Fundacja Mistrzom Sportu
Masters
18.Dywizja Zmechanizowana im. gen. broni Tadeusza

GŁÓWNI PARTNERZY

Quanta cars
Fight Time
Gorący potok
VOYTEX
OCTAGON - polska marka sportowa

PARTNERZY

„Mistrzynie Polskiego Związku Kickboxingu” – Karolina Koszewska (Łukasik), 2-krotna Mistrzyni Świata i Europy

17.08.2020
„Mistrzynie Polskiego Związku Kickboxingu” – Karolina Koszewska (Łukasik), 2-krotna Mistrzyni Świata i Europy
„Mistrzynie Polskiego Związku Kickboxingu” – Karolina Koszewska (Łukasik), 2-krotna Mistrzyni Świata i Europy
Redakcja: Odnosiła Pani wielkie sukcesy w kickboxingu i boksie, ale początkowo uczęszczała Pani na zajęcia pływania i gimnastyki akrobatycznej.

Karolina Koszewska: Rodzicom zależało, abyśmy i ja, i mój starszy brat Bartek byli aktywni sportowo, a w Warszawie był spory wybór dyscyplin. Dlatego na początku szkoły podstawowej zaprowadzali mnie na basen, a potem kilka lat ćwiczyłam akrobatykę. Występowałam w tzw. dwójce damskiej, tzn. jako wyższa i silniejsza stałam na podłożu, a mniejsza koleżanka trzymała się na moich rękach, barkach. Wyrzucałam ją np. do salt i łapałam. To była sekcja rekreacyjna, chodziło o to, żebym była sprawna, zwinna. Rodzice wiedzieli, że będę wysoką dziewczyną, więc na specjalne sukcesy w gimnastyce nie mogłam liczyć, bo to jednak sport dla niskich i lżejszych dziewczyn. Potem moja grupa przestała istnieć, lecz udało mi się dostać na zajęcia dla przyszłych zawodniczek. Wystartowałam nawet w Mistrzostwach Warszawy, po prostu bawiłam się akrobatyką. Z kolei Bartek już wtedy trenował kickboxing.

W Pani przypadku pływanie i gimnastyka miały być „bazą” pod kickboxing? Czy tak to było zaplanowane, czy zmiany dyscyplin wychodziły spontanicznie?

Sporty walki kobiet na początku lat 90. nie były aż tak bardzo popularne w Polsce. Pewnego dnia znalazłam się na treningu karate, lecz nie spodobało mi się. To samo było z roczną przygodą z siatkówką. Trenerzy ze Skry wierzyli we mnie i widzieli potencjał w wysokiej, szczupłej dziewczynie, ale to nie był sport dla mnie. Źle się czułam na treningach i nie chciałam na nie chodzić. Robiłam wszystko, by przestać zajmować się siatkówką. W końcu trafiłam na salę kickboxerską, choć nie było to takie proste.

Zatem jak rozpoczęła się wspaniała, chociaż dosyć krótka kariera w kickboxingu?

Po skończeniu podstawówki koniecznie chciałam kontynuować naukę w liceum przy ul. Zuga na Bielanach. Do tej szkoły sportowej chodziła moja o rok starsza kuzynka, jak również wielu innych kolegów i koleżanek z czasów gimnastyki. Kłopot polegał na tym, że musiałam posiadać zaświadczenie, że uzyskałam już odpowiednią klasę sportową w jakiejś dyscyplinie. Tata miał znajomych w kickboxingu i boksie, więc dokument miałam, egzaminy zdałam i dostałam się do wymarzonej szkoły. Pomyślałam wtedy, że głupio będzie jeśli ktoś z nowych znajomych zapyta o treningi kickboxerskie, a ja nic nie będę potrafiła powiedzieć i tym bardziej pokazać. Dlatego zapisałam się do sekcji na AWF, a moim pierwszym trenerem został Jacek Urbańczyk. Od razu spodobał mi się kickboxing, poszczególne ćwiczenia, całe treningi i ogólnie klimat na sali. To było zupełne przeciwieństwo siatkówki. Zaczęłam treningi w czerwcu, dodatkowo zaczęłam chodzić na boks do trenera Krzysztofa Kosedowskiego i po takich wstępnych przygotowaniach pojechałam z pięściarzami na obóz makroregionu. Byłam na tzw. doczepkę, tata znał się z panem Kosedowskim, ja zwracałam się do trenera „wujku”, do jego żony „ciociu”. Pamiętam, że ćwiczyłam same kroczki bokserskie i technikę. Potem udałam się na sierpniowy obóz kickboxingu i we wrześniu okazało się, że po kilku tygodniach jestem lepszą zawodniczką od niektórych z rocznym stażem. Szybko robiłam postępy i to wszystkich cieszyło.

Pamięta Pani swoje pierwsze zawody w kickboxingu?

Debiutowałam w Mistrzostwach Polski light contact jako 16- lub 17-letnia zawodniczka. Wygrałam 2 walki, ale w finale nie mogłam wystąpić z powodu pęknięcia torebki stawowej. Moją rywalką miała być utytułowana Katarzyna Balcerzak. Później wygrałam MP juniorek, zaś do pojedynku z Katarzyną Balcerzak doszło na Pucharze Polski w Węgrowie. Przegrałam wtedy tę walkę.

Walczyła Pani w kategoriach -65kg, -70kg. Zawsze wyróżniała się Pani świetnymi warunkami fizycznymi, a jakie były inne atuty kickboxerskie?

Technik nożnych nie wykonywałam doskonale, ale długie nogi w połączeniu z przygotowaniem gimnastycznym, wcześniejszym rozciąganiem sprawiły, że potrafiłam wysoko kopać. Tak jam mówię, może nie wyglądało to super ładnie pod względem technicznym, ale było skuteczne. Trafiałam rywalki np. w głowę i w ten sposób punktowałam. Atutem były też umiejętności bokserskie, cały czas trenowałam kickboxing u wspomnianego Jacka Urbańczyka, a w sobotę jeździłam na Legię szlifować pięściarstwo pod okiem medalisty olimpijskiego Krzysztofa Kosedowskiego.

W 1999 roku została Pani brązową medalistką Mistrzostw Świata Juniorek w light contact, a niedługo później po raz pierwszy stanęła Pani na podium MŚ Seniorek.

Doskonale pamiętam zawody we włoskim Caorle, miałam 17 lat, zostałam Wicemistrzynią Świata, a po przegranym finale z rywalką z Irlandii popłakałam się. Dziewczyny pocieszały mnie, mówiąc: - Ciesz się, masz srebro, to wielki sukces. A ja nie mogłam sobie darować tej porażki.

Przez 6 lat była Pani w absolutnej czołówce europejskiej i światowej, a największe sukcesy to 2 tytuły Mistrzyni Świata i jedno złoto w Mistrzostwach Europy.

Niesamowite były wszystkie zgrupowania kickboxerskie, np. w Zakopanem czy Wiśle. Współpracowałam ze świetnymi trenerami, na czele z Jakubem Cuszlagiem. To bardzo mądry trener, który potrafił nas tak przygotować latem, by najwyższa forma przyszła na jesienne zawody główne. Wszystkie treningi były przemyślane, np. długie wyjścia w góry, potem coraz krótsze i wreszcie praca na miejscu, na stadionie zakopiańskim. Do tego odpowiednia odnowa. Nie byliśmy przetrenowani. Do tego znakomitym szkoleniowcem był Ludwik Denderys.

Aż 5-krotnie wystąpiła Pani w finałach największych imprez – MŚ i ME. Każdy rok przynosił kolejny sukces.

W Mistrzostwach Świata zwyciężyłam w 2003 roku w Paryżu i w 2005 roku w Szeged, za każdym razem w wersji full contact do 70 kg. Do tego zdobyłam dwa brązowe medale MŚ 2001 w Belgradzie i Mariborze, w full i light contact. W Mistrzostwach Europy light contact zwyciężyłam w 2002 roku we włoskim Jesolo, a 2 lata później sięgnęłam po srebro full contact w czarnogórskiej Budvie. Mój bilans uzupełniają brązowe krążki ME w 2000 roku w Moskwie w full contact i w 2004 roku w light contact w Mariborze.

Trudniej było wywalczyć pierwsze złoto, czy później bronić tytułów Mistrzyni Świata i Europy?

Trenerzy zawsze liczyli na mnie, a ja nie sądziłem, że zdobędę tytule tytułów mistrzowskich. Poza tym do każdej walki i każdego turnieju podchodziłam zupełnie osobno, nie koncentrowałam się na tym, czy obronię tytuł czy też nie. Jechałam na zawody dobrze przygotowana i zwyczajnie miałam wygrywać walkę za walką. Z kariery w kickboxingu jestem bardzo zadowolona, mam piękne wspomnienia.

Mnóstwo osiągnięć w light i full contact. Za innymi formułami Pani nie przepadała?

Jako młoda dziewczyna zaczynałam od lekkiej formuły, potem z wiekiem i doświadczeniem zaczęłam startować w full contact, przecież byłam coraz mocniej zaznajomiona z ringiem za sprawą boksu. Zdarzyło się też, że wygrałam krajową imprezę w semi contact, czyli dzisiejszym pointfightingu.

Wspomniała Pani trenerów Cuszlaga i Denderysa oraz Urbańczyka. Z kim jeszcze Pani współpracowała?

Godzinami mogłam wpatrywać się w pokazy techniki trenera Krzysztofa Pajewskiego. W Warszawie z kolei trenowałam u Bogdana Sawickiego, a następnie u Piotra Siegoczyńskiego, obecnego prezesa Polskiego Związku Kickboxingu, a wcześniej znakomitego zawodnika, w KS Piaseczno. To była już moja końcówka kariery w kickboxingu. W kadrze narodowej trenowałam też pod okiem Tomasza Skrzypka. Podczas ME 2002 we Włoszech miałam w narożniku tego szkoleniowca i Iwonę Guzowską, która sama została zdyskwalifikowana za zbyt mocne uderzenie, a potem pomagała nam, młodszym zawodniczkom.

Równolegle startowała Pani w boksie olimpijskim, zdobywając złoty, srebrny i brązowy medal ME. Potrafiła Pani w danym sezonie stanąć na podium wielkich zawodów w kickboxingu i boksie. Miała Pani czasem dylemat, czy pojechać na turniej kickboxingu, czy boksu?

W tamtych czasach w obu dyscyplinach mieliśmy raptem po kilku startów w roku, więc wszystko można było pogodzić. Raz musiałam wybrać skąd będę pobierać stypendium – z boksu czy kickboxingu? Ostatnią walkę w kickboxingu stoczyłam w finale MŚ 2005, wygrałam, więc mam pewną satysfakcję, że odeszłam w roli niepokonanej, jako Mistrzyni Świata. Potem skoncentrowałam się na boksie zawodowym, też zostałam Mistrzynią Świata, a po latach wróciłam do boksu olimpijskiego, zostałam złotą medalistką Igrzysk Europy i walczę o wyjazd na Igrzyska Olimpijskie do Tokio.

W dawnej kadrze występowały m.in. Agnieszka Rylik, Iwona Guzowska, Anna Kasprzak, Julita Tkaczyk, Monika Florek, Paulina Bieć, Żaneta Cieśla, Dorota Godzina, Katarzyna Furmaniak i jeszcze kilka innych zawodniczek. Zawiązały się przyjaźnie na lata?

W tamtych czasach trzymałam z dziewczynami z Krakowa – Moniką Florek i Agatą Karcz, też też Julitą Tkaczyk z Radomia. Potem wszystkie poszłyśmy w swoją stronę, mamy rodziny, obowiązki zawodowe, ale w miarę możliwości z niektórymi koleżankami utrzymuję kontakt, piszemy na Facebooku czy dzwonimy do siebie, poza tym można „obserwować” się w mediach społecznościowych.
WSPÓŁPRACA:
WAKO
WAKO EUROPE
Ministerstwo Sportu
Antydoping
Prawo Sportowe
Fundacja Mistrzom Sportu
SportAccord
IWGA
Fisu
Polski Komitet Olimpijski
18.Dywizja Zmechanizowana im. gen. broni Tadeusza Buka
Centralny Ośrodek Sportu
Copyright 2014 - 2024 Polski Związek Kickboxingu
Created by: KREATORMARKI.PL