Redakcja: Naszym dzisiejszym gościem jest 36-letni Tomasz Borowiec, aktualny Mistrz Polski Seniorów w formule full contact (kat. -86kg), a jednocześnie trener i współwłaściciel klubu Waleczna Lubelszczyzna Lublin. Kiedy poznał pan kickboxing?
Tomasz Borowiec: W szkole podstawowej chodziłem na zajęcia boksu i karate. Moim szkoleniowcem pięściarstwa był znakomity przed laty reprezentant Polski, Henryk Kukier, członek znakomitej drużyny Biało-Czerwonych z lat 50. Był jednym z bokserów, którzy w 1953 roku w hali Gwardii Warszawa sięgnął po złoty medal dla Polski. Mimo że miałem wspaniałego trenera, jakoś nie mogłem przekonać się do boksu. To było dla mnie za mało, poza tym nigdy nie czułem dystansu. Karate też nie był tym czymś, czego szukałem. Dopiero kickboxing, czyli połączenie uderzeń bokserskich z technikami nożnymi okazało się strzałem w dziesiątkę. Wcześniej oczywiście jeździłem i zdobywałem doświadczenie pięściarskie, uczestniczyłem m.in. w Mistrzostwach Polski do lat 20 w Tychach w 2003 roku i 2 lata później w Mistrzostwach Polski Seniorów w Płońsku. Łącznie stoczyłem ok. 50 walk amatorskich. W międzyczasie rywalizowałem już w kickboxingu i w tamtym okresie został złotym medalistą MP młodzieżowców - 2002 roku w Zielonej Górze. Kończąc wątek bokserski, muszę przyznać, że jestem niesamowitym pasjonatem sportów walki i w tym roku, mając skończone 35 lat, zacząłem występy na zawodowych ringach. Boksowałem na galach w Poznaniu i Świebodzinie, jedną walkę wygrałem, drugą zremisowałem.
Rok 2019 jest bardzo pracowity dla Tomasza Borowca, który podczas turnieju w Swarzędzu został najstarszym Mistrzem Polski full contact w kategorii -86kg.
Zupełnie nie spodziewałem się, że po przerwie w startach w MP, uda mi się stanąć na najwyższym stopniu podium. W półfinale pokonałem Pawła Soczewkę (Panda Płock), w finale wygrałem z Pawłem Tomczakiem (LZS Poprawa Siedlików) i tytuł powędrował w moje ręce. Trochę żałowałem, że nie mogłem spotkać się z moimi kolegami, ale Robert Krasoń (Piotrkowska Szkoła Sztuk Walki Tom Center) cały czas jest jedną kategorię wagową niżej, zaś Mateusz Kubiszyn (KKS Sporty Walki Poznań) postanowił wystąpić w wadze -91kg. Wszyscy zdobyliśmy złoty medal, co dla mnie dodatkowo oznacza powrót do reprezentacji Polski. Na marginesie, mimo że jestem weteranem na tle niektórych młodych kadrowiczów, uważam, że jestem w bardzo dobrej formie, być może nawet najwyższej karierze. Poza prowadzeniem zajęć w Walecznej Lubelszczyźnie i treningów personalnych w Lublinie, dużo sam trenuję, stąd dyspozycja, która mnie cieszy. Zdarza się, że jestem na Sali treningowej od godziny 6 rano do 22 wieczorem, oczywiście z przerwami. Cieszę się na myśl o kolejnym starcie z orzełkiem na piersi – zostałem powołany przez trenera kadry narodowej Radosława Laskowskiego na Mistrzostwa Świata WAKO, które w ostatni tydzień listopada odbędą się w Antalyi w Turcji. Full contact będzie jedyną formułą ringową w tych zawodach.
W przeszłości rywalizował pan już w turniejach rangi Mistrzostw Świata i Europy.
W 2013 roku, po zwycięstwie w MP w Kurzętniku, pojechałem na MŚ do Turcji, zaś 3 lata później zostałem wicemistrzem kraju w Piotrkowie Trybunalskim i wystąpiłem w ME w Grecji. Za każdym razem była to kategoria -81kg. Wygrywałem jedną, dwie walki, lecz upragnionego medalu nie udało mi się zdobyć. Mam nadzieję, że na stare sportowe lata stanę na podium za 2 miesiące w Antalyi. Z pewnością to byłaby także dodatkowa motywacja dla młodzieży, którą w Walecznej Lubelszczyźnie trenujemy wraz z Tomaszem Iwaniakiem. Pamiętam, że w ME 2016 o medal trafiłem na bardzo niewygodnego stylowo rywala z Hiszpanii. Walczył jakby to był pointfighting, a nie full contact, ale jego taktyka była skuteczna, bo ostatecznie wywalczył srebro.
Czekam na krążek z mistrzowskiej imprezy międzynarodowej, choć w dorobku mam trochę sukcesów na arenach zagranicznych. Wygrałem Puchar Świata we włoskim Rimini, gdzie zresztą zazwyczaj szło mi bardzo dobrze i kilka razy plasowałem się w czołowej trójce. Zwyciężałem też w Pucharze Europy na Słowacji.
Analizując pana karierę można powiedzieć, że miał pan sposób na norweskich kickboxerów.
To trochę przypadek, ale rzeczywiście pokonałem kilku Norwegów, do tego bardzo utytułowanych zawodników, medalistów MŚ i ME, w tym złotych na czele z Andreasem Loudrupem. Jego miałem na deskach w Rimini. Podczas meczu z Norwegią w Oslo wygrałem na punkty z Rayondem Straumem. Pamiętam też zwycięstwo z Tobiasem-Jamesem Bermuellerem odniesione w 2016 roku we Włoszech. To wtedy przegrałem półfinał z bardzo mocnym Niemcem Arturem Reisem.
Jak pan wspomina 10- i 12-rundowe pojedynki o tytuł zawodowego Mistrza Świata i Europy?
Niestety nie miałem szczęścia do werdyktów w tych obydwu walkach wyjazdowych. Za każdym razem przegrywałem niejednogłośnie na punkty, zarówno w Anglii, jak i w Finlandii. Cóż mogę powiedzieć, dawne czasy, rzadko wracam do tych potyczek. Po prostu życie toczy się dalej, mam kolejne wyzwania jako sportowiec i trener.
W klubie Waleczna Lubelszczyzna Lublin stawiacie, jako szkoleniowcy, na formuły ringowe?
Tak, szkolimy zawodników pod kątem K-1 Rules i nie ukrywam, że jednym z powodów są późniejsze możliwości startów zawodowych, a co za tym idzie zarobkowanie dla kickboxerów. Osobiście nastawiam się na full contact, zresztą ta wersja walki w kickboxingu jest najbardziej zbliżona do boksu i dlatego tak ją polubiłem wiele sezonów temu. Odpowiada mi full contact, świetnie realizuję się w tej formule. Inna sprawa, że zawsze wpływ na zawodnika ma trener, a w przypadku kadry full contact jest nim niesamowity Radosław Laskowski. Potrafił wyciągnąć reprezentacyjny full contact z kryzysu, scalił grupę, sprawił, że wszyscy trzymamy się razem, wspieramy się – to jeden, prawdziwy team. Wiem z własnego doświadczenia, ale i od kolegów, że kiedy zagraniczny rywal wylosuje kogoś z Biało-Czerwonych, od razu słuchać: „Znowu Polak, będzie ciężko” albo „Niestety, mam Polaka w swojej części drabinki”. Jesteśmy jako ekipa narodowa traktowani jako jedni z najmocniejszych na świecie i tak jest w rzeczywistości.
Opowiadał pan o swoim występie w MP full contact w Swarzędzu. A jak spisali się podopieczni trenerów Borowca i Iwaniaka?
W tej samej kategorii wagowej -86kg brązowy medal zdobył Przemysław Kozioł. Wagę niżej -81kg brąz wywalczył z kolei Wiktor Szadkowski, a tuż za podium był Michał Walczak. W kat. -75kg po srebro sięgnął Kacper Walczak. Czyli w seniorach mieliśmy świetny dorobek. W juniorach, licząc od najwyższych kategorii, brąz zdobył w grupie starszej Karol Kwiatek w -75kg, a piąty w tej samej kategorii był Kordian Gąbka. Trzeci był także Mateusz Stadnik w juniorach młodszych -60kg.
Jakie wyniki uzyskali lubelscy kickboxerzy na ringu w Nowym Targu, gdzie odbyły się MP low kick, a także w Sanoku na MP K-1?
W Nowym Targu srebro wywalczył Karol Kwiatek, a zanim omówię sanocki start, chciałbym podkreślić, że interesują nas występy tylko w zawodach pod egidą Polskiego Związku Kickboxingu. Wiem, że Związek pod kierownictwem Piotra Siegoczyńskiego mocno stawia na rozwój wielu obszarów. Korzystając z okazji chciałbym podpowiedzieć temat uczestnictwa różnych klubów w turniejach innych federacji szumnie nazywanych mistrzostwami Polski, Europy czy Świata. W ten sposób odbierają prestiż kickboxingowi, a nam pieniądze z lokalnych samorządów czy sponsorów. Oni nie wszyscy wiedzą, że jedyną poważną organizacją w Polsce jest PZKickboxing, a o tym świadczy również obecność prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego na jubileuszu 30-lecia Polskiego Związku Kickboxingu. Wracając do MP w Sanoku, Przemek Kozioł wywalczył brąz w -86kg, zaś w juniorach starszych Karol Kwiatek został Mistrzem Polski, pokonując w finale Jakuba Rymarowicza z UKS Armia Polkowice. Bardzo mocno stawiamy ponadto na muay thai, nasi zawodnicy ćwiczą także mieszane sztuki walki. W grudniu na MP w Oriental Rules w Starachowicach brązowy krążek wywalczył Michał Walczak w seniorach -81kg, taki sam wynik osiągnął Kacper Walczak. W juniorach starszych w kategorii -75kg najlepszy był Kordian Gąbka, a w juniorach młodszych -71kg triumfował Karol Kwiatek. Z brązem wrócił junior młodszy Mateusz Stadnik -60kg. Bardzo się cieszę, że mamy taką pracowitą i utalentowaną młodzież. Widać, że dla wielu chłopaków kickboxing jest wielką pasją, szansą na zmianę dotychczasowego życia na dużo lepsze. Niektórzy poprzez sport chcą wyrwać się z różnych środowisk.
Jak wyglądają warunki do treningów?
Jeszcze niedawno byliśmy w miejscu z przeciekającym dachem i bez ciepłej wody. Kiedy Robert Krasoń przyjechał poprowadzić seminarium, był bardzo zaskoczony, że mimo kiepskiej bazy osiągamy tak dobre rezultaty na zawodach krajowych i zagranicznych. W wakacje przeprowadziliśmy duży remont, zainwestowaliśmy własne środki i wraz z Tomkiem Iwaniakiem dajemy sobie rok na rozkręcenie działalności. Wierzymy, że przetrwamy i nasz klub jeszcze bardziej się rozwinie. Chcemy promować kickboxing w Lublinie i regionie. Zapraszamy do klubu także panie w każdym wieku. Świetną zawodniczką jest pochodząca z Ukrainy Olena Shydlovska, która przyjechała do naszego miasta na studia, a pod moim okiem nauczyła się walczyć w kickboxingu. Niedawno na gali w Siedlcach zanotowała nokaut roku w zawodowym MMA.