Zaryzykowałam i… cieszę się, było warto!
Redakcja: Proszę opowiedzieć o Fighterze Trzebnica, kiedy powstał klub i jak doszło do jego założenia? Jakie jest „zapotrzebowanie” na kickboxing w Trzebnicy oddalonej o ok. 20-25 km od Wrocławia?
Barbara Nalepka: Pierwszy trening w naszym klubie odbył się 12 marca 2019 roku, a więc wkrótce miną 3 lata. Do założenia Fightera Trzebnica doszło całkowicie przez przypadek. Jechałam w autobusie z kolegą, który prowadził wcześniej Gladius Trzebnica i powiedział, że chce rezygnować z klubu. Zapytał czy chcę przejąć salkę i otworzyć swój klub. Miałam bardzo mało czasu na zastanowienie, jakieś 20 minut i stwierdziłam, że zaryzykuję i to była jedna z lepszych decyzji mojego życia! A odpowiadając na pytanie, zapotrzebowanie myślę, że jest dość spore, gdyż w naszym klubie obecnie trenuje około 100 osób. I to pomimo iż jest tutaj kilka klubów sportów walki, takie jak taekwondo, boks, judo, karate. Mimo wszystko przychodzi do mnie bardzo dużo osób. Bardzo się cieszę, że tak ogromnym zaufaniem darzy mnie tyle osób, mimo że nie pochodzę stąd. Mieszkam tutaj zaledwie kilka lat.
Redakcja: Kto prowadzi zajęcia kickboxerskie i w innych sekcjach Fightera? Ile osób z grona Pani podopiecznych uczestniczy w zawodach pod egidą PZKB i WAKO? Trenujący w klubie to mieszkańcy Trzebnicy, czy okolicznych miejscowości?
Barbara Nalepka: Wszystkie zajęcia z kickboxingu prowadzę osobiście. Mam jeszcze sekcję MMA, którą prowadzi Patryk Paduch znany z walk np. na FEN. Mamy 4 grupy – kobiet, dzieci najmłodszych 4-7 lat, dzieci starszych 8-14 lat i grupę najstarsza 15 lat i więcej. Na zawodach startuje od nas około 20 osób. I mamy zawodników w każdej grupie wiekowej, od siedmiolatka do weterana. Trenujący u nas w Fighterze to ogólnie mieszkańcy powiatu trzebnickiego, bardzo dużo osób jest z samej Trzebnicy, ale są też dojeżdżają nawet po 30 kilometrów.
Redakcja: Jak Pani sobie radzi z prowadzeniem klubu jako główna trenerka, prezes i czynna, utytułowana zawodniczka? Z kim Pani przygotowuje się do własnych występów ringowych?
Barbara Nalepka: Prowadzenie klubu nie należy do najłatwiejszych, szczególnie, że jeszcze jestem czynną zawodniczką, ale nie zamieniłabym tej pracy na żadną inną. Uwielbiam ten klub, a zwłaszcza ludzi, którzy do mnie przychodzą. Mimo iż mam swój klub, do walk szykuję się we Wrocławiu w Fighter Wrocław pod okiem Michała Turyńskiego. Mam tak ułożony grafik swoich treningów, jak i treningów w Trzebnicy, abym mogła spokojnie pracować i trenować.
Redakcja: Mnóstwo jest na Pani koncie sportowym dużych sukcesów w zawodach krajowych i międzynarodowych. Jak Pani wspomina ubiegłoroczne Mistrzostwa Świata w Lido di Jesolo, gdzie zdobyła Pani brąz w low kicku w wadze -52kg?
Barbara Nalepka: Wspomnę tylko o tych najważniejszych! A więc, najważniejszy i w sumie najciężej zdobyty to właśnie brąz na Mistrzostwach Świata we Włoszech z tamtego roku. Los rzucał mi tylko kłody pod nogi, ale się nie poddałam, mimo iż były już bardzo ciężkie chwile. Jestem Mistrzynią Polski K1 Pro Am z poprzedniego roku, wielokrotną Mistrzynią Polski w formułach low kick i K1, zdobywczynią Pucharu Świata, Europy i Polski. Walczyłam dla wielu federacji, m.in. w Chinach i 16 razy (!) w Tajlandii. Z tych 16 pojedynków na stadionach na Pattaya oraz Phuket wygrałam 14.
Redakcja: Z kim Pani wygrała podczas MŚ 2021 we Włoszech i jaki przebieg miała ostatnia, półfinałowa walka z Serbką Saidą Bukvić?
Barbara Nalepka: We Włoszech pokonałam reprezentantkę Rosji Ksenią Gamburg. Cała walka szła pod moje dyktando, to ja pierwsza zaczynałam każdy atak oraz ostatnia kończyłam akcje. Byłam strasznie skoncentrowana, mimo iż presja była ogromna, bo był pojedynek o strefę medalową. A to chyba większą presja niż w finale. Niestety walka półfinałowa przegrana, chociaż była bardzo zacięta. Doświadczenie Saidy Bukvić było naprawdę olbrzymie, co oczywiście przełożyło się na wynik 3-0 na jej korzyść. Nie mogłam wyczuć dystansu, jakoś słabo się czułam od rana, w ogóle nie mogłam się skoncentrować, pewnie też dlatego, że to kilkukrotna Mistrzyni Świata oraz Europy WAKO i jest niepokonana od kilkunastu lat. Już przed walką spisałam siebie na straty i to niestety odbiło się w ringu… Ale nie ma co rozpamiętywać, wiem gdzie zrobiłam błąd, a jestem mega szczęśliwa, że mogłam zawalczyć z tak wybitna postacią jaką jest Saida. Już rozpoczęłam przygotowania do Mistrzostw Europy, gdyż chcę przerwać jej pasmo zwycięstw.
Redakcja: Wcześniej doznała Pan kontuzji w półfinale Mistrzostw Polski. Proszę opowiedzieć o urazie, leczeniu, rehabilitacji. To była też walka z czasem, aby zdążyć na MŚ?
Barbara Nalepka: Tak, w swoje urodziny zrobiłam sobie "prezent" w półfinale Mistrzostw Polski low kick. Na początku drugiej rundy uderzyłam „cepa” i poczułam straszny prąd, który przeszedł przez całą rękę aż do bicepsa. Już wiedziałam, że cos jest nie tak, ale walczyłam dalej, gdyż widziałam też, że wygrywam. A po drugie nie wolno odpuszczać podczas walk, albo jesteś fighterem albo nie i tyle. Nigdy nie poddałam walki z powodu kontuzji. Przewalczyłam do końca, zwyciężyłam, ale już ręka tak spuchła, ze nie mogliśmy ściągnąć rękawicy. W szpitalu okazało się, że jest wieloodłamaniowe złamanie pierwszej kości śródręcza z przemieszczeniami. Niestety czekała mnie poważna operacja. Po tygodniu od operacji z drutami na wierzchu wróciłam na salę, trenowałam jedną ręką i dużo kopałam. Ale i zdarzały się sparingi, a połamaną rękę miałam za plecami. Po 9 tygodniach po przypadkowym kopnięciu na treningu w rękę rozpoczęła się migracja druta i konieczne było jak najszybsze usunięcie, gdyż robił się straszny stan zapalny. Później mozolna rehabilitacja, a przy tym bardzo bolesna, gdyż na siłę fizjoterapeuta zgiął mi kciuka. Niestety uraz był na tyle poważny, że mam dużą dysfunkcję kciuka. Ale juz nauczyłam się z tym żyć i mi to nie przeszkadza.
Redakcja: Jak przebiegała dalsza rehabilitacja?
Barbara Nalepka: Niestety szła bardzo powoli, a postępów nie było widać, mimo że ćwiczyłam dużo w domu. Czas niestety nie grał ze mną w drużynie i co więcej, był moim wrogie. Zdawałam sobie sprawę, iż Mistrzostwa Świata zbliżają się wielkimi krokami, a ja nie byłam w stanie uderzyć ręką. Bardzo chciałam jechać na zawody, ale wiedziałam, że kontuzje czasami psują nasze plany. Nie poddawałam się i trenowałam ciężko każdego dnia, wygrałam Puchar Polski w Low Kicku i dostałam powołanie na wyjazd na Mistrzostwa Świata. To był mój mega szczęśliwy dzień. Mimo iż ręka nie była do końca sprawna, bez wahania zaczęłam pakować walizki.
Redakcja: Jakie są Pani tegoroczne plany startowe oraz Pani podopiecznych? Czy może już startowaliście w zawodach w 2022 roku?
Barbara Nalepka: Głównym celem na ten rok są Mistrzostwa Europy w Turcji! To jest priorytet. Jeśli zdrowie pozwoli to kolejnymi celami są Mistrzostwa Polski Low Kick, Kick Light, K-1. Na ringu zawodowym chciałabym stoczyć około 3 walk, w tym jedną, którą mam obiecaną przez jedną federację o pas Zawodowej Mistrzyni Świata. Jeśli chodzi o moich zawodników to zaraz jedziemy na Mistrzostwa Śląska, głównie z kadetami. Później z juniorami Damianem i Vanessą jedziemy na Mistrzostwa Polski Low-Kick, Kick Light, K-1 oraz z kadetami na kick light. Szukam cały czas zawodów dla nich, jak i dla najmłodszych. W tym roku wystartowaliśmy już w Grand Prix Polski w Mińsku Mazowieckim i przywieźliśmy stamtąd 8 medali. Dla większości zawodniczek i zawodników były to pierwsze walki i jestem z nich taka dumna!
Redakcja: Jak wysoko jest zawieszona poprzeczka dla Pani kickboxerów?
Barbara Nalepka: Łączę obowiązki trenera w klubie, jak i zawodniczki, a to jest dość ciężkie połączenie w szczególności, że przygotowania do walki pobierają olbrzymią ilość energii. I nie wspomnę o czasie czy funduszach. Jeśli chodzi o cele trenerskie to dobre występy moich zawodników na mistrzostwach. Nie muszą wygrać, ale żeby pokazali serducho do walki, takie jakie pokazują na treningach. A mnie kibice zobaczą w formułach low kicku, kick light i K-1.
Redakcja: Z jakimi klubami współpracujecie jako GKS Fighter?
Barbara Nalepka: GKS Fighter Trzebnica jest filią Fightera Wrocław. Mamy jeszcze 3 filię - Fightera Jelcz Laskowice, w którym trenerem jest kolega z maty Przemysław Walków. Wszyscy razem się wspieramy, jesteśmy jak wielka rodzina Fighterska rozrzucona na trzy miasta. Współpracujemy oraz sobie pomagamy dodatkowo. Klub został założony jeszcze za życia świętej pamięci Tomasza Skrzypka, który jest głównym założycielem klubu Fighter Wrocław 1992. Jestem bardzo szczęśliwa, że mogę przekazywać wiedzę, tak jak robił to mój trener. To jest praca, którą kocham i nie zamieniłabym tego na nic innego!