- Wcześniej 3-krotnie wygrywałem w amatorskim kickboxingu z Miroslavem Vujoviciem, ale nie jechałem do Budvy z myślą, że jestem zdecydowanym faworytem. Chciałem wygrać, a dziś pas zawodowego Mistrza Europy K-1 Rules WAKO PRO w wadze +94kg jest mój. Cel zrealizowałem i postaram się o kolejne trofea – mówi Michał Bławdziewicz (Palestra Warszawa), 5-krotny z rzędu Mistrz Polski K-1 PZKB, po zwycięstwie przed czasem w Czarnogórze.
Redakcja: Do pańskiej walki wieczoru z Miroslavem Vujoviciem doszło na gali Arena Fight Night 4. Jaka była atmosfera nad Adriatykiem?
Michał Bławdziewicz: Walczyłem w wielu miejscach w Europie, m.in. w sąsiedniej Bośni i Hercegowinie, oraz w Stanach Zjednoczonych, ale nigdy dotąd w Czarnogórze. Gala odbywała się w hotelu w sali konferencyjnej, więc było raczej kameralnie. Moim zdaniem doping polskich kibiców był głośniejszy.
Redakcja: Po trzech wcześniejszych wygranych z Miroslavem Vujoviciem miał Pan prawo czuć się faworytem. Nawet mimo tego, że rywalizowaliście na jego „terenie”.
Michał Bławdziewicz: Nie podchodziłem do pojedynku w ten sposób. Przewaga psychologiczna, mimo bilansu 3-0, nie miała większego znaczenia. Dlatego nie myślałem o roli faworyta. Miałem za zadanie walczyć jak najlepiej i zdobyć pas Mistrza Europy K-1.
Redakcja: Kiedy wcześniej rywalizowaliście ze sobą?
Michał Bławdziewicz: Pokonałem rywala z Czarnogóry dwa razy w Budapeszcie, w 2017 roku w półfinale Mistrzostw Świata oraz w 2021 roku w finale Pucharu Świata. Wygrał z nim również w półfinale innych zawodów Pucharu Świata, rozegranych w 2018 roku.
Redakcja: Początek piątkowego pojedynku był niespodziewany, bowiem po ciosach Czarnogórca znalazł się Pan na deskach.
Michał Bławdziewicz: Zacznę od tego, że w żadnej poprzedniej bezpośredniej walce nikt nie był liczony. Taka sytuacja zdarzyła się po raz pierwszy. Oczywiście, że mnie zaskoczył. Byłem trafiony bardzo mocny, ale udało mi się opanować kryzys. Nawet na chwilę nie przestawałem wierzyć w swoje zwycięstwo.
Redakcja: Później było jednak zdecydowanie lepiej i potrzebował Pan dwóch kolejnych rund, czyli zaledwie 6 minut, aby rozstrzygnąć losy potyczki na swoją korzyść.
Michał Bławdziewicz: Przed wszystkim byłem przygotowany na pełne 5 rund, a więc 15 minut ciężkiej walki. Rzecz jasna nie myślałem i nie spodziewałem się, że będę w pierwszej rundzie na deskach. Później realizowałem plan nakreślony przez moich trenerów Łukasza Rolę i Przemysława Kantorowskiego. Najbardziej cieszę się, że udało mi się odrobić straty bo liczeniu.
Redakcja: Kickboxer gospodarzy trochę "uśpił" Pana czujność?
Michał Bławdziewicz: Po prostu trafił mnie zaraz na początku. Do rywalizacji z nim wychodziłem skoncentrowany i gotowy. Musiałem szybko się pozbierać i wrócić do siebie. To się udało.
Redakcja: Efektownie walczył Pan trafiając przeciwnika m.in. kolanem oraz ciosami na korpus. W przerwie między 3 a 4 rundą Vujović zgłosił kontuzję i potyczka o pas się skończyła.
Michał Bławdziewicz: Jestem bardzo zadowolony z wygranej, to ważny sukces w mojej karierze. Wcześniej byłem Mistrzem Świata i dwukrotnie Wicemistrzem Świata w K-1.
Redakcja: Kto razem z Panem i trenerami dzielił radość zaraz po oficjalnym ogłoszeniu wyniku?
Michał Bławdziewicz: W Budvie w narożniku, poza trenerami Rolą i Kantorowskim, byli też moi kompani treningowi Arek Wrzosek i Sławek Szczepaniak. W Budvie było z nami też około 20 osób z grona moich najbliższych.
Redakcja: Ile miał Pan czasu na przygotowania do walki w Budvie? Po po wygranej w lutym na HFO z Holendrem Marinusem Niesingiem Pan mocno zabiegał o walkę o tytuł?
Michał Bławdziewicz: Około 5-6 tygodni temu dowiedziałem się o pojedynku w Czarnogórze z Vujoviciem. Tak, chciałem walki o kolejny pas na następnej gali HFO, ale wlaśnie w międzyczasie trafiła się ta propozycja.
Redakcja: Po walkach na pańskiej szyi pojawia się szalik bielańskiego Hutnika...
Michał Bławdziewicz: Od dziecka jestem kibicem Hutnika Warszawa. Klub Hutnik wspiera mnie w zawodowej karierze sportowej.
Redakcja: Kiedy zaczął Pan treningi w stołecznej Palestrze?
Michał Bławdziewicz: Zawodnikiem Palestry jestem od 2009 roku. Na początku moim trenerem był Tymoteusz Nowicki i jednocześnie niezmiennie współpracuję z Łukaszem Rolą. Jestem pewny, że pod okiem Łukasza Roli będę trenował do końca kariery. Natomiast z tenerem Kantorowskim pracuję od od 2017 roku. Jestem bardzo zadowolony, że mam tak świetny sztab szkoleniowy.
Redakcja: Pod koniec kwietnia, a zatem już niebawem, w Kartuzach odbędą się Mistrzostwa Polski K-1. Czy Michał Bławdziewicz, niepodzielnie panujący od 2017 roku, będzie bronił tytułu?
Michał Bławdziewicz: Niestety, ale nie. Zdecydowałem, że po pięciu zwycięstwach z rzędu nie będę walczył o szósty złoty medal. Po zdobyciu prestiżowego pasa organizacji WAKO PRO chcę pójść za ciosem i walczyć o kolejne wielkie wygrane wśród zawodowców. Oczywiście pozostaję w kickboxingu, w mojej formule K-1. Mówię „mojej”, gdyż w żadnej innej nie walczę. Swego czasu miałem też występy w boksie amatorskim, boksie na gołe pięści i mieszanych sztukach walki.
Redakcja: Ostatni Pana pojedynek w amatorskim kickboxingu miał miejsce podczas ubiegłorocznych Mistrzostw Świata we Włoszech?
Michał Bławdziewicz: O wejście do ćwierćfinału przegrałem z Ukraińcem Romanem Shcherbatiukiem, z którym wcześniej raz wygrałem.
Redakcja: Wracając do MP na Kaszubach, pod Pana nieobecność faworytem będzie Robert Dochód?
Michał Bławdziewicz: Roberta pokonałem w trzech poprzednich finałach, w latach 2019-21. Nie wiem, czy się zgłosi do turnieju, ale jeśli pojawi się w Kartuzach to w mojej opinii będzie faworytem.
Redakcja: Z kolei w 2017 i 2018 roku o złoto wygrywał Pan z Andrzejem Sabacińskim. Wcześniej były porażki w MP z Michałem Turyńskim w finałach w 2015 i 2016 roku.
Michał Bławdziewicz: Z Michałem Turyńskim walczyłem łącznie 4 lub 5 razy i przegrałem wszystkie pojedynki. Ale za najtrudniejszego przeciwnika w karierze uważam za starszego od siebie o kilkanaście lat Czecha Tomáša Hrona. Chętnie nim ponownie spotkałbym się w ringu.
Redakcja: Warto jeszcze raz przypomnieć, że najpierw został Pan Mistrzem Świata juniorów w twardej formule K-1. W 2015 roku, mając zaledwie 21 lat, sięgnął Pan po seniorski tytuł światowy. Wicemistrzem został Pan w 2017 i 2019, zaś brązowym medalistą Mistrzostw Europy w 2016 roku.
Michał Bławdziewicz: Jestem dumny z moich osiągnięć, a to efekt ciężkiej wieloletniej przerwie mojej i trenerów. Planów na przyszłość nie brakuje, wciąż mam wiele do wygrania w kickboxingu.