenera. Na poszczególnych turniejach mistrzowskich we dwóch jesteśmy w stanie dopilnować każdej walki, jesteśmy przy wszystkich naszych reprezentantach. Dla jednego to byłoby niemożliwe do organizacyjnego opanowania.