Ciekawy materiał, który daje słuszne spojrzenie na dyscyplinę sportową jaką jest Kickboxing.
Wywiad przeprowadził Maciej Rajfur.
Rozmowa z Tomaszem Skrzypkiem, trenerem kadry narodowej Polskiego Związku Kick-Boxingu, niegdyś pięciokrotnym Mistrzem Polski, w tym pierwszym historycznym zawodowym Mistrzem Polski Full contact. O tym, czym jest kickboxing, jak należy patrzeć na prawdziwy sport walki i dlaczego w telewizji pokazują pokazy cyrkowe, a nie sport.
Polski kickboxing, choć zapewne wielu Polaków nie wie, stoi na naprawdę wysokim poziomie. Śmiało można powiedzieć, że jesteśmy w światowej czołówce. Jak to dokładniej wygląda?
Tomasz Skrzypek: Zliczając wszystkie wersje walki kickboxingu, jesteśmy trzecią potęgą na świecie praktycznie od 2-3 lat. Wygraliśmy klasyfikacje medalową MŚ juniorów 2013 we wszystkich wersjach walki w Brazylii. W tej chwili mamy w Polsce 240 klubów, czyli o 100 więcej niż 10 lat temu. Zawodników, którzy wykupili licencje i mogą oficjalnie startować w zawodach, jest 2,5 tysiąca. Liczba uprawiających ten sport w naszym kraju oscyluje w granicach 25-30 tysięcy. Z roku na rok przybywa miłośników kickboxingu.
Ostatnio głośno zrobiło się wokół sportów walki w Polsce po brutalnym nokaucie w walce 12-letnich dzieci podczas I Rawickiej Gali Sportów Walki. Rozgorzała dyskusja nad sensem treningów dzieci w sportach walki, nad granicami, podejściem i lekkomyślnością rodziców.
Tomasz Skrzypek: Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że nie była to walka w kickboxingu tylko w formule muay thai, podczas gali MMA. Ten pojedynek nie powinien się odbyć. U mnie zawodnicy, którzy zaczynają w ogóle startować od 15 roku życia, czyli kadeci i juniorzy, biją się w odpowiednich, pełnych ochraniaczach. Są to zawody bardzo bezpieczne, w lekkich formułach walki, nigdy w ringu. Nikt w kickboxingu nie walczy w klatce. Mam nadzieję, że ta cała negatywna opinia wokół tej walki chłopców w MMA nie przejdzie na naszą dyscyplinę sportu, ponieważ my takich starć nie tolerujemy. Działamy zgodnie ze wszystkimi odpowiednio skonstruowanymi ustawami oraz przepisami. Sport po pierwsze ma służyć rozwojowi, nie tylko fizycznemu, ale i duchownemu. Proszę mi wierzyć, że w większość środowiska kickboxingu tworzą osoby wykształcone. Takie, które wiedzą, czego chcą, mają jakieś cele sportowe. Tutaj nie ma jakiegoś „dzikiego zachodu”, panują określone zasady.
Przeciwnicy sportów walki podnoszą regularnie głosy o brutalności tego rodzaju aktywności fizycznej, wzbudzaniu w młodych ludziach agresji, przekazywaniu im umiejętności, które potem wykorzystują na ulicach, aby krzywdzić innych. Co na ten temat powie człowiek z samego środka polskich sportów walki, trener kadry Polski w kickboxingu?
Tomasz Skrzypek: Chciałbym przede wszystkim przekazać, że mówią tak osoby, którym albo zależy na wygłaszaniu złośliwych opinii, albo nie mają zielonego pojęcia o sporcie. Jestem wykształconym trenerem. Pisałem akurat na ten temat pracę magisterską – wpływ kickboxingu na kształtowanie charakteru. Nie uważam, żeby sporty walki z góry uznawać za szkodliwe. Występuje w nich każdy element aktywności ruchowej i kształtują się praktycznie wszystkie cechy motoryczne, dlatego nie rozumiem piętnowania tej dyscypliny. Wiadomo, że rozdzielamy sport amatorski od zawodowego. Ten ostatni wiąże się z tzw. gladiatorstwem. Jeżeli ludzie uprawiają jednak go amatorsko do 23-24 roku życia, nic im praktycznie nie grozi. Problemy zaczynają się wtedy, kiedy ustala się walki na wiele rund, z mniejszą liczbą ochraniaczy. Na taki układ zgadzają się już jednak ludzie dorośli, którzy ciągną z tego konkretne profity marketingowe, finansowe itp.
Czyli w pewnym sensie ludzie krzywdzą się dla pieniędzy.
Tomasz Skrzypek: Proszę mi odpowiedzieć na pytanie: w jakim sporcie zawodnicy nie krzywdzą się dla pieniędzy? Czy w piłce nożnej, ręcznej, koszykówce nie dochodzi do bezpośredniego kontaktu z rywalem? Urazów? Kontuzji?
Ale w innych dyscyplinach nie mamy na celu zrobienia krzywdy przeciwnikowi, aby zwyciężyć.
Tomasz Skrzypek: Właśnie nie powinno się w ten sposób patrzeć na sporty walki! Celem prawdziwych sportów walki jest wygranie na punkty, a nie wyrządzenie komuś krzywdy. Mówimy o rywalizacji sportowej. Weźmy dla przykładu piłkę ręczną. Czy tam nie ma brutalności? Powiem więcej, w kickboxingu w przypadku urazu typu wstrząśnienie mózgu, gdy zawodnik nie podnosi się z ringu przez 10 sekund, ma potem obowiązek zrobienia badań lekarskich i z góry nie uzyska pozwolenia na walkę przez 3 miesiące. A jak to wygląda, powiedzmy sobie szczerze, w piłce nożnej, kiedy np. napastnik zderzy się z bramkarzem i ma wstrząśnienie mózgu? Nikt go nie odsuwa z gry na ¼ roku, tylko badania i presja, żeby jak najszybciej wrócił i był znowu przydatny.
Myślę, że o takich szczegółach, bądź co bądź istotnych, zdecydowana większość społeczeństwa nie wie.
Tomasz Skrzypek: Chcemy pokazywać amatorskie wersje kickboxingu, które, powtarzam, są bardzo bezpieczne. Chcemy pokazać, że uprawiamy sport ludzi cywilizowanych, żadne gladiatorstwo czy jakąś formę niszczenia człowieczeństwa.
Jak pokierować odpowiednio młodych ludzi, którzy uczęszczają na treningi kickboxingu po to, aby po prostu nauczyć się bić i potem ewentualnie wykorzystać zdobyte umiejętności na ulicy w bójkach?
Tomasz Skrzypek: Przede wszystkim, jeżeli ktokolwiek przychodzi z takim nastawieniem, to musi wiedzieć, że szybko się tego nie nauczy. Aby posiadać jakieś konkretne umiejętności, które mogą zostać ewentualnie gdzieś tam do niecnych czynów wykorzystane, potrzeba około 2 lat regularnych treningów. Osoba z tak niepoważnym celem uprawiania kickboxingu odpada bardzo szybko. A jeżeli nie, wtedy w trakcie treningów zmienia się jej ogląd na sprawę. Zauważa, jak wielką krzywdę sobie i innym może wyrządzić. Poznaje swoje ciało i możliwości na tyle dobrze, że z tym wszystkim przychodzi także trzeźwość umysłu. Ważną rolę w tej kwestii odgrywa trener, który musi umieć nakierować zawodnika na odpowiedni tok myślenia. Dzisiaj często jednak szkoleniowcom chodzi o zebranie ludzi na zajęcia sportowe, aby zarabiać pieniądze i kreować przy tym siebie na brutalnego, twardego faceta.
Czy przychyli się pan do tego zdania, że kultura masowa tworzy obraz sportów walki jako furtki dla młodzieży do brutalnego stylu życia, pełnego agresji, do wykorzystywania tych dyscyplin w złych celach? I kolejna kreacja: ludzie uprawiający sporty walki zazwyczaj nie grzeszą inteligencją, mają problem z przemocą, którą lepiej żeby rozładowali w ringu niż na ulicy itp.
Tomasz Skrzypek: Tutaj dochodzimy do sedna sprawy. Za moich czasów, kiedy trenowałem, społeczeństwo miało dostęp do trzech kanałów telewizyjnych, w których uważano na to, co się pokazuje. A teraz mamy ogromy wybór telewizji, niestety oferta programowa pozostawia wiele do życzenia. Nie lubię tego słowa, ale uważam, że treści prezentowane w mediach się „skundliły”. Propaguje się takie dyscypliny jak MMA, gdzie praktycznie nie ma żadnych uwarunkowań prawnych, jeśli chodzi o związek sportowy czy przynależność do jakiegokolwiek ministerstwa! Podsuwa się ludziom na ekrany gale sportów „walki”, w której walczy czipendejs z kulturystą. Pokazuje się regularnie jakieś cyrkowe turnieje. Właśnie tam inwestuje się pieniądze i tam mamy oglądalność. A to wszystko zaciera prawdziwy obraz ludzi, którzy uprawiają czysty sport i zajmują się kickboxingiem w sposób funkcjonalny. Sami jesteśmy sobie winni, ponieważ zezwalamy na pewne zachowania, kreujemy różne trendy i tworzymy tę naszą kulturę, która jest, jaka jest.
Ma Pan spore doświadczenie zarówno zawodnicze, jak i trenerskie. Czy zauważa Pan na przełomie tych lat spędzonych przy kickboxingu brutalizację społeczeństwa, większą agresję wśród młodych, która niekoniecznie przekłada się na poziom sportowy? Panuje jakieś zepsucie w waszym środowisku?
Tomasz Skrzypek: Niestety tak. Akurat jestem od początków sportów walki w Polsce. Pochodzę z generacji Bruce’a Lee, która zaczęła się w 1982 roku. Przede wszystkim wtedy w zawodach startowali najlepsi z najlepszych, a żeby znaleźć się w tym elitarnym gronie, trzeba było włożyć dużo wysiłku. Myślę, że ludzi nazwałbym wtedy większymi idealistami. Teraz mają przede wszystkim w głowach cele marketingowe. Społeczeństwo ogląda w telewizji sportowców, którzy nie wyglądają normalnie. Mówię teraz choćby o sterydach. Nie możemy wtedy stwierdzić, że doszli tak wysoko poprzez ciężką pracę, raczej najkrótszą i najprostszą drogą. Nie pokazujemy w ogóle sportu amatorskiego. Oglądamy tylko gale, gdzie nie wiem, czy ludzie wychodzący do ringu to bardziej sportowcy czy cyrkowcy.
Co zrobić zatem, aby choćby kickboxing w czystej postaci zaistniał w mediach, a co za tym idzie, wśród szerszej publiczności? Cieszą sukcesy sportowe naszych rodaków na arenie międzynarodowej, ale jednak nie przekłada się to na popularyzację tej dość egzotycznej jeszcze w Polsce dyscypliny. Przeciętny Polak naprawdę niewiele wie o kickboxingu.
Tomasz Skrzypek: Problem jest moim zdaniem trochę szerszy. 90% finansowania idzie na sporty olimpijskie, 10% na te nieolimpijskie. Proporcje powszechności w społeczeństwie okazują się proporcjonalnie odwrotne. 90% uprawiających sport trenuje sporty nieolimpijskie, a 10% olimpijskie. My dostaliśmy teraz szansę w postaci Igrzysk The World Games 2017, które odbędą się Wrocławiu w 2017 roku. Nasza dyscyplina będzie obecna na drugiej co do wielkości(zaraz po Igrzyskach Olimpijskich), imprezie sportowej. Naturalnie widzimy w tym możliwość rozpropagowania na szerszą skalę kickboxingu.
240 klubów, 2,5 tysiąca licencjonowanych zawodników i 25-30 tysięcy sympatyków, którzy trenują, medale Mistrzostw Świata. A kickboxing ciągle gdzieś z tyłu, jakby niewidoczny na sportowej mapie Polski.
Tomasz Skrzypek: Powiem krótko: łatwiej zrobić cyrk, zgromadzić wokół tego cyrku celebrytów i pokazać to w telewizji. Uważam, że największym problemem teraz jest to, że sportowiec chce za wszelką cenę zostać biznesmenem, a biznesmen sportowcem. Sport daje mi przygodę, której nie kupię sobie za żadne pieniądze tego świata, a na pewno biznes nie zaspokoiłby moich ambicji i nie zagwarantował spokoju duchowego.