Redakcja: W tym roku zostałeś Mistrzem Europy juniorów starszych w low kicku w wadze -86kg. Opowiedz jak wyglądały przygotowania do tego turnieju, jak wypadłeś w sprawdzianach poprzedzających zawody na Węgrzech?
Michał Kuźniak: Przede wszystkim bardzo się cieszę, że po zdobyciu złotego medalu Mistrzostw Europy juniorów młodszych w 2017 roku w tej samej formule, choć niższej kategorii -81kg, udało mi się dopisać do listy sukcesów kolejny tytuł europejski. Bardzo mi na nim zależało, dlatego przygotowania do rywalizacji w Gyor okazały się wyjątkowo pracowite. Trenowałem po 6 razy w tygodniu – w Bartoszyckiej Szkole Taekwon-do Bartoszyce, a także w domu. Poza tym przebywałem na zgrupowaniach kadry narodowej, m.in. w okolicach Zakopanego. Postawiłem sobie za cel zwycięstwo na Węgrzech i codziennie dążyłem do tego celu. Zadanie zrealizowałem i na oczach m.in. rodziców i trenera klubowego sięgnąłem po drugie złoto.
Na czym polegały domowe treningi w miejscowości Szczurkowo, położonej w gminie Sępopoł w powiecie bartoszyckim, tuż przy granicy z Obwodem Kaliningradzkim?
W klubie w oddalonych o kilkanaście kilometrów Bartoszycach trenuję 4-5 razy w tygodniu, zaś w wolnym czasie ćwiczę z bratem Sebastianem w domu w Szczurkowie. Mamy własną salkę treningową, w której jest worek i mała siłownia. Mamy podobne warunki fizyczne, dlatego możemy wspólnie sparować, chociaż oczywiście nie jest to ostra walka. W bartoszyckim klubie mamy problem ze sparingpartnerami, praktycznie nie ma chłopaków w naszej kategorii. Dlatego dobrym rozwiązaniem były sparingi na obozach reprezentacji Biało-Czerwonych m.in. z Filipem Chmerą (Sporty Walki Bałtyk Koszalin) czy Adamem Tutakiem (Samuraj Sanok). Takie zajęcia były gwarancją dobrej jakości.
Rocznikowo ciebie i Sebastiana dzielą dwa lata, ale tak naprawdę niewiele ponad rok – urodziłeś się 22 marca 2001 roku, a brat 22 grudnia 1999 roku. Jest między wami duża rywalizacja sportowa, czy raczej jako rodzeństwo wspieracie się i pomagacie sobie?
Na co dzień pomagamy sobie we wzajemnych przygotowaniach do walk czy zawodów, ale pewnego rodzaju rywalizacja też jest, jak to u braci. Sebastian miał brąz Mistrzostw Europy, a w poprzednim roku został Mistrzem Świata – obydwa sukcesy w formule K-1 Rules. Mnie to już się nie uda, bowiem kończę wiek juniora, ale cieszą mnie dwa zwycięstwa w Mistrzostwach Europy.
W wywiadach prasowych wspominałeś, że twoją ulubioną wersją także jest K-1, tak jak Sebastiana. Tymczasem największe osiągnięcia międzynarodowe masz również na ringu, ale w low kicku.
Zgadza się, ulubioną formułą jest K-1 tak pozostanie. Niestety pechowo wyszło i nie mogłem wystąpić w tym roku na Mistrzostwach Polski w tej formule w Sanoku. Wiele miesięcy wcześniej z rodzicami zarezerwowaliśmy salę na moje 18 urodziny w pobliskiej Dąbrowie. Wszystko zostało przygotowane, zaproszeni goście, a wtedy okazało się, że w terminie uroczystości będą mistrzostwa kraju. Nie mogłem już odwołać przyjęcia, dlatego pozostało zrezygnować z wyjazdu na turniej. Czasem o naszych planach decyduję przypadek.
Co jest takiego szczególnego w formule K-1?
Podoba mi się taka mocna rywalizacja, w której nie brakuje kolan czy backfistów. Wydaje mi się, że w tej formule jest najwięcej możliwości pokazania swych umiejętności, czyli tego, co wypracowało się latami na treningach.
Skąd zatem pomysł na zmagania w Mistrzostwach Polski w wersji kick light w Kartuzach. Starasz się jednak łączyć formuły ringowe z planszą?
Start w Kartuzach potraktowałem wyłącznie jako sparing, naukę, zdobycie pewnego rodzaju doświadczenia przed walkami w odpowiednimi dla mnie formułami. Z klubu pojechało czterech zawodników, ja z bratem oraz jeszcze dwóch kolegów. Zwyciężyłem tam w kategorii do 89kg, pokonując w finale Filipa Zawłockiego (KS Dragon Starachowice).
Jaka jest twoja waga docelowa? Jeszcze rośniesz i planujesz występy w wyższej kategorii niż -86kg?
W seniorach chcę walczyć w dotychczasowej wadze -86kg, a wzrostu mam 190 cm. W kick light zdecydowałem się na start w wyższej kategorii -89kg, ponieważ nie chciałem zbijać do -84kg skoro miał to być taki mocniejszy trening i przede wszystkim trochę przyjemności. Muszę podkreślić, że jednak brakowało mi możliwości używania pełnego kontaktu w walce i stąd miewam problemy w kick light. Wcześniej zdarzały się dyskwalifikacje w tej formule, ponieważ za mocno biłem, np. rok temu na zawodach tej samej rangi w Kartuzach. Teraz starałem się walczyć z większym wyczuciem, skupiłem się na punktowanie, a nie na zadawaniu mocnych ciosów czy kopnięć. Ale generalnie nie jest to moja formuła i nie widziałbym się w niej w przyszłości.
Można powiedzieć, że poradziłbyś sobie – przynajmniej w juniorach – w każdej formule kickboxingu?
W klubie w Bartoszycach trenujemy jak wspomniałem i formuły planszowe, i ringowe. Niekiedy mamy zajęcia tylko bokserskie. Z tego powodu jako zawodnicy jesteśmy bardzo wszechstronni i zgadzam się z opinią, dalibyśmy sobie radę we wszystkich wersjach walki. Ostatnio mieliśmy sparingi z miejscowym bokserem Błażejem Nowakiem, który szykuje się do swojego pojedynku.
W tym roku wygrałeś również Mistrzostwa Polski w low kicku juniorów w Nowym Targu. Jak wspominasz walkę finałową w Nowym Targu?
Moim przeciwnikiem był Bartosz Dołoto z Klubu Sportowego Thor Szkoła Walki Ełk, a zatem spotkało się dwóch kickboxerów z Warmii i Mazur. Okazał się zawodnikiem bardzo wymagającym i daliśmy dobrą walkę, w której zwyciężyłem na pełnym dystansie.
Częściej wygrywasz na punkty czy przed czasem?
Zdecydowanie więcej mam zwycięstwa na punkty, raczej rzadko wygrywam przed czasem. Zdarzają się turnieje, jak ten wspomniany w Kartuzach, że mam rywali bardzo solidnych i utytułowanych na arenach międzynarodowych. To był mój najlepszy występ w formule kick light i cenna lekcja. Z takimi zawodnikami warto walczyć na pełnym dystansie, wtedy obaj korzystamy.
Wracając do Mistrzostw Europy w Gyor. W potyczce o złoty krążek pokonałeś zeszłorocznego Mistrza Świata Rosjanina Efima Dreita. Jak szykowałeś się do tego pojedynku?
Nie patrzyłem na jego tytułu, na to co wcześniej dokonał, nie miało to znaczenia. Wchodząc do ringu skupiałem się na tym, co powiedział trener klubowy Tomasz Zaremba. W narożniku byli też szkoleniowcy z kadry Łukasz Rola i Tomasz Szczepaniuk.
Co przekazał trener Zaremba?
Mówił, że Rosjanin dużo kopie, że jest mocny, szybki, z łatwością punktuje. Musiałem przeciwstawić się swoją siłą, a to mój atut w ringu. Szedłem do przodu, starałem się cały czas przejmować inicjatywę i spychać rywala do defensywy. Taka taktyka przyniosła powodzenie. Mistrz Świata nie miał wyboru, udało się do przełamać, dominowałem w tej walce i pewnie zwyciężyłem na punkty. Radość była ogromna. Rosjaninowi nie udało się rozkręcić.
Trener klubowy był na miejscu na Węgrzech?
Półfinał miałem w czwartek, a po zwycięstwie dowiedziałem się, że rodzice z trenerem Zarembą przyjadą na sobotni finał. Było to dla mnie bardzo miłe. A jeszcze większa radość była po finałowym triumfie. W bardzo dobrych nastrojach po dekoracji medalistów wybraliśmy się w długą podróż powrotną z Gyor do Szczurkowa. Wierzyłem, że wrócę z drugim złotem z Mistrzostw Europy, choć było znacznie trudniej niż przed 2 laty. Wcześniej w tym roku zająłem 2 miejsce w Pucharze Świata w K-1. W finale doznałem porażki z przeciwnikiem z Ukrainy, ale jego nie było na Węgrzech.
Co ciebie wyróżnia w ringu, jakie masz najmocniejsze strony, a gdzie są rezerwy?
Największym atutem jest przygotowanie motoryczne. A co do poprawy – trzeba byłoby pytać trenerów Tomasza Zarembę, Zbigniewa Dacko i Patryka Watemborskiego, ale wydaje mi się, że wciąż mam sporo braków w technice. Na pewno przydałoby się więcej sparingów, bowiem w takich walkach można pracować nad elementami technicznymi. Wiem, że będziemy jeździć na sparingi do Arrachiona Olsztyn. Tam jest głównie mma, ale zawodnicy trenują stójkę i niektórzy mają duże doświadczenie. Ponadto w listopadzie odbędzie się gala w Bartoszycach i będzie okazja powalczyć przed swoją publicznością.
Do kickboxingu trafiłeś za sprawą starszego brata Sebastiana? Od niego początkowo się uczyłeś?
Przygodę ze sportami walki rozpocząłem za sprawą taty, który woził mnie i Sebastiana do Bartoszyc na trening taekwon-do. Mieszkamy w małej miejscowości i nie ma tutaj rozrywek, najbliższy klub walki jest właśnie w Bartoszycach. Po 2 latach trenowania taekwon-do w wersji nieolimpijskiej ITF, bardziej widowiskowej niż olimpijska odmiana, postanowiliśmy jednak przerzucić się na kickboxing. Taekwon-do było dla nas jak zabawa, a my chcieliśmy spróbować czegoś nowego, twardszej formuły walki. Muszę przyznać, że w taekwon-do wielokrotnie startowałem w zawodach, od klubowych po Mistrzostwa Polski. Na zakończenie zostałem mistrzem kraju juniorów.
Na co dzień trenujesz, uczyć się w technikum hotelarstwa i pomagasz rodzicom w prowadzeniu dużego gospodarstwa rolnego?
Wraz z Sebastianem nie narzekamy na brak zajęć w gospodarstwie, ale wszystko można pogodzić. W szkole daję radę, nie jest specjalnie wymagająca, a przez to mogę bardziej skupić się na sporcie, który jest moją wielką pasją.