Redakcja: Uważany jest pan za prekursora kickboxingu w Polsce. Jak wyglądały początki naszej dyscypliny sportu w latach 70. i 80. ubiegłego stulecia?
Andrzej Palacz: Nieskromnie mówiąc byłem prekursorem kickboxingu w Polsce. W naszym kraju nie było drugiej osoby, która w tamtych czasach myślała o rozwoju naszej dyscypliny. Na przełomie lat 70 i 80 panowała w Polsce moda na karate (shotokan, kyokushinkai). W Polsce rywalizowały między sobą o prymat i przywództwo kilka ośrodków karate /Łódz, Szczecin, Kraków. Nasz warszawski ośrodek, w którym trenowałem, nie utożsamiał się z żadnym z wymienionych wcześniej. Niestety nie było współpracy całego środowiska, tylko ignorancja i lekceważenie. Miałem już pewne doświadczenie w sportach walki, bowiem wcześniej trenowałem boks. Osobiście nie podobała mi się stylowa izolacja w karate. Uważałem, że droga do sukcesów w sporcie, czy to w karate, boksie, lekkiej atletyce, czy judo, zawsze jest taka sama - odpowiedni, mądry i ciężki trening, pot i łzy, niekiedy nawet krew. Dlatego postanowiłem przekroczyć stylowy krąg, wprowadzając do swoich treningów takie techniki z różnych stylów walki, które są najskuteczniejsze i najbardziej praktyczne w realnej walce.
Powróćmy jeszcze do początków pana pracy szkoleniowej. Jak doszło do tego, że pod koniec lat 70 został pan trenerem w Studenckim Klubie Karate Politechniki Warszawskiej?
Czysty przypadek sprawił, że trafiłem na letni obóz sportowy Studenckiego Klubu Karate Politechniki Warszawskiej w Cieszynie. Nie miałem wówczas dużego doświadczenia w prowadzeniu treningów. Musiałem się odpowiednio przygotować do zajęć, poza tym duża grupa ćwiczących około 200 osób wymusiła na mnie dodatkowe obowiązki organizacyjne. Moje treningi spodobały się na tyle, że studenci zaproponowali mi dalszą współpracę na stałe. W tym czasie zainspirowały mnie doświadczenia amerykańskich karateków i tajskiego boksu. Bazowałem na tym czego wcześniej dowiedziałem się od moich szkoleniowców w karate (w tym sporcie posiadam 2 dan), czerpałem wzorce z pięściarstwa, mojej ulubionej dyscypliny z dzieciństwa. Ciężko było z dostępem do jakichkolwiek informacji, nie było odpowiednich materiałów szkoleniowych, rzadko przyjeżdżali w tamtych czasach do Polski trenerzy z innych krajów. Pamiętajmy, że były to czasy komuny, PRL-u. Wszystko co zagraniczne, zachodnie było złe, czasem zakazane.
Ciągle pan się dokształcał, szukał metod treningowych.
Podpatrywałem treningi różnych styli karate, taekwondo, judo, boksu, nawet zapasów. Prowadziłem otwarty klub, zapraszałem liderów warszawskiego karate, boksu. Często dochodziło do konfrontacji międzystylowej, oczywiście na warunkach czysto sportowych. Już wtedy zauważyłem przewagę technik ręcznych klasycznego boksu nad dalekowschodnimi sportami walki. Metody treningowe wzięte żywcem z boksu były również ciekawe dla moich podopiecznych. Sam sprzęt bokserski nie tylko urozmaicił trening, ale rozwiązał problem mnóstwa kontuzji, które były zmorą dla trenujących. W 1984 roku zorganizowałem międzypaństwowy mecz Polska – Jugosławia, który odbył się w Warszawie na obiektach sportowych KS Polonia. Pojedynki toczone były w formule full-contact, wówczas zabronionej przez przepisy państwowe. Polacy zwyciężyli we wszystkich pojedynkach. Poziom sportowy nie był najwyższy. O sukcesie naszej reprezentacji zdecydowało lepsze przygotowanie bokserskie. Ta ocena sportowa meczu spowodowała, że jeszcze więcej treningu bokserskiego pojawiło się na moich treningach. Nawiązałem współpracę z trenerem polskich pięściarzy Andrzejem Gmitrukiem. Często zapraszałem wybitnych pięściarzy na moje treningi, między innymi Ludwika Denderysa, Krzysztofa Kosedowskiego, Bogdana Gajdę, Henryka Petricha, Pawła Skrzecza i wielu innych. Do tej pory uważam, że doskonałe przygotowanie pięściarskie, umiejętność łączenia technik ręcznych z nożnymi oraz bardzo dobre przygotowanie fizyczne to podstawa sukcesu każdego kickboksera.
Na czym polegały zmiany, mające chronić zdrowie zawodników.
Najważniejszym sposobem było wprowadzenie różnego rodzaju ochraniaczy, ale typowy sprzęt bokserski okazał się najbardziej użytecznym – rękawice bokserskie, kaski, suspensoria, ochraniacze zębów itp. Ale i zmiana metod treningowych z czysto dalekowschodnich na bokserskie wymusiła na mnie większą uwagę, co do stosowania technik obrony, poruszania się, umiejętności walki w różnych dystansach itp. Równie ważne to wprowadzenie regulaminów walki sportowej, siła ciosów, strefy ataków. Walka sportowa to także aktualne badania lekarskie. Można powiedzieć, że w ten sposób na treningach Studenckiego Klubu Karate Politechniki Warszawskiej rodził się polski kickboxing. Udało się stworzyć coś, co pojawiło się równolegle na świecie. W Ameryce ten styl walki nazywano fullcontact karate, a w Japonii kickboxing.
Został pan pierwszym trenerem kadry narodowej. W jaki sposób dokonał pan pierwszych powołań?
Przed powstaniem kadry kickbokserskiej musiałem stworzyć ogólnopolski system rywalizacji sportowej w naszej dyscyplinie. Na samym początku jak już wspominałem nawiązałem kontakty z silnymi sekcjami karate w samej Warszawie. Organizowałem wewnętrzną konkurencją, turnieje międzysekcyjne, póżniej między klubami warszawskimi. W 1980 roku uczestniczyliśmy w pierwszym dla Polaków międzynarodowym turnieju w Budapeszcie. W mojej ekipie znaleźli się znani w Warszawie i w Polsce karatecy – Paweł Rafalski, Marek Drożdzowski (pierwszy polski mistrz Europy w karate kyokushinkai), Arkadiusz Szczęsny, Ryszard Korczyński, Sławomir Piwowarczyk. Ekipa składała się z czołowych zawodników rywalizujących ze sobą stylów karate shotokan i kyokushinkai. Byli także moi wychowankowie, studenci. Wówczas nic nie osiągnęliśmy, ale była to wyprawa po naukę, zdobyć doświadczenie, nawiązać sportowe kontakty. Można ten wyjazd potraktować jako pierwszy oficjalny występ reprezentacji Polski na turnieju kickbokserskim. Ta pierwsza dla nas międzynarodowa konfrontacja uświadomiła mi, aby podnieść poziom sportowy kickboksingu należy zaistnieć w polskiej przestrzeni sportowej, przekazać nasze doświadczenia i zachęcić inne kluby do rywalizacji sportowej. W 1981 roku zorganizowano pierwsze Mistrzostwa Polski Karate w Elblągu pod patronatem Polskiego Związku Karate. Turniej w Elblągu był pod względem sportowym nieciekawy i na miernym poziomie. Spotkałem wtedy kilku trenerów, którzy wyrazili zainteresowanie nowym sportem. Byli to przedstawiciele klubów z Elbląga, Sosnowca, Radomia, Łodzi. Niedługo po mistrzostwach w Elblągu, zebrałem przedstawicieli w/w klubów w warszawskiej hali Polonii. Tam został przeprowadzony pierwszy ogólnopolski turniej we wszechstylowym karate czyli kickboxingu.
Ważnym wydarzeniem było pojawienie się i rozpoczęcie współpracy z młodym studentem Markiem Fryszem.
Mój klub karate na Politechnice Warszawskiej rozwijał się, dołączali nowi ludzie, a wśród nich student I roku Marek Frysz. Może zawodnikiem nie był najlepszym, ale miał duże zdolności organizacyjne. Zwrócił się do mnie z propozycją współpracy. Potrzebowałem takiej osoby, zwłaszcza, że w szczytowym okresie trenowało w SKKPW ponad 1000 osób. Byłem otwarty na współpracę, tym bardziej że pojawiły się dodatkowe obowiązki z organizacją ruchu kickbokserskiego w kraju. Marek Frysz w krótkim czasie pokazał się z dobrej strony, pozyskał nie tylko moje uznanie, ale i innych. Wkrótce został wybrany na prezesa klubu. Wkrótce Marek pojechał prywatnie do Holandii i tam nawiązał kontakt z jednym z liderów europejskiego kickboxingu – Janem Willemem Stokerem /8 Dan/. Ta znajomość zaowocowała wizytą Holendra w Polsce w kwietniu 1985 roku. Stoker przeprowadził seminarium szkoleniowe, przyznał uprawnienia instruktorskie, sędziowskie, przeprowadził egzamin na stopnie mistrzowskie w kickboxingu. Marek Frysz za ciosem pojechał do centrali WAKO, złapał kontakt z innymi liderami kickboxingu, twórcami WAKO; Georgiem Brucknerem (Niemcy), Ennio Falsonim (Włochy), Mickem Andersonem (USA). Marek otworzył nam wrota do światowego kickboxingu.
Kickboxerzy SKK Politechniki Warszawskiej wyjechali na Mistrzostwa Świata na Węgry, ale zanim do tego doszło w 1984 roku powołana do życia została Pierwsza Rada Klubów Kickboxingu w naszym kraju.
Siła naszego kickboxing rosła, w 1984 roku powołałem Radę Klubów Kickboxingu. Parę miesięcy póżniej, jeszcze w tym samym roku w Radomiu odbyły się pierwsze Mistrzostwa Polski w Kickboxingu. W 1985 roku na Mistrzostwach Świata WAKO w Budapeszcie mój wychowanek, 18-letni zawodnik SKKPW został pierwszym polskim mistrzem świata, a był nim Piotr Siegoczyński. W tym samym roku przekazałem przewodnictwo Rady Klubów Kickboxingu Markowi Fryszowi. Pojechał do centrali WAKO, gdzie uzyskał zgodę na zorganizowanie Pucharu Europy w Polsce. Puchar odbył się w Warszawie w hali sportowej Gwardii. Wystartowało kilkudziesięciu zawodników z pięciu krajów. Powołanie Rady upodmiotowało polski ruch kickbokserski w Polsce i poza granicami kraju, ale było również początkiem walki o rejestrację Polskiego Związku Kickboxingu.
Druga połowa lat 80 to wspaniałe sukcesy sportowe Piotra Siegoczyńskiego, Marka Piotrowskiego i wielu innych zawodników.
Po sukcesie sportowym Piotra Siegoczyńskiego w Polsce zaczęło się dużo mówić o kickboxingu, ale to nie znaczy, że było nam dużo łatwiej. Nadal brakowało środków finansowych na centralne szkolenie. Absurdalne przepisy państwowe blokowały rozwój dyscypliny np. zakaz uprawiania w dalekowschodnich sportach walki odmian fullcontactowych. Zniesiono go dopiero w 1988 r. Mimo to w 1987 r. w Monachium na Mistrzostwach Świata WAKO właśnie w odmianie full-contact Marek Piotrowski zdobył tytuł mistrzowski, a trzecie miejsce zajął Bogdan Sawicki. Jeszcze w tym samym roku podczas Pucharu Świata w Budapeszcie Marek Piotrowski w swojej kat. wag.-75 kg wywalczył 1 miejsce i otrzymał w nagrodę samochód Ładę. Przez kilka lat od tych sukcesów dynamicznie rozwija się kariera sportowa Marka Piotrowskiego. Wkrótce Marek wyjeżdża do USA i tam kontynuuję karierę na ringach zawodowych, zdobywając tytuły mistrza świata w różnych organizacjach kickbokserskich, tocząc pasjonujące pojedynki. W Polsce toczy korespondencyjne pojedynki i dwukrotnie zostaje wybrany nr. 2 w plebiscycie na Najpopularniejszego Sportowca Roku Przeglądu Sportowego. W 1988 r. w Elblągu odbyły się pierwsze Mistrzostwa Polski Full-contact. Pojawili się naśladowcy Marka i Piotra, między innymi: Przemysław Saleta, Wojciech Wiertel, Piotr Falender, Józef Warchoł, Paweł Rumas, Marek Drażdżyński, Bogusław Chryciuk, Agnieszka Rylik i wielu innych. A wszystko to przyczyniło się do rejestracji Polskiego Związku Kickboxingu w 1989 roku.