Redakcja: Historia Klubu Sportowego Pretorium Poznań sięga 2005 roku. Jak wygląda zapotrzebowanie na kickboxing w liczącym pół miliona mieszkańców Poznaniu?
Rafał Garbrysiak: Dzisiejsza młodzież ma do wyboru bardzo szeroki wachlarz różnych dyscyplin do trenowania. W takim mieście jak Poznań ta oferta jest szczególnie bogata. Już zakładając rywalizację w samej rodzinie sportów walki mamy bardzo dobre kluby MMA, zapasów, boksu czy taekwondo. Jednak jako kickboxerzy nie boimy się rywalizacji marketingowej. Prężnie działamy na tym polu i od jakiegoś czasu możemy pochwalić się pełną salą.
Poznań to jeden z prężnych ośrodków kickboxerskich, pięściarskich na mapie Polski. Skąd wziął się pomysł na nowy klub?
Początkowo działaliśmy jako sekcja większego klubu, jednak między Darkiem Pawłowskim - pierwszym trenerem i późniejszym prezesem Pretorium - a prezesem macierzystego klubu dochodziło do różnych animozji. Musiało to prowadzić do rozłamu i powołania nowego klubu.
Dawniej Pretorium zajmowało się głównie walką kijem i nożem, a jedyną ogólnopolską organizacją do jakiej należeliśmy była Federacja Combat Kalaki. W tamtych czasach żaden klub w Poznaniu nie miał w swojej ofercie walki w takiej formule, która by nas interesowała. Stworzenie więc małej grupki ludzi, która trenowała po różnych, przeróżnych salach była całkiem zasadna.
Prezesem KS Pretorium został Pan w 2009 roku.
Problemy zdrowotne Darka Pawłowskiego sprawiły, że przejąłem obowiązki kierownicze w naszym klubie. Poskutkowało to zmianą polityki klubu w zasadzie na wszystkich polach. W pierwszym okresie skupiłem się na rozszerzeniu oferty dyscyplin. Zrezygnowałem też ze współpracy z Federacją Combat Kalaki na rzeczy Dog Brothers. Szybko zaczęliśmy szukać formuły, w której moglibyśmy rywalizować bez użycia kija czy noża. Początkowo poruszaliśmy się po dość eksperymentalnych tematach takich jak streat boxing czy kudo. Zawsze jednak elementami, które najbardziej lubiliśmy były elementy walki w stójce. Chcąc rywalizować i uczyć się od najlepszych, coraz częściej spoglądaliśmy w stronę Polskiego Związku Kickboxingu, finalnie przystępując do związku w 2015 roku.
Dzisiaj 100 proc. rywalizacji kickboxerskiej naszych zawodników odbywa się pod egidą PZKB. Przez te lata udało nam się "wykształcić" jeszcze inne sekcje i obecnie można trenować boks, BJJ, MMA, sporty siłowe, a od września również zapasy i ćwiczyć yogę. Dla każdego coś dobrego.
W jaki sposób zachęciłby Pan nowe osoby do dołączenia do Waszego Klubu Sportowego?
To jeden z moich ulubionych aspektów w prowadzeniu Pretorium. Szeroko pojmowany marketing klubu sportowego to bardzo szeroki temat, któremu byłoby można poświęcić osobny wywiad. Jednak, żeby zachęcić ewentualnego czytelnika, który po przeczytaniu tego wywiadu chciałby rozpocząć treningi w naszym klubie, zwróciłbym jedynie uwagę na trzy aspekty:
- pierwszy to rodzinna, wielopokoleniowa atmosfera. Warunki, w których każdy klubowicz czuje się bezpiecznie i jest ważnym elementem całości. Oczywiście dotycz to osób, które ciężko pracują w klubie i przestrzegają ogólnie przyjętych zasad. Taka drużyna jest na tyle samowystarczalna, że potrafi sama zorganizować i przeprowadzić: weekendowy wyjazd, obóz czy cykliczną imprezę sportową.
- profesjonalna, zawodowa kadra trenerska. Wszyscy pracują razem w jednym zespole, a koordynacją działań zajmuje się główny trener dla danej dyscypliny - w przypadku kickboxingu tą osobą jestem ja. Taki podział pracy pozwala delegować trenera do tej tematyki, w której jest najlepszy, którą najlepiej czuje. Na przykład trener Błażej lubi walkę w bliskim dystansie, walkę zza podwójnej gardy oraz walkę kolanami i do takich zadań jest gównie delegowany. Natomiast trener Paweł lubi ciosy proste i odchylenia, dlatego głównie pracuje z wysokimi zawodnikami.
- trzeci aspekt, najmniej istotny, ale przyjemnie się nim pochwalić - to obiekt sportowy. Dobrze wyposażona sala treningowa, w której można przeprowadzić każdy najbardziej skomplikowany trening, ale dająca też przestrzeń do spędzania wolnego czasu. Często organizujemy na sali wieczory z grami planszowymi, czy oglądanie gali sportowej. Warto nas odwiedzić.
Zapewne często słyszy Pan pytanie o nazwę Pretorium.
Tak. Nazwa klubu nawiązuje do straży cesarskiej w starożytnym Rzymie. Pretorianie byli jedynym legionem, który mógł stacjonować w Rzymie, równocześnie będąc strażą przyboczną cesarzy. Jak łatwo się domyślić ta formacja miała potężną władzę, często sama stojąc za obalaniem i koronowaniem następnych cesarzy. Autorem nazwy klubu jest pierwszy prezes KS Pretorium - Darek Pawłowski. Początkowo nie byłem jej zwolennikiem, jednak po tylu latach jest ona tak mocna, że nikt nie myśli o zmianie.
Marką związaną z Pretorium jest „Rympał na Fyrtlu“.
Jakiś czas temu w naszym związku był deficyt imprez tak zwanego "pierwszego kroku", czyli zaadresowanych do początkujących zawodników oraz do mniejszych klubów dopiero zaczynających rywalizację w strukturach PZKB. Tacy zawodnicy często musieli debiutować w zawodach centralnych, gdzie jak wiemy jest bardzo wysoki poziom. Pierwszy zareagował Karol Łada organizując najstarszą działającą ligę w Polsce "Warszawską Grandę". Pewnie wcześniej były gdzieś jakieś małe ligi o nie do końca jasnych zasadach parowania i słabym zasięgu. Karol jako pierwszy przeprowadził systemową ligę, podzieloną na klasy.
Mając w Pretorium coraz więcej perspektywicznej młodzieży, regularnie potrzebowałem takich startów. Dodatkowo pragnąłem rozbudowywać scenę kickboxingu w formule K-1 i propagować tę dyscyplinę. Organizacja własnej ligi sama cisnęła się na usta. Tu po raz kolejny z pomocą pojawił się Karol Łada, który pomógł zorganizować pierwszą edycję i udostępnił wszelkie materiały i formularze do przeprowadzenia tej imprezy.
Skąd pomysł na nazwę wydarzenia?
Nazwa miała być lokalna i budzić zainteresowanie. W poznańskiej gwarze rympał to włamanie lub awantura, przekładając na dzisiejszą mowę - przypał, natomiast fyrtel to dzielnica lub jakiś mały fragment miasta. Rympał na Fyrtlu to tyle samo co "awantura na dzielnicy". Nasza awantura jest jednak sportowa, walki pomimo zaciekłości i często brutalności charakteryzuje wysoka kultura i zawsze wzajemny szacunek obu zawodników. Tak więc mamy regularne rympały na naszym fyrtlu.
Pierwsza edycja ligi odbyła się w czerwcu 2019 roku, a do wybuchu pandemii koronawirusa mieliście zorganizowane 4 edycje. Już w czasie Covid-19 wróciliście bardzo sprawnie 13 czerwca 2020, potem sierpień, październik, grudzień i teraz luty 2021. Jaka jest tajemnica takiej organizacji?
Poznańska organizacja! Oczywiście stoi za tym praca całego klubu. W organizację każdej edycji są zaangażowane praktycznie wszystkie grupy wiekowe naszych kickboxerów. Jak tylko została wznowiona rywalizacja sportowa od razu wróciliśmy do pracy. Uważam, że okres ten udało nam się wykorzystać bardzo dobrze i skutkuje to zwiększonym zainteresowaniem ligą. Jak wyglądała ostatnia edycja ligi? W poprzednią sobotę przeprowadziliśmy dziewiątą już edycję. Pod wieloma względami rekordową. Zgłoszonych zawodników mieliśmy 160 i sparowaliśmy z tego 56 walki, z czego odbyło się 47 pojedynków. Jest to bardzo dobry wynik biorąc pod uwagę rygorystyczne warunki jakimi kierujemy się przy tworzeniu par. Zawodników dobieramy zawsze według czterech kryteriów: wiek, waga, doświadczenie treningowe i liczba stoczonych walk. Taki sposób parowania mocno ogranicza liczbę walk. Co do samej imprezy to wyszło bardzo dobrze, a co cieszy, na ligę przyjeżdżają coraz lepsze kluby. Na tej edycji mogliśmy oglądać zmagania zawodników z takich klubów, jak Hunter Bydgoszcz, Legia Warszawa czy Legion Głogów, czyli czołowych na polskiej scenie K-1.
Jaka jest przyszłość ligi, czym jeszcze planujecie zaskoczyć poznańską scenę kickboxingu?
Liga w formie niezmienionej będzie realizowana 6 razy w roku i zmiany jej przebiegu będą chirurgiczne. Natomiast szykujemy niespodziankę, a w zasadzie dwie. Na pewno będzie organizowana zawodowa gala kickboxingu RYMPAŁ NA GLANC i planujemy dwa takie wydarzenia w roku oraz turniej amatorski - Mistrzostwa Ziemi Zachodniej w K-1 i Kick Light. Chwilowo hamuje nas jeszcze obszerny remont w klubie, ale od razu po zakończeniu prac cała nasza energia zostanie skierowana na organizację gali zawodowej.
Skąd wybór akurat tych formuł walki? Czy to ulubione formuły Pretorium Poznań?
Od lat przyjąłem taką formułę szkolenia, że najmłodsi zawodnicy zaczynają w kick light i rywalizują tak długo w tej formule, dopóki nie mogą startować w formułach ringowych. Mając 15 lat żegnają się z tą formułą walki. Szkolenie juniorów i seniorów to już tylko twarde formuły, czyli K-1 i low kick.
Kto pracuje w sztabie szkoleniowym?
Jestem głównym trenerem, drugim trenerem - Błażej Cegiołka, a trenerami asystującymi są Paweł Ziółkowski, Andrei Palkhouski oraz Łukasz Skorzec. W takim składzie pchamy ten wózek do przodu. Obecnie w barwach Pretorium walczy, na różnym poziomie, około 30 kickboxerów. Zdecydowana większość to wychowankowie klubu.
Kto wyróżnia się na krajowych i międzynarodowych turniejach?
Cieszy cała drużyna i sposób w jaki ci wszyscy ludzie razem żyją i współpracują. Co do rywalizacji najbardziej cieszą oczywiście medale MP i wyżej. W ubiegłym roku dwa złote krążki w formułach kick light i K-1 udało się zdobyć Gracjanie Brzosce kat. -44kg, w juniorach młodszych złoto zdobyła Wiktoria Przybylska -52kg, w seniorach w K-1 -60kg Wojciech Urbanowicz oraz w kick light Agata Durczyńska -47kg i Jakub Pawelczak -47kg. Za nimi kroczy naprawdę bardzo mocna drużyna na czele z Mateuszem Foltynem kat. -63,5, Gabrielem Sikorą -60, Stanisławem Urbanowiczem -57, czy naszym złotym seniorem, mistrzem K-1 na gołe pięści Jędrzejem Durskim. Mamy też bardzo perspektywiczną grupę zawodników, którzy dopiero zaczynają przygodę z rywalizacją, walcząc obecnie w starciach ligowych. Będą oni debiutować na imprezach centralnych na MP K-1. Tu też wypatrujemy niespodzianek. W KS Pretorium nie chodzi jednak o pojedyncze gwiazdy, nie chodzi o liderów, dla nas najważniejsza jest drużyna. W ten sposób traktuję kickboxing – jako sport zespołowy, w którym każdy może liczyć na pomoc innego klubowicza. Razem spędzamy fajnie czas.