Redakcja: W naszym cyklu dziś spotkanie z 18-letnim Adrianem Gunią, brązowym medalistą Mistrzostw Świata Juniorów K1 Rules w wadze -60kg we włoskim Lido di Jesolo.
Adrian Gunia (ur. 3 listopada 2000 roku): Powoli kończę wiek juniora i już wkrótce zadebiutuję w seniorach, ale też zakończyłem etap nauki w szkole średniej. Uczęszczałem do liceum ogólnokształcącego w Starachowicach o profilu matematyczno-fizycznym, a więc najwięcej mieliśmy przedmiotów ścisłych i na brak zajęć zdecydowanie nie narzekałem. Egzamin maturalny pisałem z języka polskiego i angielskiego, a rozszerzone miałem wspomniane matematykę i fizykę. Oficjalne wyniki poznamy na początku lipca, ale czuję, że poszło mi nieźle i będę mógł ubiegać się o przyjęcie na studia wyższe. W ostatnim roku miałem 10 godzin matematyki tygodniowo, niewiele mniej fizyki, dlatego zapewne pójdę w tym samym kierunku i być może będzie to Politechnika Świętokrzyska, albo inna uczelnia o podobnym profilu. Mimo obowiązków związanych z nauką, miałem czas na treningi i konkretne przygotowania do poszczególnych zawodów. Ważna jest odpowiednia organizacja dnia, tygodnia, a wówczas wszystko jest „dograne”. W moim przypadku istotne jest też to, że nie muszę daleko dojeżdżać do szkoły czy na treningi do Dragona. I uprzedzając pytanie, na pewno pozostanę przy kickboxingu, mimo że jesienią czeka mnie początek studiów.
Kiedy zacząłeś trenować kickboxing w Starachowicach?
To było 5 lat temu w trakcie zimowej przerwy szkolnej. Któregoś dnia w ferie tata postanowił zabrać mnie i brata na zajęcia do trenera Marka Jasińskiego. Gdzieś przeczytał o treningach dla grupy naborowej, więc żeby nam się nie nudziło zabrał nas na kickboxing. Jakieś pojęcie o tym sporcie już miałem, ale dopiero pod okiem pana Jasińskiego zacząłem poznawać na czym polega prawdziwy kickboxing. Od początku bardzo mi się spodobał, z pewnością także dlatego, że treningi były ciekawie prowadzone i nikt nie miał prawa się nudzić. Właśnie tak powinny wyglądać zajęcia dla nowych osób. Treningi cały czas sprawiają mi dużą frajdę i bardzo cieszę się na myśl kolejnych walk, turniejów itd. Rywalizacja sportowa jest tym czymś, co nakręca mnie do podnoszenia umiejętności w kickboxingu. Brat Kamil jest 3 lata młodszy ode mnie, może jeszcze nie uzyskują takich wyników, ale jego rezultaty także są obiecujące, m.in. zdobył wicemistrzostwo Polski juniorów młodszych w low kicku, zaś w K1 Rules wywalczył brązowy medal.
Gdybyś mógł cofnąć czas, postawiłbyś na inną dyscyplinę sportu?
Zapewne jak większość chłopaków z podstawówki zaczynałem od piłki nożnej, ale nie przekonałem się do futbolu. Znacznie bardziej podobało mi się bieganie na różnych dystansach. Ale nie poszedłem do żadnej szkoły średniej o profilu lekkoatletycznym, los skierował mnie do kickboxingu i jestem zadowolony. Tata chciał nas wyciągnąć z domu, a okazało się, że wraz z bratem znaleźliśmy swój sport na lata.
Pierwszym ważnym sukcesem było zdobycie brązowego medalu podczas Mistrzostw Świata kadetów w kick light w wadze 57kg w irlandzkim Dublinie w 2016 roku.
Bardzo miło wspominam tamten turniej, ale do formuły kick light jakoś nigdy nie mogłem się w pełni przekonać. Nie za bardzo się czuję w wersji z ograniczonym kontaktem. Nie chodzi o to, że muszę uważać aby zbyt mocno uderzyć, po prostu wolę pojedynki w pełnym kontakcie. Przed 3 laty w Dublinie wygrałem dwie walki, a przegrałem dopiero w półfinale. Przed każdym występem czułem stres, to był przecież mój debiut w wielkiej imprezie mistrzowskiej. Nie miałem zbyt wielkiego doświadczenia, wcześniej stoczyłem ok. 12-13 pojedynków, lecz o tym nie myślałem w Irlandii. Zależało mi tylko na zwycięstwach, chciałem zdobyć złoty medal, a skończyło się na brązowym. Dla mnie to była wtedy jak porażka, nie cieszyłem się z najniższego stopnia podium. Wcześniej rok 2016 był dla mnie bardzo udany, wszystko wygrywałem, dlatego tak liczyłem na pierwsze miejsce w MŚ. Do tego wyjazdu miałem tylko jedną przegraną w karierze, zresztą co ciekawe w swoim debiucie. Miało to miejsce w trakcie Pucharu Europy w Krynicy-Zdroju, gdzie także doznałem kontuzji – zerwałem więzadło w kolanie. Ale nie zniechęciłem się, wiedziałem, że po długiej przerwie wrócę do kickboxingu i tak się stało. Pauza od sportu trwała łącznie dziewięć miesięcy, a do treningów powróciłem po półrocznym rozbracie.
W którym momencie zdecydowałeś się zmienić kick light na twarde formuły ringowe?
Oficjalnie mogłem to zrobić po ukończeniu 15 lat i tak się stało. Zanim definitywnie przestawiłem się z kick light na ring, zdobywałem już medale w innych wersjach np. złoto MP w K1 Rules i Puchar Europy low kick w Ostrowcu Świętokrzyskim. Najbardziej lubię K1 i muay thai, fajnie mi się także walczy w low kicku. Na początku stosunkowo dobrze odnajdywałem się w każdej formule, potem zacząłem się specjalizować głównie w K1 i w tej formule toczę najwięcej walk.
Niedawno stoczyłeś pierwszą walkę zawodową, właśnie w K1. W Lesznowoli koło Piaseczna w limicie -63,5kg pokonałeś Rafała Cyrankowskiego (Stowarzyszenie Polkon Fight Legnica).
Jeśli chodzi o porównanie pojedynków tzw. amatorskich do zawodowych, nie czułem specjalnej różnicy ani w samej walce, ani w przygotowaniach. Nie było jakiegoś odczucia, że to przeskok, że będzie całkiem inaczej i trudniej. Na pewno nie przeszkadzały mi ochraniacze, które czasem się zsuwają w walce. Jeśli chodzi o same emocje związane z debiutem, sam byłem zdziwiony, że stresowałem się mniej niż przed walkami amatorskimi. A kiedy już miałem wychodzić do prezentacji, nie było już żadnej presji tylko ciekawość, jak to będzie wyglądało. Jeśli pojawią się kolejne propozycje, będę łączył walki amatorskie z zawodowymi, ponieważ to jest nowe doświadczenie. I nie tylko w K1, ale chętnie spróbowałbym również w muay thai.
Jak na dziś wygląda twój dorobek w kickboxingu, poza medalami, o których wspomnieliśmy, czyli z MŚ 2016 i 2018 w Irlandii i we Włoszech.
Niewiele ponad miesiąc temu zwyciężyłem w Sanoku w Mistrzostwach Polski Juniorów w formule K1 w wadze -60kg. To był dla mnie ważny sprawdzian przed Mistrzostwami Europy, które pod koniec sierpnia rozgrywane będą w węgierskim mieście Gyor. Wystąpię tam po raz ostatni w juniorach w swojej kategorii. W debiucie w ME w 2017 roku odpadłem w ćwierćfinale po porażce z rywalem z Węgier. Moim celem będzie wywalczenie złotego krążka w K1. Jeśli chodzi o low kick, rywalizowałem w Nowym Targu w MP, ale w wyższej wadze -63,5kg. Była mocniej obsadzona, dlatego zdecydowałem się z trenerem podwyższyć poprzeczkę. Nie zależało mi tak bardzo na tytule, a na tym być stoczyć jak najwięcej potyczek i łapać doświadczenie. Faktycznie ten cel został zrealizowany, dwie walki wygrałem i uległem przeciwnikowi w półfinale.
Kiedy debiut seniorski?
Już w grudniu w MP Oriental Rules w Starachowicach. Są pewne różnice między tą formułą a na przykład K1, ale lubię startować i w orientalnej wersji. Gdyby turniej był gdzieś indziej, dajmy na to w Warszawie, także pojechałbym na mistrzostwa.
W tym sezonie wspominałeś o MP w K1 i low kicku, ale wystąpiłeś także w kick light.
Zdobyłem złoto i brąz w twardych formułach, zaś w Kartuzach w kick light nie stanąłem na podium. W ogóle miałem nie jechać, ale było jedno wolne miejsce i wsiadłem do busa. Ale to był ostatni raz, więcej nie startuję w kick light, bowiem nie sprawia mi to przyjemności.
Kto jest twoim idolem, wzorem w kickboxingu?
Nie mam takiej osoby, lubię obserwować zawodników, m.in. podczas MP patrzę jak walczą seniorzy, porównuję style i się uczę. Od 2020 roku będę walczył w tej kategorii, więc pod każdym względem chcę się dobrze przygotować.
Wakacje to czas przygotowań do ME. Znajdziesz czas na odpoczynek?
W klasie maturalnej miałem dużo nauki, ale ostatnio wróciłem do czytania książek, ostatnio „Hel 3” Jarosława Grzędowicza. Z muzyki słucham m.in. Mettalicy. Do końca tygodnia mam mniej treningów sportowych, ale potem znów zaczynam ćwiczyć co najmniej 5 razy w tygodniu. W poprzednie wakacje pracowałem dorywczo jako kelner, ale teraz skupię się wyłącznie na kickboxingu.